Arzalyea w LA, czyli: jak nadeszła katastrofa?
Arzaylea siedzi właśnie w poczekalni u manikiurzystki, mimo że za dziesięć minut musi stawić się na odprawie lotniczej. Nie interesuje jej to jednak zbytnio, wręcz przeciwnie: siedzi cała roztrzęsiona i dygoce. Tak, dygoce. Aż do tego doszło. Pluje jadem na wszystkie strony, wystukując delikatnie obcasem swojej dwudziestocentymetrowej szpilki rytm na posadzce. Delikatnie, bo co by się stało, gdyby jej się złamał?
Zastanawiacie się pewnie, co takiego się wydarzyło, że Arzaylea została doprowadzona do tego stanu.
Może czyiś samochód przejechał jej kota? Nie, to nie to.
Chłopcy z zespołu wycięli jej głupi kawał? Pudło.
To może Luke się z nią rozstał? Nie, to nie przyprawiłoby jej o takie dreszcze nienawiści.
To musiało być coś innego.
„Ale co?", zadacie sobie pewnie pytanie.
Może ktoś z jej rodziny poważnie zachorował?
A może nawet zmarł?
Nie, nie tym razem.
„Więc co się stało?!", wykrzyczycie na głos, chcąc pogratulować osobie, która doprowadziła ją do takiego stanu.
Cóż, Arzaylea złamała sobie jednego z tych „niesamowitych" paznokci, które niedługo powinny uzyskać swoje nazwy.
A teraz płacze wręcz z paniki, a może nawet z żałoby, w pustej poczekalni, dokładnie siedem i pół minuty przed odprawą.
_______________________________________________________________________
Witam wszystkich serdecznie w nowym ff, pisanym wraz z bandana_penguin!<3
Mam nadzieję, że wam się spodoba i się nie zawiedziecie ^^
Dajcie znać, czy chcecie kontynuację ;D
To oby do następnego! x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro