Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29

Przez te trzy dni mój telefon to istny...
Wibrator.

Ale dzisiaj jest dzień wyjawienia prawdy. Muszę więc iść do Mike'a. Ubrałam maluszka w czarne rajstopki, białą bluzeczkę z długim rękawem i grubą, niebieską bluzę. Na koniec ubrałam mu czarne spodenki i tego samego koloru trampki. Na główkę założyłam niebieską czapeczkę z ciuchcią na środku. Zawinęłam śpiącego Jack'a w becik i położyłam na łóżku przyjaciółki. Na środku rzecz jasna.
Na siebie włożyłam różową koszulkę z białymi rękawami, przetarte jeansy, szary płaszcz i czarne półbuty. Wzięłam małego na ręce i zadzwoniłam po taksówkę. Całe trzy dni spędziłam w mieszkaniu Rose. Razem opiekowałyśmy się Jack'iem przez co obie nauczyłyśmy się "wychowania dziecka". Brzuch dziewczyny jest taki, jak brzuch kobiety z jednym dzieckiem, w 7 miesiącu, a to dopiero 4. Chce mi się śmiać kiedy ją widzę, a Lucas cieszy się jak małe dziecko. Spełnia każdą jej zachciankę i chodzi uśmiechnięty od ucha do ucha. Są taką piękną parą...

*Weszłam do domu bez pukania. Stanęłam w progu salonu i zobaczyłam jakąś płaczącą blondynkę. A co najlepsze, Mike ją przytulał!
-Nie przeszkadzam?-odchrząknęłam. Narzeczony spojrzał na mnie z uśmiechem. A dziewczyna pędem do mnie podbiegła i wzięła Jack'a na ręce tuląc go z zaciśniętymi powiekami.
-Czemu nie odbierałaś telefonu?-zapytał stając na przeciwko mnie.
-A dlaczego nie powiedziałeś mi, że masz dziecko?!-podniosłam głos.
-To nie jest moje dziecko-zaprzeczył.
-Potwierdzam-uśmiechnęła się blondynka. Była bardzo ładna. Miała może z 27 lat, niebieskie oczy, idealne usta i...ogółem była piękna.
-A kogo?-kamień spadł mi z serca.
-Sophia nie chce mi powiedzieć-mruknął patrząc na dziewczynę.
-Ale to nie dziecko Mike'a?-zapytałam z wyraźną ulgą. Zaśmiała się krótko.
-Nie. Mogę śmiało powiedzieć, że to nie jego dziecko. Tylko się przyjaźniliśmy.- szczerość na jej twarzy była tak bardzo widoczne, jak smugi na długo nie mytym oknie. Bez zastanowienia rzuciłam się w ramiona uśmiechniętego narzeczonego. Przytulił mnie bardzo mocno i pocałował w czubek głowy.

Siedzieliśmy we czwórkę na kanapie. Jedliśmy ciasto i piliśmy owocową herbatę.
-Gdzie teraz będziesz mieszkała?-zapytałam. Sophia przestała się uśmiechać.
-Mam wynajęte mieszkanie...i właśnie-spojrzała na zegarek-Muszę iść.-pośpiesznie wstała, ubrała chłopca i nas przytuliła.
-Wpadaj częściej-powiedziałam uśmiechnięta. Dziewczyna nam pomachała i wyszła z domu. Odwróciłam się szybko do Mike'a, cmoknęłam go w usta i pobiegłam do jego biura.
-Gwiazdko?
-Biorę czeki i kartę kredytową. Wydam tyle ile będzie potrzeba. To bardzo ważne.-powiedziałam do mężczyzny stojącego w progu.
-Dlaczego?
-Nie pamiętasz listu? Napisała, że nie ma pieniędzy. A teraz dlaczego tak szybko wybiegła? Bo nie chciała zaczynać tego tematu. Teraz będę za nią jechała i spróbuję ją przekonać do tego co jej zaoferuję.-uśmiechnął się i kiedy ja ubierałam płaszcz podszedł do mnie.
-Jesteś kochana-pocałował mnie namiętnie. Bardzo mi tego brakowało. 3 miesiące bez pocałunku... Zaczął stawać się bardziej żarliwy, a dłoń Mike'a zjeżdżała w dół brzucha i choć nie chciałam musiałam przerwać.
-Mike...
-Dobrze. Wracaj jak najszybciej-powiedział uśmiechnięty. Cmoknął mnie ostatni raz w usta i mnie puścił. Uśmiechnęłam się i wybiegłam z pokoju.
-Biorę Volvo!-krzyknęłam po czym wybiegłam z domu.

Piętnaście minut później, po szybkiej jeździe za taksówką Sophii dotarłam na starą dzielnice. Matka wysiadła, zapłaciła i skierowała się do drzwi starego i wyblakłego bloku. Szybko wyszłam z auta i pobiegłam za nią.

Zapukałam do drzwi z numerem 10. Nie dość, że niebezpieczna ulica, stary blok śmierdzący piwem i fajkami, to jeszcze piąte piętro. Westchnęłam.
Otworzyła mi dziewczyna. Była zdziwiona.
-Co ty tu...
-Nie będziesz tu mieszkała-przerwałam jej stanowczo.
-Ale...ja...nie ma innego lokum na które mnie stać...-powiedziała ze łzami w oczach i załamującym się głosem. Bez zastanowienia ją przytuliłam i masowałam po plecach. Odwdzięczyła go i wypłakała mi się w ramię.

Pomagałam pakować się Sophii, podczas gdy Jack spokojnie sobie spał. Koleżanka zgodziła się na wszystko. Pomimo wielkiego oporu. Załatwiłam jej mieszkanie na osiedlu Rose, zaraz jedziemy do Ikei i załatwiłam jej też prace kiedy skończy macierzyński. Została tylko jedna sprawa.
-Sophia?
-Tak?-zapytała pakując ubranka dziecka.
-Powiedz mi proszę. Kto jest tatą Jack'a?-przestała nagle pakować i usiadła na piętach.
-Nie wiem czy mogę powiedzieć-zaczęła nie patrząc na mnie. Wzięłam ją za rękę i głaskałam kciukiem wierzch jej dłoni.
-Możesz mi zaufać.
-Ale nie powiesz mu?
-Nie wiem nawet czy go znam.
-Znasz-potwierdziła.-Tylko nie przerywaj.
-Dobrze. Nikomu nie powiem-wzięła głęboki wdech i powiedziała:

-Nicholas Black.

#Mike

Jest 24.46, a Klariss'y jeszcze nie ma.
Bardzo się ucieszyłem kiedy dowiedziałem się, że to nie moje dziecko. Chciałem mieć je tylko z Ris, a z resztą z wszystkimi poprzednimi kobietami się zabezpieczałem.

Ubrałem się w piżamę i korzystając z tego, że nie ma nikogo w domu, bo gdzieś wyjechali nalałem sobie kieliszek wina.W zasadzie pojechali po Thomas'a. Do Australii. W szóstkę. Bez sensu, ale mogę przynajmniej spać z Klariss.

Kiedy kładłem się do łóżka usłyszałem otwieranie drzwi. To z pewnością n a r z e c z o n a. Uwielbiam wymawiać to słowo.
Zbiegłam na dół i zobaczyłem kobietę rozbierającą płaszcz.
-Hej-powiedziałem po czym ją pocałowałem. Odwdzięczyła pocałunek zagłębiając dłonie w moje włosy, przez co płaszcz upadł na podłogę. Przyciągnąłem ją jeszcze bliżej, a do pocałunku dodałem język.
Oderwaliśmy się od siebie zdyszani i uśmiechnięci. Ris miała zamknięte oczy.
-Muszę się napić-powiedziała po czym pociągnęła mnie w stronę kuchni. Usiadłem przy wyspie, a kobieta wyciągnęła z szafy Whisky. Nalała sobie do szklanki i wypiła jednym tchem. Potem następna i następna... Skończyło się na pięciu. I pustej butelce.
-Jaki ten świat jest porąbany.-zaśmiała się. Była pijana. I to bardzo.-Kupiłam jej mieszkanie. Kupiłyśmy wszystkie rzeczy do domu. Ubrania dla niej i dla Jack'a. I jestem szczęśliwa, że to zrobiłam. I wiesz co? Wiem kto jest ojcem dziecka-ciągle się na mnie patrzyła. Ale na to zdanie wstałem, bo byłem zszokowany.
-Kto nim jest?
-Twój brat.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro