Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~~Przyjacielu...~~

---Co sprawia, że czujesz się szczęśliwy?-- zapytała szaro-włosa kobieta patrząc przez chwilę na swój notatnik.

---Co sprawia mi szczęście...-- chłopak spojrzał w podłogę i zaczął mocno zastanawiać się nad tym niby prostym pytaniem...

Kobieta spojrzała na chłopaka nie słysząc odpowiedzi. Było to pierwsze pytanie... Nie miało być trudne. Czekały go gorsze pytania.

---Przychodzi ci coś na myśl?-- zapytała z lekkim uśmiechem.

Złote oczy spojrzały w jej stronę tylko, po to aby po chwili patrząc za okno.
Gdy kobieta już chciała ponownie zabrać głos, złotooki odezwał się...

---Szczęście sprawia mi... Czas spędzony z przyjacielem-- powiedział
cały czas patrząc za okno.

---Kto jest twoim przyjacielem?-- zapytała pani psycholog, pamiętała że matka chłopaka stwierdziła iż ten nie ma żadnych przyjaciół.

---Vasquez... Vasquez jest moim przyjacielem-- powiedział i spojrzał na psycholożkę.

---Dobrze, a powiedz mi jaki on jest?
I czy często się z nim spotykasz?-- odezwała się zapisując poprzednią informacje.

---Jest on dla mnie miły jako jedyny i zawsze mogę na niego liczyć, a co do spotkań to... Wsumie teraz coraz rzadziej...-- ostatnie zdanie wypowiedział smutno patrząc na szare panele gabinetu.

---Kiedy ostatni raz go widziałeś i gdzie?-- zapytała spokojnie.

---Yyy... Chyba tydzień temu w parku o ile się nie mylę-- powiedział marszcząc brwi.
---Dlaczego pani o niego pyta?-- spojrzał na nią podejrzliwie.

---Z ciekawości-- uśmiechnęła się.
---Uważam, że rozmowa o czymś lub kimś co sprawia nam radość jest lepsza od jakiś przesłuchań-- dodała.

Psycholożka zauważyła już na pierwszej wizycie, że chłopak jest bardzo sprytny i łatwo idzie mu rozwiązać najtrudniejsze zagadki.
Nie uważała kłamstwa za dobre w terapiach, dlatego zawsze była szczera z sowimi pacjentami.

---Yhym...-- chłopak tylko mruknął pod nosem w odpowiedzi.

Cieszyła się, bo dziś była pierwsza wizyta na której siwo-włosy się odezwał. Była to już jakaś jedenasta wizyta... Zazwyczaj ona mówiła i opowiadała, a złotooki jej tylko słuchał. Nigdy nie powiedział przy wejściu "Dzień dobry" co dziś się wydarzyło, a to bardzo ją zaskoczyło.

---Dobrze, a powiedz mi Erwin czy czegoś się boisz?-- zapytała i poprawiła spadające okulary z nosa.

---Śmierci-- odpowiedział bez zastanowienia, tak jakby już kiedyś nad tym pytaniem myślał.

---Śmierci..?-- zapytała.

Erwin Knuckles był dla niej zagadką...
Mało rozmowny chłopak z zaburzeniami psychicznymi, który kilka razy próbował popełnić samobójstwo... Bał się śmierci...

---Tak, boje się śmierci-- potwierdził patrząc na swoje czarne buty.

Wręcz niezrozumiałe...
Szaro-włosa miała wielo letnie doświadczenie w psychologii...
A jednak nie potrafiła zrozumieć tego niejasnego myślenia chłopaka, który siedział właśnie na przeciwko niej.
Było to zachowanie nie do odczytania, jakby poza zasięgiem dziedziny psychologii, w której była świetna...

---Um... Może następne pytanie-- nieco się zmieszała.
---Czy... Czy jest coś czego z całego serca nienawidzisz?-- spojrzała na chłopaka, który słysząc pytanie uśmiechnął się lekko.

---Każdy czegoś nienawidzi pani psycholog-- odezwał się patrząc jej w prosto w oczy.
---Ja najbardziej nienawidzę ludzi-- stwierdził nie spuszczają wzroku.

---Ludzi? Jest jakiś powód?-- spojrzała na niego zaciekawiona.

---Jest wiele powodów-- stwierdził i znów tego dnia spojrzał za okno.

---A możesz podać mi dwa?-- spytała biorąc długopis, aby to zapisać.

---Po pierwsze, każdy człowiek myśli tylko i wyłącznie o siebie. Każdy ma gdzieś czy ktoś inny umiera wewnątrz lub że jakiś bezdomny marznie na mrozie w środku zimy-- powiedział i zatrzymał się na chwilę.

Jego wzrok przeleciał po całym gabinecie, był tu wiele razy ale nigdy nie spojrzał jak wygląda pokój, w którym spędził wiele godzin.

---Drugi powód to kłamstwo...
Nienawidzę gdy ktoś kłamie mi prosto w oczy, a ja wiem całą prawdę.
Nienawidzę za to wielu ludzi i nigdy zdania o nich nie zmienię.
Ludzie to szmaty... Szmaty które nigdy nie powinny istnieć-- zakończył mówić patrząc za okno, a jego oczy na koniec, aż zabłysnęły.

Psycholożkę mocno zdziwiła odpowiedź. Były to bardzo przemyślane słowa, zazwyczaj pacjenci nie potrafili dobrać argumentów, a ten chłopak miał ich pełno. Nie ważne jaki był temat rozmowy, on po prostu je miał w głowie lub wymyślał na bieżąco. 

---Mam podać więcej?-- spytał nie odrywając wzroku od widoku za dużym oknem.

---Nie, tyle wystarczy-- stwierdziła i zamknęła swój notes, co oznaczało koniec wizyty, która trwała godzinę.
---Możesz iść do poczekalni, a ja zamienię kilka słów z twoją matką...

Chłopak wyszedł z gabinetu i usiadł na jednym z krzeseł w poczekalni.
Wyjął telefon i zaczął przeglądać social media...

--------------------------------

---Dzień... Trzydziesty siódmy w psychiatryku...-- mruknął złotooki pisząc to w notesie.

---Czemu jesteś taki dziwny?-- zapytała mała dziewczynka, która siedziała obok niego przy stole na tak zwanej "świetlicy”.

---Każdy tutaj jest dziwny-- odparł wywracając oczami.

---Ale ty jesteś wyjątkowo dziwny-- stwierdziła biorąc złotą kredkę i rysując coś po kartce.

---Uznam to za komplement Annabelle...-- mruknął pisząc coś pod liczbą "37" w swoim notesie.

---Co to komplement?-- zapytała siedmiolatka nie odwracając wzroku od kartki, na której rysowała.

---Coś... Coś co chcesz usłyszeć lub coś miłego, każdy rozumie jak chce-- odpowiedział nadal pisząc jakieś litery w swoim czarnym notesie.

Erwin był dla małej Annabelle jak starszy brat w psychiatryku.
Co robiła tam siedmiolatka?
Była tam przez to, że wbiła nóż swojej babci podczas zabawy.
Nikt nie potrafił stwierdzić czy było to specjalnie, ale dla pewności jednak wysłano dziewczynkę do psychiatryka.

---A co piszesz?-- zapytała i zerknęła w notes siwo-włosego...
---Co to za litery?

---To są moje litery... Litery które wymyśliłem dla siebie, aby nikt nie odczytał moich notatek z tego notesu-- odpowiedział zerkając kontem oka na dziewczynkę, która znów zajęła się rysowaniem po kartce.

---Jesteś dziwny i to bardzo-- stwierdziła, na co złotooki lekko się uśmiechnął. On to wiedział. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie jest do końca normalny, ale czy od razu psychiczny? Nie, definitywnie nie.

---Erwin pani Aleksa cię woła do siebie teraz-- usłyszał głos kolejnej osoby, która tutaj przebywała.

Chłopak nic nie odpowiedział i zostawił notes obok Annabelle, po czym poszedł pod gabinet pani Aleksy, czyli dyrektorki placówki.
Zapukał do drzwi i wszedł do środka.
To co zobaczył mocno go zdziwiło...

---Vasquez..?-- powiedział mocno zaskoczony tym kogo widział.

---Skąd wiesz jak mam na imię?-- zapytał brunet patrząc na Erwina.

---Um... Klara mi powiedziała-- oznajmił bez zastanowienia.
---Taka jedna z tego miejsca-- dodał widząc nierozumiejące spojrzenie chłopaka.

---Widzę że się dogadujecie! Świetnie! Od dziś macie razem pokój. Erwin przedstaw Vasquez'owi resztę osób stąd-- uśmiechnęła się wesoło dyrektorka psychiatryka.
---Możecie już iść

Vasquez wstał z czarnego krzesła i wyszedł z gabinetu za Erwinem.
Szli pustym korytarzem, gdyż wszyscy byli na świetlicy.
W pewnym momencie brunet przytulił jedną ręką siwo-włosego, na co on spojrzał na niego niezrozumiałym wzrokiem...
Vasquez uśmiechnął się szeroko i patrząc w złote tęczówki powiedział...

---Doskonale wiem kimś jesteś i skąd znasz moje imię... Przyjacielu...

----------------------
Witam!

Pierwszy Vaskles w moim wykonaniu!

Yyy mam nadzieję, że jest okej :)

Miało być smutne zakończenie, ale pomyślałam o słowach _ewro_niara_ która by mnie zabiła za złe/smutne zakończenie :|
Także jest wesołe? Chyba.

Pozdrawiam i Kc <3
(Pozdrawiam z szkoły z lekcji Angielskiego XDD)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro