Arzaylea aka rybak?
Arzaylea podnosi się właśnie z fotela, słysząc drażniący uszy dźwięk dzwoniącego telefonu. Tandetna piosenka niemile przerywa ciszę panującą w pokoju, a ciemnowłosa miota się po pokoju, starając znaleźć swojego najnowszego iPhone'a 20s w czeluściach złotej torebki.
W końcu jednak jej, delikatnie mówiąc, przydługie paznokcie, natrafiają na metalową obudowę komórki. Z ledwością przeciąga zieloną słuchawkę, starając się nie porysować ekranu i przykłada telefon do ucha.
-Rodriguez. Słucham? - mówi z zadowoleniem, przygryzając usta, rozciągające się w uśmiechu.
-Wiem, że Rodriguez – odpowiada jej znudzony damski głos po drugiej stronie.
-Skąd? - pyta zaskoczona Arzaylea, siadając z wrażenia na kanapie.
-Bo do ciebie dzwonię? - sarka w odpowiedzi jej przyjaciółka.
-A w jakiej sprawie?- Czarnowłosa ze znudzeniem, rozgląda się po pokoju, w celu znalezienia czegoś lub kogoś, nad kim mogłaby się poznęcać. Jej nie do końca bystre oko zatrzymuje się na akwarium. No tak, rybki!
-Ogólnie, to myślałam nad pójściem na siłownię. Powinnam pozbyć się tych zbędnych kilogramów. Co o tym sądzisz?- odzywa się głos w telefonie.
-Ta gruba świnia sądzi, że może się odchudzać, a przy okazji stać się szczuplejsza ode mnie? Jej niedoczekanie - mruczy do siebie z niezadowoleniem.
-Ależ, kotuś, przecież twoja figura jest idealna! Nie zawracaj sobie głowy takimi głupstwami jak siłownia - skrzeczy do słuchawki, jak żaba przeżywająca okres, by odwieść przyjaciółkę od tego "niedorzecznego" pomysłu. Z trudem chwyta długopis, próbując nie uszkodzić tipsów i zapisuje w swoim "Notesiku myśli" (o ile tak można nazwać te dwie strony, zawierające rysunki Michaela, który z zafascynowaniem przedstawiał ją na każdym z nich):
"Siłownia."
Po chwili zastanowienia dopisuje koło tego jeszcze jedno słowo: "Zamówić", zupełnie nie zwracając uwagi na fakt, że one się nie powiążą i nie skleją za pomocą Kropelki.
Cóż, chyba osądziła, że jej IQ nie zrozumie adnotacji o wielkości jednego słowa.
-Och, przepraszam, słońce, mam połączenie na drugiej linii - mówi słodkim głosikiem, odbierając.
-Tak? - szczebiocze, czekając na odpowiedź i wpatrując się z góry w przezroczystą wodę, w której pływają jej przyszłe ofiary.
-Chcieliśmy cię zaprosić na przyjęcie. No, wiesz, będzie wiele osób, możesz wpaść się zabawić. - Słyszy w słuchawce i marszczy brwi. Tak, marszczy. Chyba musi z powrotem iść na zabieg wstrzyknięcia botoksu, bo mimika twarzy nie wchodzi w grę.
-O, Calum, jak miło z twojej strony. A kto będzie? - pyta po chwili, nadając na różnych tonach.
-Ja, Michael, Luke oczywiście... - zaczyna z nieznacznym skrępowaniem.
-Tylko was trzech? - wyraźne zaskoczenie odmalowuje się na jej twarzy, a dziewczyna wybałusza oczy. Choć... Nie. To efekty ostatniego wstrzykiwania botoksu.
-No... Prawie... Jeszcze Ashton... - Calum jąka się, czekając na wybuch.
-Co?! Ashton?! Jak to Ashton?! - Dziewczyna piszczy jak wściekła do słuchawki, zapominając o zaciskaniu na niej dłoni.
Widzi jeszcze, jak jej złoty iPhone tonie w czeluściach akwarium, nad którym się tak nachylała, a ze wszystkich stron otaczają go rybki.
„Te suki nie dostaną go tak łatwo. Kosztuje więcej niż roczne napełnianie tego cholernego akwarium. A oby im tlen się skończył.", przechodzi jej przez myśl, kiedy zaciska zęby i nachyla mocniej nad wodą, aby wyłowić jakoś komórkę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro