Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział II

Był już wieczór. Słońce zaszło, a na niebie rozszalała się burza, jednak bez opadów deszczu. Morze było jednak nadzwyczaj spokojne.
-Rosa! Podejdź na chwilę- zawołał w kajucie John.
-No i co się drzesz... przecież tu jestem- odparła.
-Ten jeden rysunek wydaje się bardzo ciekawy- powiedział mężczyzna.
-Co masz na myśli?- zapytała.
-Widzisz, to pewnego rodzaju bardzo duży moździerz o bardzo precyzyjnej trajektorii lotu pocisków- wyjaśnił.
-Ty w ogóle wiesz, co właśnie powiedziałeś?- rzuciła sarkastycznie.
-Ha... ha.. ha...- odparł.
-No, ale do rzeczy- dodała.
-Możemy założyć podobne, tylko mniejsze na ,,Zemście". To bardzo potężna broń, nawet na morzu- sprecyzował.
Rosa zdawała się myśleć nad tym pomysłem, jednak wiedziała, że jest bardzo dobry, zważywszy na lepsze zbrojenia statków wroga.
-A masz jakiś plan, kto i gdzie nam to zrobi?- zapytała.
-Znam jedną osobę, ale mieszka w Baracoa. Zna się na wytwarzaniu broni palnej, zwłaszcza armat każdego rodzaju. Jeśli dostarczymy mu plany, powinien się zgodzić- wyjaśnił.
-Ale wziąłeś pod uwagę to, że to hiszpański port, a jak dobrze mi się zdaje, to nasza reputacja w tym kraju chyba nie jest za dobra- Rosa zwróciła uwagę.
-W takim razie musimy przejąć jakiś hiszpański okręt!- uśmiechnął się John.
Nagle, z bocianiego gniazda rozległ się głos marynarza.
-Statki na horyzoncie!- krzyczał.
Rosa i John wybiegli na pokład.
-No i masz!- ucieszył się, spoglądając przez lunetę.
-To hiszpańska fregata- powiedział bosman.
-Szczęściarz...- Rosa pomyślała pozytywnie o Johnie.
-Podchodzi ostrym kursem na nas!- krzyknął jakiś pirat z forkasztelu.
-Chcę mieć ten statek. Do dział! Ładować kartacze i szykować trapy!- rozkazał John.
Załoga zaczęła się uwijać z wydanym rozkazem. Jedni zaczęli refować żagle, jeszcze inni wytaczali naładowane działa, a parę innych osób złapało za pistolety skałkowe, trapy i haki do abordażu.
,,Zemsta Królowej Anny" płynęła z pełną prędkością ku fregacie wroga. Jej czarne żagle łopotały na wietrze, a czarna bandera dodawała załodze odwagi.
W międzyczasie, hiszpański okręt wykonał obrót, odsłaniając lepiej widoczną część prawej burty.
-Ognia z przednich dział!- rozkazał John.
Armaty na dziobie wystrzeliły w kierunku fregaty. Pociski uderzyły w burtę, blisko barierek, co spowodowało parę dziur w pokładzie i to, że siła uderzenia wyrzuciła do wody kilku Hiszpanów.
-Nie możemy go za bardzo uszkodzić- powiedziała Rosa.
-Przygotować się do zderzenia!- ostrzegł swoją załogę John, kręcąc sterem.
,,Zemsta" zaczęła się obracać i jeszcze bardziej nabierać prędkości. Po krótkiej chwili, otarła się o burtę wrogiego okrętu. Niektórzy piraci i Hiszpanie upadli od siły uderzenia. Pisk, jaki spowodały tarte o siebie deski kadłubów były bardzo nieprzyjemne dla ucha.
-Do ataku!- krzyczeli piraci.
Hiszpanie zaczęli wkraczać na poklad ,,Zemsty", uzbrojeni w szable i pistolety.
-A ty gdzie?- Rosa zatrzymała Johna, który zaczął odbiegać od steru.
-Muszę pokonać ich kapitana, wtedy poddadzą okręt- wyjaśnił, wyjmując z pochwy u pasa swoją szpadę.
John przeskoczył przez barierkę na mostku, po czym zniknął w wydobywającym się palących się żagli fregaty dymie.
-Jak zwykle...- pomyślała Rosa.
-Wróci, jest bardzo sprytny- pocieszył ją bosman.
Tymczasem, na pokładzie trwał istny bój.
-Rafy!- krzyczał pirat na bocianim gnieździe.
Przed złączonymi linami i trapami okrętami znajdowały się skały, które wystawały z wody.
-Jeśli którykolwiek statek zostanie uszkodzony, to z planu nici!- wystraszyła się Rosa.
Bosman szybko złapał za ster i mimo ,,podwójnego statku", zaczął manewrować rafy. Na początku szło bardzo mozolnie, po czym jednak ,,Zemsta" została poderwana przez wiatr i ciągnąc hiszpańską fregatę, statki uniknęły kolizji z rafami.
Księżyc, który oświecał pole bitwy, nagle zniknął za ciemnymi chmurami, powodując, że jedynym światłem były zapalone pochodnie na pokładzie i lampy na rufie.
Rosa zaczęła się martwić o Johna.
-Bosmanie, pilnuj steru, idę po niego- powiedziała Rosa, przeskakując w kłęby szarego dymu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro