Rozdział X
Pirackie okręty ruszyły wprost za ,,Zemstą Królowej Anny".
Czarne żagle na czele małej floty powiewały wypełnione mocnym podmuchem wiatru, a na pokładzie trwały przygotowania do ostatecznej bitwy o wolność na Karaibach.
-,,Przygoda" pójdzie ramię w ramię z nami na okręt flagowy, reszta zajmie się okrętami wsparcia- powiedział John.
-Ładować moździerze!- rozkazała Rosa, stojąca na mostku obok steru.
Piraci od razu zabrali się do roboty.
-Ostrzeliwujemy tylko okręty wsparcia z dystansu, ,,Inkwizytora" bierzemy na abordaż!- obwieścił O'Connel.
Bitwa zaczęła się. Z ,,Zemsty" wystrzelono śmiercionośne pociski, które z charakterystycznym i trudnym do opisania świstem wzleciały do nieba, ukrywając się przez chwilę między chmurami, a potem opadły z impetem przy okrętach wroga, powodując rozbryzgiwanie się wody i istny ,,taniec" statków na wodzie.
-,,Inkwizytor" idzie wprost na nas!- zauważył bosman.
Miguela Valadez nie odpuściłaby sobie tak pięknej bitwy w nadziei na osobiste przeciągnięcie ostrzem po gardle Johna i reszty piratów, tępiąc nieugiętych morskich rabusiów.
-,,La Venganza" (,,Zemsta) jest nasza!- kobieta dodała otuchy swoim marynarzom, odnosząc się do zemsty na piratach i statku flagowym piratów.
Potężne działa wysunęły się z furt, co wyglądało, jakby ,,Inkwizytor" dosłownie wyszczerzył zęby na zbliżające się okręty wroga.
Pirackie okręty wsparcia natomiast dobrały się do hiszpańskich fregat, które otłumione były przez wystrzał z moździerzy.
Miguela korzystała z dobrego dystansu i zasięgu, więc zaczęła osttzeliwać nadpływającą ,,Zemstę" i ,,Przygodę" z przednich dział jej liniowca.
Kule armatnie na szczęście chybiły, tworząc tylko fontanny wody, które zmoczyły piratów.
Nagle, zerwał się mocniejszy wiatr.
-Przygotować się do impaktu!- John krzyknął, łapiąc się mocno barierki przy relingu.
,,Zemsta" przyśpieszyła od tak porywistego powiewu, co wykorzystał bosman, trzymając mocno ster i manewrując tak, aby otrzeć się o burtę liniowca i wziąć go na abordaż.
To samo działanie przejęła Arabella.
Po krótkiej chwili okręty zderzyły się ze sobą, obcierając sobie z piskiem burty.
Hiszpanie nie mogli wykorzystać tej chwili na potężne salwy burtowe, bo zniszczyliby własny okręt, więc w ciągu dosłownie chwili musieli przygotować się na odparcie abordażu.
Piraci zarzucili więc liny i trapy, łącząc swoje statki i trzymając ,,Inkwizytora" w uścisku.
-Do broni! Odwagi, panowie! Wyrżnąć ich w pień!- krzyczała Arabella.
Piraci z ,,Zemsty" usłyszeli jej słowa.
-Róbcie co karze!- potwierdził John.
Wszyscy zaczęli plątać się po hiszpańskim pokładzie. Walka zrobiła się zacięta, kiedy jeden z okrętów pirackich, który akurat przepływał obok, ostrzelał rufę hiszpańskiej jednostki, niszcząc skupisko żołnierzy uzbrojonych w muszkiety.
Dosyć nietypowy obraz bitwy morskiej, w którym 2 okręty biorą na abordaż jeden potężniejszy, a dookoła ostrzeliwują się mniejsze.
Kiedy dym na pokładzie lekko opadł, oczom Johna ukazała się Miguela stojąca na mostku.
-Możesz się poddać i oddać mi swój okręt- powiedziała.
-Mogę... ale nie mam zamiaru- odparł.
-W takim razie wybrałeś drugą opcję- dodała.
Kobieta dobyła swoją bogato zdobioną szablę o cienkim, ale ostrym ostrzu i rzuciła się na Johna.
Ruchy Migueli w walce był bardzo szybkie i sprecyzowane, czym odparła atak Johna i wytrąciła mu szablę z dłoni.
Mężczyzna nie wiedział co zrobić, kiedy ta powoli podchodziła z wystawionym ku jego szyi ostrzem.
-Nie tak szybko...- odezwała się Arabella, stojąca wraz z Rosą za Hiszpanką.
Kobiety także celowały swoimi szablami w szyję, tym razem Migueli.
Valadez cicho zachichotała z pogardą.
W czasie, kiedy odwróciła się w stronę piratek, John szybkim ruchem poderwał szablę z pokładu, po czym zamaszystym ruchem, przejechał nią po dłoni Migueli, powodując na jej skórze ranę. To samo spowodowało, że upuściła ona swój oręż, co dało przewagę piratom.
Kobieta złapała się drugą ręką za krwawiącą ranę, jednak nie okazywała bólu.
-Liczycie na to, że teraz się poddam, prawda?- zapytała.
-Poddaj się i oddaj mi swój statek, tyle wystarczy- John sparafrazował jej wcześniejsze słowa do niego samego.
-Otóż nie dziś...- odparła, rzucając jakimiś małymi kuleczkami w pokład, które rozpyliły biały dym.
Hiszpanka była przygotowana na takie ewentualności, więc pozwoliło jej to na oślepienie przeciwników i ucieczkę w tłumie walczących między sobą marynarzy.
-Za nią!- krzyknęła Rosa, dostrzegając zarys kobiety uciekającej w stronę swojej kajuty.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro