Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*Plan króla


Rodział dedykowany Zmienna-

Kaszmir szukał przez jakiś czas brata. Nie żeby szczególnie go obchodził; ojciec mu kazał go znaleźć. W końcu ujrzał niskiego, chudego elfa o złotorudych włosach. Zastał go leżącego na drzewie. Itan odwrócił się ukazując swoje wielkie, brązowe, smutne oczy. Wydawało się jakby stanowił z rośliną jedność.

Blondwłosy elf jakoś nigdy nie miał szczególnie dobrej więzi z bratem. Traktował go normalnie, czasem ocenił jakiś rysunek, walnął poduszką, albo posiedział przy łóżku chorego. Ale zwykle ignorował, nie mieli o czym rozmawiać. Ich życia były zupełnie inne, Kaszmir chodził na lekcje łucznictwa, szermierki, jazdy konnej, przemawiania i polityki, miał masę przyjaciół, ukochaną i brak czasu na odpoczynek. Itan całymi dniami... nie robił kompletnie nic, przynajmniej w odczuciu swojego brata.

- Ojciec cię wzywa. - mężczyzna wskazał ręką na pałac ukryty pośród skał i zarośli. Tylko sprawne oko elfa, które widziało pałac wiele razy jest w stanie go dostrzec pośród drzew. Urokiem Wschodniego Boru jest to, że wszyscy którzy tam nie mieszkają; gubią się i umierają.

- Wiesz o co chodzi? - zapytał młodszy.

- Nie, ale w drzwiach wejściowych minąłem pana druida.

- Czyli zapowiada się ciekawie. - mimowolny uśmiech zagościł na piegowatej twarzy chłopca. Karagim-Ay - Druid Wschodni zawsze wiązał się z czymś ciekawym, a wśród elfów słynął z kłopotów... gdy byli mali często przyjeżdżał na tym swoim białym rumaku i rozdawał małym elfom zabawki lub słodycze. Czasem opowiadał historie o pięknych księżniczkach, groźnych potworach i... oczywiście, o mężnych rycerzach. Który chłopiec nie chciał być takim rycerzem?
I Kaszmirowi się to udało. Został dowódcą jednego z patrolowych oddziałów, niedługo pewnie będzie generałem całego wojska. Umie bezbłędnie władać mieczem i włócznią.
A Itan? A Itan zostanie tutaj, na drzewie.

Elfa chwytały za serce opowieści starca o smokach, innych elfach, krasnoludach czy nawet jakiś skrzatach. W nich zawsze był jakiś bohater. Czy to umięśniony krasnal z toporem, czy długowłosy elf z łukiem... zawsze było w nich coś fascynującego. Mieli własną iskierkę, charyzmę, pociągającą tłumy słuchaczy.
A Itan tego zwyczajnie nie miał.

Nie upolował niedźwiedzia, nie uciekł z więzienia Goblinów i nie zabił smoka.

Ostatnio udało mu się jedynie nie spaść z konia podczas treningu.

***
Ay siedział na wygodnym fotelu. Mrużył groźnie swoje skośne oczy, które i tak przypominały szparki. Pomarszczona twarz nosiła wiele lat wojen i doświadczenia życiowego. Jako druid szybko przybrał postać starca, jednak nabyta moc czarodziejska dawała długowieczność. Niewielu wie, że nie ma odrębnej rasy czarodziei czy czarownic. Magiczni rodzą się rzadko, jednak u każdej rasy stworzeń. Na posiedzeniach często widział czarnoksiężników krasnoludów, czarownice ludzi czy czarodziei druidów. Rzadko jednak zdarzał się elf lub goblin, który zostałby magicznym. Starzec poprawił swoje włosy, już gdzieniegdzie zaszyte siwizną, jak pajęczynką.

Choć Fherendil był tego samego wieku, na jego gładkiej, białej buzi nie widać było żadnej zmarszczki. Elfie czary... Oblicze króla było nadal młode i chłodne.

- Czy na pewno chcesz to zrobić? - zapytał w końcu druid, przerywając milczenie między... właśnie. Przyjaciółmi? Może kiedyś. Teraz praktycznie obcymi osobami. Patrzył na zupełnie nieprzewidywalną dla siebie osobę. Był prawie pewny, że Fherendil się nie zgodzi na jego propozycję,  tymczasem ten słysząc o możliwych zyskach, zgodził się od razu.

- Tak. Zali nie poniosę korzyści? Straty mnie nie zabolą... - Łyk czerwonego wina załagodził ból głowy i uciszył wyrzuty sumienia. Król niestety jeszcze je posiadał, co znacznie utrudniało wiele spraw. Bezczelnie się uśmiechnął, w oczach miał błysk szaleństwa, gdy widział przerażenie druida swoim brakiem skrupułów.

- Czy wiesz, królu że syn twój może zginąć podczas tej misji? - mężczyzna nie dawał za wygraną, męczył go swoim natręctwem.

- Tak... - w głosie pełnym arogancji dało się usłyszeć nutkę zirytowania. Jeśli miał posłać kogoś na śmierć ze swojego ludu...Itan był idealną opcją. Jeśli zginie, król będzie miał jeden problem więcej z głowy, jeśli nie zginie i przyniesie to zyski... równie dobrze. A najlepiej, gdyby umarł podczas wygranej misji.

Cóż znaczył dla niego ten bachor? Zupełnie nic. A, że akurat z jego królestwa Karagim-Ay chciał sobie wybrać elfa do swojej durnej misji, to już jego problem. Niech bierze dzieciaka i odejdzie.

***

Kaszmir wraz z bratem weszli do pałacu. Młodszy od razu chciał iść do ojca, ale książę go zatrzymał. Itan nie mógł znieść tej niepewności, chciał biec dowiedzieć się o co chodzi. Kaszmir nie patrzył na niego przychylnym wzrokiem.

- Zawżdy nie dbasz o siebie, nie powinieneś ukazywać się innym w takim nieporządku. - rzekł, jak zwykle uprzejmą i wyuczoną mową, jednocześnie patrząc na niego jak na robaka.

Elfy oczywiście dbały o wygląd i całymi dniami mogły czesać swoje włosy lub zażywać kąpieli. Ale nie ten rudzielec. On tego nienawidził!

Tak więc, nieprzyzwyczajony do jakichkolwiek zasad, Itan obejrzał swoje ubrania. Całe dni spędzał w lesie, samotnie czytając lub rysując, nie miał po co się stroić.

Rzeczywiście, na za luźnych rękawach koszuli książę miał ślady po wspinaczce po drzewach, włosy w nieładzie, twarz nieświeża.

- Idź się okiełznać - rozkazał krótko starszy elf.

- A co ja, dziki zwierz? - zażartował, jednak Kaszmirowi chyba nie spodobał się ów dowcip.

I przez chwilę wydawało mu się też, że niebieskie oczy jego brata są bardzo podobne do oczu Fherendila. Tyle, że te starsze były pozbawione jakiejkolwiek radości.
Czysty lód.

Wszedł na samą górę pałacu, na strych, aby przygotować się do spotkania z ojcem. W lato poddasze było gorące, w zimę lodowate. Tutaj pokoiki miała służba. No i on.
***

Ay i Fherendil czekali  na Itana  w zupełnej ciszy. Powoli sączyli wino z sadu przy Miratokyn. 

- Ekhem... - chrząknął druid przerywając milczenie. - ...Masz  gust jeśli chodzi o wina. - I pielęgnację włosów - dodał w myślach. Nic dziwnego skoro nie robi nic innego jak dbanie o siebie, o swoje szaty, o swoje wino, swój skarbiec i pierdzenie w stołki po zjedzeniu tej zieleniny. Nie poznawał dawnego towarzysza.

Władca kiwnął głową, nie trudząc się odpowiedzią. 

W tej chwili przybył Itan. Przy ogromnych, kamiennych wrotach sali tronowej wyglądał jak skrzat. Brakowało mu dumy i pewności siebie, wtapiał się wręcz w rosnący na ścianach bluszcz.
Czarodziej zacmokał jakby z troską.
Gdy ostatnio widział twarz Itana, była ona pełna słońca. Dziś, zupełnie szara, pozbawiona energii i radości.

- Dawno żeśmy się nie widzieli. - mruknął, gładząc długie, czarne wąsy. 

-  Sto lat temy Ayozar. - promienie odpowiedział rudy, zwracając się do druida pieszczotliwym określeniem starca "wujek". Gdyby był młodszy, przytuliłby się do mężczyzny. On jako jedyny go rozpieszczał w dzieciństwie. Uśmiechał się delikatnie...
Wyszczerzyłby się, lecz obecność Lodowych Oczu go krępowała.

-  Ba, nic się nie zmieniłeś! - zawołał starzec, choć smutna prawda była inna.
Widać było, że chłopak bardzo schudł. Cienie pod oczami świadczyły o nieprzespanych nocach. Przynajmniej na dłoniach i twarzy (tylko to było odkryte) wyglądał na kościotrupa. I tak chciał jego. Jego, jego i tylko jego. Znał serce tego dziecka.

- Za to ty, druidzie postarzałeś się. - uśmiechnął się Itan.
Czarodziej westchnął. Ach, te elfy. Zawsze szczere do bólu.
Król zmrużył złośliwie oczy. Jak raz zgodzi się z bękartem...
Kaszmir, który wrócił niedawno pokiwał głową. Wydawało się też jakby cały dwór i wszystkie drzewa zaszumiały cichym "To prawda".

- Przyjdźże do elfa, a zacznie ci wypominać twój wiek, panie! - udawał oburzonego. Nie było jednak czasu na łagodne pogawędki, koniec kwartału zbliżał się nieuchronnie. -  Przedstawiam więc resztę drużyny. - powiedział, otwierając drzwi magią, choć zwykle jej nie marnował... trzeba było jednak zaimponować dumnym elfom.

I oto do sali dumnie wkroczył mężczyzna w ślicznej, srebrnej zbroi, groźny krasnoludy o brązowej brodzie, zgrabna druidka, wyglądająca na córkę Karagima i drobny skrzat. Itan nigdy skrzata nie widział, chowały się w norkach i jaskiniach, unikając reszty świata. Chłopak czasem żałował, że nie urodził się skrzatem, idealnie na takiego pasował.

Elf z boku, skryty za bratem popatrzył na nowo przybyłych. Tu rzadko bywali goście...

Mężczyzna w zbroi musiał mieć królewskie pochodzenie, rudzielec był tego pewny. Ogolona, szlachetna, jasna twarz, szare poważne oczy i wąski, garbaty nos. Co chwila poprawiał brązowe włosy, Itan podobny nawyk zauważał u swojego przyrodniego brata. Dumna postawa i pewność siebie emanowały z człowieka, tak samo z krasnoluda. Choć był o wiele niższy, wyglądał na silniejszego. Jego kasztanowa broda i mysie włosy ukrywały większość twarzy, ale Itan zdążył zobaczyć jego czarne jak węgle oczy.

Prawdziwe wrażenie robiła kobieta, która weszła za nimi. Damy dworu i służące spoglądały na nią niechętnie, rzadko zdarzał się ktoś piękniejszy od elfek, a jednak za tą druidką oglądała się połowa mężczyzn zgromadzonych w sali tronowej. Nawet król zawiesił na niej wzrok zbyt długo, przez co ojciec dziewczyny chrząknął ostrzegawczo. Posiadający ukochaną Kaszmir udawał, że wcale nie patrzy, ale patrzył. Szerokie barki, wąska talia, opalona skóra i skośne, dzikie oczy. Jej pełna usta układały się w słodki uśmiech a włosy były równo przycięte do łopatek.

Najmniej uwagi przyciągał niepozorny skrzat, choć barwa jego włosów była bardzo wyjątkowa. To on zainteresował młodego elfa. Zielone włosy i skóra koloru szarego, jak glina. Miał też piękne, fioletowe oczy. Wydawał się bardzo nieśmiały i uciekał wzrokiem na boki, Itan podejrzewał co może czuć ten skrzat.

Rozpoczęły się rozmowy, każdy chciał poznać przystojnego wojownika, silnego krasnoluda i zjawiskową druidkę.

Kaszmir i Itan stali w kącie sali, choć młodszy miał ochotę podejść do zagubionego niziołka. Pierworodny syn Fherendila zaś wydawał się  być onieśmielony, co nie było do niego podobne.

- Gdzie jest? - zapytał wysoki człowiek, mając na myśli przyszłego towarzysza podróży, dużo o nim słyszał, zresztą elfy były zachwycające i nie mógł się doczekać go poznać. Zerkał 

- Tam. Stoi w rogu. - mruknął Fherendil. Król machnął ręką, nalewając sobie wina. Kolejna idiotyczna akcja Karagima, po co miał przywiązywać do tego choć odrobinę uwagi?

Krasnolud podszedł do Kaszmira.
- Witaj Itanie o przydomku Słaby. - zaczął.

- Wybacz, ale nie jestem Itan. Me imię brzmi "Kaszmir". Itan to mój brat. - tu elf wskazał ręką na właściwą osobę, stojącą tuż obok.

- Witaj, więc  towarzyszu wyprawy - krasnolud i czarodziejka niepewnie uścisnęli mu dłoń, jakby nie wiedząc czy mówią do właściwego elfa.

- Eeee... Przepraszam. Pewnie ktoś się w czymś pomylił. - zdziwił się chłopak. - Nie jestem zapewne osobą o którą wam chodzi. Nieprzyzwyczajony do takiej ilości atencji od kogokolwiek zaczerwienił się mocno.

- Nie wierzę. Wiem, że twoje wybory zawsze mają jakiś sens, ale tutaj go nie widzę. - szepnął do czarodzieja Harold, brunet który objął stanowisko lidera.

- Tak. - odpowiedział Ay, jakby nie słysząc pytania.

Wielki zgiełk zapanował na dobre w tej sali.

Co? Jak to?

On wybrany?

Ta-Ciota-Itan będzie towarzyszył komuś na wyprawie?

Przecież on wszystko to zepsuje...

A niech idzie, niech zginie!

- Milczeć! - ryknął król lasu. Zwykle przemawiał ze spokojną arogancją, dworzanie nie słyszeli jego krzyku. Teraz jednak potężny głos odbił się od kryształpwych ścian i dźwięczał jeszcze przez chwilę. - Itan idzie z nimi a wy zamiast się obijać macie przygotować mu konia i ekwipunek.

- Słucham?!

*****
Dzień wyjazdu nadszedł bardzo szybko.
Itan znał już imiona swoich kompanów. Krasnolud Aghed, czarodziejka Derieri, człowiek Harold i skrzat Lilium. No i oczywiście Itan...

Przygoda się zaczyna:)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro