Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział IV

Tortuga płonęła. Nie cała oczywiście, ale była w opłakanym stanie. Jedno było pewne, ktoś przypuścił dobrze zaplanowany atak na beztroskie miasteczko portowe piratów.
,,Zemsta Królowej Anny" została zacumowana przy brzegu, po czym John i Rosa jak najszybciej dostali się na ląd.
Wszyscy mieszkańcy sprzątali pobojowisko i opłakiwali poległych.
-Co tu się stało?- zapytał jakąś starszą kobietę John.
-Duży statek nas zaatakował, kule latały wszędzie- odparła.
-Hiszpanie przypuścili atak na fort i miasto- wtrącił jakiś mężczyzna.
-Kiedy to było?- zapytała Rosa.
-Dwa dni temu- odparł.
-Przypuszczam, że był to okręt liniowy, bo tylko takim najlepiej szturmować fort...- powiedział John.
-Krwawa Inkwizytorka...- wyszeptała Rosa.
-Przy okazji, jak tu jesteśmy, musimy kupić jakiś mały statek i powiesić na nim hiszpańską flagę, żeby dostać się do Baracoa- powiedział John.
Piraci od razu poszli do stoczni. Niestety, większość statków była zniszczona, a na powierzchni wody unosiły się tylko ich resztki, jednak ostał się tylko jeden, mały slup.
-Okręt, jak narzenie. Bierzemy- powiedział John do stoczniowca.
Po uregulowaniu zapłaty, Rosa ponaglała, aby jak najszybciej wybrać się do Baracoa.
W międzyczasie, John poprosił bosmana, aby w razie kolejnego ataku, ma się oddalić ,,Zemstą Królowej Anny" do najbliższego portu przemytników.
Na slupie zameldowało się kilku marynarzy, w tym kapitan i jego kompanka.
-Panowie, plan jest prosty. Musimy dostać się do portu w Baracoa pod przykrywką hiszpańskiego statku kupieckiego- obwieścił O'Connel.
-John! John!- krzyczał jakiś mężczyzna, biegnąc przez nabrzeże.
-Coś zrobiłeś?- zapytała Rosa.
Mężczyzna obrócił się i rozpoznał wołającego.
-Henry!- krzyknął radośnie.
Był to ,,Trójpalczasty" Henry, który prowadził tutejszą tawernę.
-Miło cię w końcu widzieć, brachu!- rzucił Henry.
-Ciebie też- odparł optymistycznie John.
-Mam do ciebie wielką prośbę... Na wstępie mówię, że za tę fatygę dobrze ci zapłacę... Widzisz, od pewnego czasu nie otrzymyję dostaw z mojej plantacji. Obawiam się, że coś jest nie tak. Popłyń tam i sprawdź, co się stało. Swoją drogą, plantacja znajduje się w Zatoce Wisielca. To jak, pomożesz mi, druhu?- zapytał Henry.
-Masz moje słowo- zagwarantował John.
Po tym, gdy mężczyźni rozeszli się, John i Rosa weszli do kajuty kapitana.
-Cóż... jest... no... mniejsza- zauważyła kobieta.
-Tak... ale to ci chyba nie będzie przeszkadzać?- zapytał John.
-Liczyłam na większy luksus, no ale... z powodów przyczyn... może być- zażartowała.
John wyjął mapę i rozłożył ja na stoliku.
-Zatoka Wisielca znajduje się akurat blisko Baracoa, co pozwoli nam na skontrolowanie sytuacji na plantacji Henry'ego i przy okazji załatwieniu sprawy moździerzy- powiedział.
-Nadal tylko niepokoi mnie ta Krwawa Inkwizytorka... kim ona w ogóle jest? Przecież Inkwizycji już nie ma... chyba, że to pseudonim, a raczej tak... to pseudonim... no, ale nic. Najpierw zajmiemy się naszymi zadaniami, a potem ewentualnie ja spróbuję coś w tej sprawie zdziałać- stwierdziła Rosa.
Już parę minut później, piraci podnieśli żagle i wywiesili hiszpańską banderę, a slup opuścił port na Tortudze, zostawiając za sobą dymiące się jeszcze miasto i ,,Zemstę Królowej Anny".

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro