~~Przyjacielu...~~
---Co sprawia, że czujesz się szczęśliwy?-- zapytała szaro-włosa kobieta patrząc przez chwilę na swój notatnik.
---Co sprawia mi szczęście...-- chłopak spojrzał w podłogę i zaczął mocno zastanawiać się nad tym niby prostym pytaniem...
Kobieta spojrzała na chłopaka nie słysząc odpowiedzi. Było to pierwsze pytanie... Nie miało być trudne. Czekały go gorsze pytania.
---Przychodzi ci coś na myśl?-- zapytała z lekkim uśmiechem.
Złote oczy spojrzały w jej stronę tylko, po to aby po chwili patrząc za okno.
Gdy kobieta już chciała ponownie zabrać głos, złotooki odezwał się...
---Szczęście sprawia mi... Czas spędzony z przyjacielem-- powiedział
cały czas patrząc za okno.
---Kto jest twoim przyjacielem?-- zapytała pani psycholog, pamiętała że matka chłopaka stwierdziła iż ten nie ma żadnych przyjaciół.
---Vasquez... Vasquez jest moim przyjacielem-- powiedział i spojrzał na psycholożkę.
---Dobrze, a powiedz mi jaki on jest?
I czy często się z nim spotykasz?-- odezwała się zapisując poprzednią informacje.
---Jest on dla mnie miły jako jedyny i zawsze mogę na niego liczyć, a co do spotkań to... Wsumie teraz coraz rzadziej...-- ostatnie zdanie wypowiedział smutno patrząc na szare panele gabinetu.
---Kiedy ostatni raz go widziałeś i gdzie?-- zapytała spokojnie.
---Yyy... Chyba tydzień temu w parku o ile się nie mylę-- powiedział marszcząc brwi.
---Dlaczego pani o niego pyta?-- spojrzał na nią podejrzliwie.
---Z ciekawości-- uśmiechnęła się.
---Uważam, że rozmowa o czymś lub kimś co sprawia nam radość jest lepsza od jakiś przesłuchań-- dodała.
Psycholożka zauważyła już na pierwszej wizycie, że chłopak jest bardzo sprytny i łatwo idzie mu rozwiązać najtrudniejsze zagadki.
Nie uważała kłamstwa za dobre w terapiach, dlatego zawsze była szczera z sowimi pacjentami.
---Yhym...-- chłopak tylko mruknął pod nosem w odpowiedzi.
Cieszyła się, bo dziś była pierwsza wizyta na której siwo-włosy się odezwał. Była to już jakaś jedenasta wizyta... Zazwyczaj ona mówiła i opowiadała, a złotooki jej tylko słuchał. Nigdy nie powiedział przy wejściu "Dzień dobry" co dziś się wydarzyło, a to bardzo ją zaskoczyło.
---Dobrze, a powiedz mi Erwin czy czegoś się boisz?-- zapytała i poprawiła spadające okulary z nosa.
---Śmierci-- odpowiedział bez zastanowienia, tak jakby już kiedyś nad tym pytaniem myślał.
---Śmierci..?-- zapytała.
Erwin Knuckles był dla niej zagadką...
Mało rozmowny chłopak z zaburzeniami psychicznymi, który kilka razy próbował popełnić samobójstwo... Bał się śmierci...
---Tak, boje się śmierci-- potwierdził patrząc na swoje czarne buty.
Wręcz niezrozumiałe...
Szaro-włosa miała wielo letnie doświadczenie w psychologii...
A jednak nie potrafiła zrozumieć tego niejasnego myślenia chłopaka, który siedział właśnie na przeciwko niej.
Było to zachowanie nie do odczytania, jakby poza zasięgiem dziedziny psychologii, w której była świetna...
---Um... Może następne pytanie-- nieco się zmieszała.
---Czy... Czy jest coś czego z całego serca nienawidzisz?-- spojrzała na chłopaka, który słysząc pytanie uśmiechnął się lekko.
---Każdy czegoś nienawidzi pani psycholog-- odezwał się patrząc jej w prosto w oczy.
---Ja najbardziej nienawidzę ludzi-- stwierdził nie spuszczają wzroku.
---Ludzi? Jest jakiś powód?-- spojrzała na niego zaciekawiona.
---Jest wiele powodów-- stwierdził i znów tego dnia spojrzał za okno.
---A możesz podać mi dwa?-- spytała biorąc długopis, aby to zapisać.
---Po pierwsze, każdy człowiek myśli tylko i wyłącznie o siebie. Każdy ma gdzieś czy ktoś inny umiera wewnątrz lub że jakiś bezdomny marznie na mrozie w środku zimy-- powiedział i zatrzymał się na chwilę.
Jego wzrok przeleciał po całym gabinecie, był tu wiele razy ale nigdy nie spojrzał jak wygląda pokój, w którym spędził wiele godzin.
---Drugi powód to kłamstwo...
Nienawidzę gdy ktoś kłamie mi prosto w oczy, a ja wiem całą prawdę.
Nienawidzę za to wielu ludzi i nigdy zdania o nich nie zmienię.
Ludzie to szmaty... Szmaty które nigdy nie powinny istnieć-- zakończył mówić patrząc za okno, a jego oczy na koniec, aż zabłysnęły.
Psycholożkę mocno zdziwiła odpowiedź. Były to bardzo przemyślane słowa, zazwyczaj pacjenci nie potrafili dobrać argumentów, a ten chłopak miał ich pełno. Nie ważne jaki był temat rozmowy, on po prostu je miał w głowie lub wymyślał na bieżąco.
---Mam podać więcej?-- spytał nie odrywając wzroku od widoku za dużym oknem.
---Nie, tyle wystarczy-- stwierdziła i zamknęła swój notes, co oznaczało koniec wizyty, która trwała godzinę.
---Możesz iść do poczekalni, a ja zamienię kilka słów z twoją matką...
Chłopak wyszedł z gabinetu i usiadł na jednym z krzeseł w poczekalni.
Wyjął telefon i zaczął przeglądać social media...
--------------------------------
---Dzień... Trzydziesty siódmy w psychiatryku...-- mruknął złotooki pisząc to w notesie.
---Czemu jesteś taki dziwny?-- zapytała mała dziewczynka, która siedziała obok niego przy stole na tak zwanej "świetlicy”.
---Każdy tutaj jest dziwny-- odparł wywracając oczami.
---Ale ty jesteś wyjątkowo dziwny-- stwierdziła biorąc złotą kredkę i rysując coś po kartce.
---Uznam to za komplement Annabelle...-- mruknął pisząc coś pod liczbą "37" w swoim notesie.
---Co to komplement?-- zapytała siedmiolatka nie odwracając wzroku od kartki, na której rysowała.
---Coś... Coś co chcesz usłyszeć lub coś miłego, każdy rozumie jak chce-- odpowiedział nadal pisząc jakieś litery w swoim czarnym notesie.
Erwin był dla małej Annabelle jak starszy brat w psychiatryku.
Co robiła tam siedmiolatka?
Była tam przez to, że wbiła nóż swojej babci podczas zabawy.
Nikt nie potrafił stwierdzić czy było to specjalnie, ale dla pewności jednak wysłano dziewczynkę do psychiatryka.
---A co piszesz?-- zapytała i zerknęła w notes siwo-włosego...
---Co to za litery?
---To są moje litery... Litery które wymyśliłem dla siebie, aby nikt nie odczytał moich notatek z tego notesu-- odpowiedział zerkając kontem oka na dziewczynkę, która znów zajęła się rysowaniem po kartce.
---Jesteś dziwny i to bardzo-- stwierdziła, na co złotooki lekko się uśmiechnął. On to wiedział. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie jest do końca normalny, ale czy od razu psychiczny? Nie, definitywnie nie.
---Erwin pani Aleksa cię woła do siebie teraz-- usłyszał głos kolejnej osoby, która tutaj przebywała.
Chłopak nic nie odpowiedział i zostawił notes obok Annabelle, po czym poszedł pod gabinet pani Aleksy, czyli dyrektorki placówki.
Zapukał do drzwi i wszedł do środka.
To co zobaczył mocno go zdziwiło...
---Vasquez..?-- powiedział mocno zaskoczony tym kogo widział.
---Skąd wiesz jak mam na imię?-- zapytał brunet patrząc na Erwina.
---Um... Klara mi powiedziała-- oznajmił bez zastanowienia.
---Taka jedna z tego miejsca-- dodał widząc nierozumiejące spojrzenie chłopaka.
---Widzę że się dogadujecie! Świetnie! Od dziś macie razem pokój. Erwin przedstaw Vasquez'owi resztę osób stąd-- uśmiechnęła się wesoło dyrektorka psychiatryka.
---Możecie już iść
Vasquez wstał z czarnego krzesła i wyszedł z gabinetu za Erwinem.
Szli pustym korytarzem, gdyż wszyscy byli na świetlicy.
W pewnym momencie brunet przytulił jedną ręką siwo-włosego, na co on spojrzał na niego niezrozumiałym wzrokiem...
Vasquez uśmiechnął się szeroko i patrząc w złote tęczówki powiedział...
---Doskonale wiem kimś jesteś i skąd znasz moje imię... Przyjacielu...
----------------------
Witam!
Pierwszy Vaskles w moim wykonaniu!
Yyy mam nadzieję, że jest okej :)
Miało być smutne zakończenie, ale pomyślałam o słowach _ewro_niara_ która by mnie zabiła za złe/smutne zakończenie :|
Także jest wesołe? Chyba.
Pozdrawiam i Kc <3
(Pozdrawiam z szkoły z lekcji Angielskiego XDD)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro