Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział IX

-Czy ciebie ostro pogrzało?!- bulwersowała się Arabella, stojąc przed Johnem na pokładzie ,,Zemsty".
-No może i tak, ale to jedyne wyjście- odparł, unikając wrogiego spojrzenia kobiety.
-Mój statek?! Moje jedyne dziecko?!- dodała Drummond.
-Oj tam, od razu dziecko... nie przesadzaj...- uspokajał ją John.
Plan Johna był spontaniczny, jednak opierał się na wprowadzeniu Migueli na mieliznę i umieszczenie na statku Arabelli podpalonego prochu, który wysadzając jej okręt, zniszczyłby także jednostkę Hiszpanów, oczywiście uprzednio umieszczając całą załogę ,,Przygody" na ,,Zemście".
-Jesteśmy o krok od zniszczenia najgroźniejszej łowczyni piratów, to musi się udać- ponaglała Rosa.
Arabella stała chwilę zamyślona.
-Nie wątpię, ale zawsze może pójść coś nie tak... poza tym, mają uzbrojony po zęby okręt wojenny, najlepszy we flocie, a w każdej chwili mogą zjawić się posiłki wysłane z Kadyksu...- powiedziała.
Chwilę zamyślenia przerwał majtek na bocianim gnieździe.
-Żagle na horyzoncie!- krzyknął.
Kiedy wszyscy piraci odwrócili wzrok w kierunku lekko uszkodzonego ,,Inkwizytora", obok niego zaczęły wyłaniać się hiszpańskie okręty wojenne.
John szybko dobył lunety.
-Siedem fregat...- wydusił z siebie.
Piraci stanęli jak wryci. Patrzyli się w ciszy na siebie, nie wiedząc co powiedzieć.
Nastała kompletna cisza, w której słychać było tylko obijające się o burtę fale.
,,Zemsta Królowej Anny" i ,,Przygoda" stały obok siebie ze zrefowanymi żaglami naprzeciw siedmiu fregatom i okrętowi liniowemu Migueli Valadez, które dzieliła odległość około jednej mili morskiej.
-Nie damy im rady... to koniec- wykrztusiła z siebie Arabella.
Nikt nie zaprzeczył.
Marynarze obserwowali tylko, jak na pokładzie statku Migueli marynarze dokonują ostatecznych napraw. Wiedzieli, że po skończeniu, cała eskadra ruszy wprost na nich bez zamiaru okazania łaski.
John zerwał się z miejsca, wchodząc na mostek i stając przed sterem.
-To nie was ścigają, ale mnie i ,,Zemstę"... może to niezbyt śmiały pomysł z mojej strony... uciekajcie na pokładzie statku Arabelii. Musicie się wszyscy ratować!- krzyknął.
Wszyscy popatrzeli na kapitana ze smutkiem.
-John... tyle razem przeszliśmy... wszyscy... to nie może być koniec- Rosa wypaliła.
-To jedyne wyjście. Ratujcie się- ponaglał John.
Między załogą zawrzało. Bosman nie wytrzymał i zabrał głos.
-Cokolwiek się zadzieje... zostaję z O'Connelem!- krzyknął, uderzając ręką w drewnianą poręcz.
Mężczyzna stanowczym ruchem przeszedł między piratami i dołączył do swojego kapitana na mostku.
-Skończymy to razem... choćby nie wiem co...- dodała Rosa, stając przy Bosmanie.
-A także i ja!- wrzasnęła Arabella, unosząc do góry szablę na znak solidarności.
Kiedy załoga zauważyła ten entuzjazm, jeden z marynarzy zaczął coś cicho mówić.
-Jestem z kapitanem!- powtórzył nagle głośniej.
-Ja też!- powtórzył kolejny.
John widząc te chęci, poderwał swój kordelas zza pasa.
-Dzisiaj jesteśmy piratami z Karaibów! Niech żyje wolność!- krzyknął, wyciągając swój oręż ku górze.
-Aj! Aj!- wiwatowała radośnie załoga.
John spojrzał w górę, na czubek swojego kordelasu, zauważając przy tym powiewająca na maszcie czarną banderę z czerwoną czaszką i kordami.
-Panowie... nie wymagam od nikogo więcej, niż to, na co was stać... ale widzę, że wiatr jest po naszej stronie. Nic więcej nam nie trzeba!- krzyknął radosnym głosem.
-Aj!- wszyscy jednogłośnie potwierdzili.
-Szykuje się ostatnia i decydująca bitwa- dodała Rosa.
-Wszyscy na stanowiska! Przed nami wielka chwała!- wcięła się decydującym głosem Arabella.
Załogi obu statków od razu zabrały się do roboty, przygotowując takielunek i działa.
Nagle, na maszcie ,,Zemsty" usiadła papuga.
John zwrócił na to uwagę, ponieważ żaden z jego załogantów, ani tych od Arabelli, nie posiadało takiego ptaszyska, a to nie mogło być możliwe, aby tak daleko od lądu znalazła się właśnie papuga.
-Widzicie? To dobry znak!- John pokazał na ptaka szablą.
W tej samej chwili, odezwał się także majtek.
-Czarne bandery na rufie! To czarne bandery!- krzyczał radośnie.
Piraci na mostku od razu zwrócili wzrok za siebie.
-To nasi! To piraci!- ucieszyła się Rosa.
Ku ,,Zemście" i ,,Przygodzie" płynęło kilka okrętów, w tym galeonów wojennych i skradzionych Holendrom eastindiamanów z powiewającymi na masztach mocno czarnymi flagami.
-Mamy wszystko, czego nam trzeba... Wszyscy do dział! Żagle w górę! Idziemy wprost na Hiszpanów!- rozkazał John.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro