Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział VII

-Będziecie tutaj przetrzymywani, aż do przybycia statku do Kadyksu- poinformowała Miguela, stojąc przy więziennej celi pod pokładem.
-Czy nie możesz nas po prostu zabić?- zapytał John.
-Nas? Chyba tylko ciebie, padalcu...- rzuciła Rosa.
Piraci zostali uwięzieni w zapyziałym kubryku na pokładzie ,,Inkwizytora".
-Rozkosznie razem wyglądacie... i tak samo będziecie razem wisieć na wspólnej szubienicy w porcie- stanowczo odparła Valadez.
Morze było niespokojne, z lekka wzburzone, a niebo pochłaniała mgła, która zaczęła się coraz szybciej rozrastać. Statek Migueli pędził wprost w nią, toteż rozległa się cisza. Każdy, nawet najmniejszy dźwięk był tłumiony przez potężny dębowy kadłub ,,Inkwizytora".
-Skąd nas znasz?- zapytała Rosa, przełamując chwilę ciszy.
-Przecież twój chłoptaś może ci wszystko opowiedzieć- Miguela zwróciła wzrok na palącą się lampę.
-John?- Rosa chrząknęła.
Mężczyzna tylko przełknął ślinę, kiwając głową na znak odmowy.
-Taki z ciebie tchórz?!- Valadez szybkim ruchem uderzyła w stalowe kraty.
Rosa jednak ani drgnęła, utrzymując tylko pokerową twarz. Najwyraźniej porywcze gesty i podniesiony głos po prostu na nią nie działały.
-Ale niech ci będzie, O'Connel... Kilka lat temu płynęłam wraz z ojcem z Portobelo do Maracaibo na pokładzie jego statku, hiszpańskiego galeonu wypełnionego po brzegi złotem. Mieliśmy dobrą obstawę kilku okrętów wojennych, a jednak to nie pomogło. Jednej nocy usłyszałam bicie dzwonu pokładowego. Okazało się, że płynęła na nas niewielka flota statków, nad którymi powiewały te okropne czarne bandery... Piraci... Ich statki były szybsze i minimalnie lepiej uzbrojone od naszych, więc rzuciliśmy się do ucieczki okrętem flagowym, gdy reszta zajęła się naszymi najeźdźcami. Kiedy już wypływaliśmy ze strefy bitwy, z dymu wyłonił się jakiś bryg z galionem czarnego ptaka. Był bardzo szybki i kiedy już mieliśmy oddać salwę burtową, odwracając burtę, ten wbił się taranem z tak dużym impetem, że zniszczył poszycie. Słyszałam tylko huk i wlewającą się wodę. Na pokładzie wrzało jak w ulu. Ludzie biegali, dobywając broni, a piraci zaczęli abordaż. Zauważyłam tylko swojego ojca, który krzyczał do mnie, żebym schowała się w kajucie. Kątem oka zauważyłam, że mój ojciec trzymał pod pachą jakiś niewielki kuferek z symbolem krzyża. I właśnie wtedy zaszedł go od tyłu Jakiś postawny pirat, blondyn. Z jego rękawa wystawało ostrze, które zbliżył do gardła mojego ojca. Krzyczałam, jednak jeden z oficerów prowadził mnie dalej w kierunku kajuty kapitańskiej. Nagle, na pirata, który przetrzymywał mojego ojca, rzucił się jeden z Hiszpanów, który uszkodził mu ostrze. Ten od razu dobył szabli i zaczął walczyć z nim, odtrącając mojego ojca, który w międzyczasie chwycił za sztylet u pasa i chciał zabić nim swojego oprawcę. I właśnie wtedy zjawił się nasz John... Podła kanalia wbiła mu ostrze szabli w plecy!- z oczu Migueli zaczęły płynąć łzy.
-Dobrze wiesz, że twój ojciec był zbrodniarzem. Nie dość, że zabijał Inków dla pozyskania złota, to jeszcze współpracował z Templariuszami- dodał John.
-Łżesz!- odparła Miguela.
-W takim razie, jak wpadłaś na nasz trop?- zapytała Rosa.
-Zajęło mi to dużo czasu. Musiałam się pozbierać i przede wszystkim dopłynąć o własnych siłach do Maracaibo, gdzie ta szuja była przetrzymywana, gdy Hiszpanie pojmali go. Latami zbierałam informacje i nowe tropy na jego temat. Musiałam się nieźle napracować, by stanąć w szeregach największych łowców piratów, ale kiedy już dostałam ten okręt, cały czas siedziałam wam na ogonie, śledząc każdy wasz krok, przebywając przy tym setki mil. Stwierdziłam jednak, że przypuszczenie ataku na okręt o czarnej banderze z czerwoną czaszką i kordami nie był złym pomysłem. Potem, zaatakowałam serce waszej rozpusty, czyli Tortugę. Wtedy już tylko czekałam, aż w pobliżu zjawi się nasz wielki bohater, który pokonał nawet Archibalda Ravena! Mimo iż jesteśmy w stanie wojny z Anglią, to jednak zawsze go podziwiałam za upór i dążenie do celu, ale kiedy gruchnęła wieść, że zabił go O'Connel, od razu stwierdziłam, że nie spocznę, dopóki nie schwytam tego pirata i nie postawię go przed oblicze sprawiedliwości- wyjaśniła kobieta.
-Statek na trawersie!- rozległ się głos jakiegoś marynarza z wyższego pokładu.
Hiszpanka od razu odskoczyła z miejsca, udając się po drewnianych schodkach na górę.
-Czyżbyśmy mieli towarzystwo?- zapytała Rosa.
-Czarna bandera! To piraci!- znowu obwieścił marynarz.
Rosa uśmiechnęła się, puszczając oczko do Johna.
-Co się szczerzysz?- rzucił nerwowo mężczyzna.
-Bo to wygląda, jak dobra okazja na małą ucieczkę- odparła.
Pirat patrzył się na Rosę z niedowierzaniem.
-Tak, na pewno... ten statek to pływająca forteca, która rozgromi każdą piracką łajbę- rzekł.
-Powiesz to Hiszpanom i señoricie Valadez, kiedy cię będą wieszać, bo ja nie mam zamiaru tu siedzieć- odparła Rosa, wyjmując z buta małą szpilę.
Kobieta użyła jej, by otworzyć zamek, w który ją wepchnęła i poruszała w nim.
-Miałaś to ze sobą cały czas?- zapytał John.
-Jeśli chcesz pomóc, to po prostu mi powiedz- kobieta rzuciła na niego zimne spojrzenie.
-W takim razie, czas na ucieczkę w wielkim stylu!- John uśmiechnął się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro