Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział VIII

-Uwijać się! Raz, raz! Pełne żagle!- krzyczała Miguela, stojąc przed sterem.
,,Inkwizytor" nabierał prędkości. Jego wielkie, białe żagle łopotały na wietrze, a złoty galion był podmywany przez falującą wodę morską.
-To galera! Idzie wprost na nas!- słychać było z bocianiego gniazda głos majtka.
Czarna bandera powiewała nad statkiem, na którym wrzało jak w ulu.
Na jego pokładzie pojawiła się jakaś kobieta o ciemnych włosach i dużym kapeluszu z piórem.
-Kapitan Drummond na mostku!- obwieścił pierwszy mat.
Arabella była wciąż w formie, a zwłaszcza jej statek, który dawniej należał do samego Williama Kidda.
-Nacieramy na pełnej prędkości!- rozkazała.
Galera ,,Przygoda", bo taką nazwę nosiła łajba Drummond, przebijała fale z zawrotną prędkością. Jej wiosła uderzały w wodę i tym bardziej napędzały okręt.
Tymczasem John i Rosa zdążyli otworzyć więzienną celę i wydostać się z niej.
-Nadal nie wiem, jak ci się udałi to zrobić... ale niech będzie. Przynajmniej jesteśmy wolni- powiedział John.
-Nie narzekaj, tylko myśl, jakby się ulotnić z tego statku- odparła Rosa.
Pokład więzienny był opustoszały, oprócz tylko jednej celi, w której siedział stary i skrępowany mężczyzna o siwej brodzie.
-Mogę być wam przydatny...- odchrząknął pod nosem.
Piraci spojrzeli się na siebie.
Jakiś starzec mamrotał coś pod nosem, ale jednak był uwięziony, a pomoc ze strony Arabelli nadpływała coraz szybciej.
-Nie ma co, trzeba go uwolnić- zauważyła Rosa.
Kobieta podeszła do celi i wykonała ten sam ,,zabieg", dzięki któremu udało się oswobodzić jej i Johnowi jeszcze chwilę wcześniej z własnej celi.
-Jestem ci po stokroć wdzięczny, panienko- odparł starzec.
Nagle, galera uderzyła z impetem o dębowy kadłub ,,Inkwizytora". Drewniane części poszycia zaczęły skrzypieć i drgać.
-Do abordażu!- krzyczała Arabella.
Cała piracka załoga poczęła przeskakiwać na pokład wrogiej jednostki i od razu dobywając broni, zaczęli walczyć z Hiszpanami.
Miguela stanęła przed sterem i z kamienną miną przyglądała się całej walce. Obok niej stało kilku żołnierzy uzbrojonych w muszkiety, którzy co chwila wypalali z broni do morskich rabusiów.
-Walczyć do końca! Odwagi!- krzyknęła Arabella, wyjmując swój kordelas zza pasa.
Abordaż wciąż trwał. Marynarze walczyli zawzięcie, aż do momentu, kiedy na horyzoncie pojawił się kolejny okręt.
-Żagiel na trawersie!- obwieścił majtek na bocianim gnieździe statku Arabelli.
John od razu dobiegł do jednego z zabitych Hiszpanów, po czym zabrał leżący przy ciele kordelas. Broniąc się przed wrogami, rzucił on szybko okiem na zbliżający się statek.
-To ,,Zemsta"! Moja ,,Zemsta"!- krzyknął.
Zza jego pleców wyskoczyła Arabella, która odparła atak hiszpańskiego żołnierza.
-Nie dziękuj- powiedziała do pirata.
W tym momencie rozległ się hukowy dźwięk wystrzału z moździerzy na pokładzie ,,Zemsty Królowej Anny".
-Wracać na ,,Przygodę"!- rozkazał John.
Piraci od razu rzucili się do przeskakiwania na pokład swojego okrętu.
Kiedy już Hiszpanie zaczęli ich gonić, z nieba wyleciały ogniste pociski, które z impetem uderzyły w pokład ,,Inkwizytora".
Potężny okręt liniowy zachwiał się na fali od tak mocnego obicia burty.
W tym czasie, ,,Przygoda" zdążyła się już odbić od burty wrogiej jednostki i znacznie oddalić w stronę ,,Zemsty Królowej Anny".
John wszedł po trapie do swojej załogi.
-Kapitan na pokładzie!- krzyknął bosman.
-Czeka nas ostateczna bitwa- zauważyła Rosa, wychodząc zza pleców Johna.
Cała załoga popatrzyła się na unieruchomiony okręt Migueli, który wciąż budził w nich grozę.
-Kapitanie, co teraz?- zapytał bosman.
John skierował wzrok na swoich piratów i statek Arabelii, po czym na jego twarzy pojawił się uśmiech.
-Powiedzmy, że mam plan... ale to wymaga ofiary...- odparł, akcentując ostatnie słowo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro