Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5. Gra online, Sybilla i słowo harcerza.

Perspektywa Adrienne

Siedzieliśmy właśnie w klasie, oczekując na przybycie nauczyciela. Atak Ashamelle zakończył się jakieś dwadzieścia minut temu, ale Marett nadal się nie pojawił. Może ukrył się gdzieś i ten rój biedronek go nie dosięgnął?

Ech, kto by go tam wiedział. Chłopcy, sami z nimi problemy. Jedni posługują się niezrozumiałym słowotokiem, inni przyprawiają cię o palpitację serca samym spojrzeniem, a kolejni to istoty zbyt zajęte Xboxem, aby zwrócić uwagę na cokolwiek.

Było już ponad dziesięć minut po rozpoczęciu lekcji, gdy nasz anglista raczył się pojawić z kubkiem zimnej kawy w ręce. Stary palacz, o przerzedzonych tłustych włosach spiętych w popielaty kucyk był żywym dowodem na to, że facet po czterdziestce powinien schować pseudomodne rurki głęboko do szafy. I pewnie miał zamiar obijać się kolejną godzinę z rzędu.

- Okay kids, - serio, dzieci? - today we're going to do something on exercise books. Do pages twelve and thirteen, and then write about your holiday. Any questions? - Stephen podniósł rękę. - No? Great.

Po czym włączył laptopa, nałożył słuchawki, zaczął wstukiwać coś na klawiaturze i klikać myszką. Na jego nieszczęście, urządzenie było podłączone do projektora i dzięki temu mogliśmy podziwiać całkiem przyzwoitą grę w jakąś strzelankę online.

Otworzyłam ćwiczenia i zaczęłam zastanawiać się nad zadaniem pierwszym, gdy nagle do klasy wpadł zdyszany Dupain-Cheng.

- So... Sorry for being late for lesson, teacher.

Ten tylko machnął ręką i kazał mu siadać. Chłopak spoczął na miejscu obok Alana i wyciągnął książki z plecaka. Wyglądał jakby przebiegł pół Paryża.

Wróciłam do jakże pasjonującego czasu Present Perfect. Eh, szczerze nie lubię tego przedmiotu. Wolę chiński. Języków azjatyckich o wiele fajniej się uczyć.

- Ty mały gnojku! - oho, pan Cressievé został zgromiony przez niejakiego TfoojSthory69. - Tak ci dupę skopię, że cię matka własna nie pozna! - zamilkł na chwilę. - A chcesz cwelu honorowo oddać litr krwi nosem? - ukradkowo spojrzał na nas.

Wszyscy bez wyjątku wpatrywali się w pana Davisa. Nawet Stephen i Mandy, którzy teoretycznie powinni się już uczyć na klasówkę z biologii.

- Eee... What are you staring at? Please, go back to doing your exercise books! - krzyknął i tym razem groził przeciwnikowi tylko na chacie. Używał tam wyrażeń, jakich wolałabym tutaj nie przytaczać.

- Ej, Drienne. Co ci wyszło w szóstym? - spytała Nina.

- Czekaj, sprawdzę... Ashamed - podałam jej prawidłową odpowiedź. - Prawie jak Ashamelle, ta dzisiejsza akuma.

- Okej, dzi... - zamyśliła się. - Chwila moment, skąd wiesz jak się nazwała? W TV nic nie było, a na miejscu ataku byłaś nieobecna...

O nie, znowu zaczyna coś podejrzewać! Szybko, szybko, szybko! Muszę coś wymyślić!

- Twój chłopak - odparłam zdawkowo.

- Co? - wyglądała na zdezorientowaną. - Co z nim?

- Jego blog, no wiesz... Złoto i diamenty jak chodzi o informacje, hehe...

Na szczęście Lahiffe postanowiła już nie drążyć tematu, a ja już rozpisywałam się o pasjonującym weekendzie, który spędziłam na wybrzeżu Oceanu Atlantyckiego.

***

Wróciłam do domu i natychmiast udałam się do mojej małej oazy spokoju. Odłożyłam szkolną torbę, dałam Plaggowi kolejny już krążek Camemberta i zasiadłam przed komputerem.

Uruchomiłam go, a na wszystkich trzech monitorach pojawiły się cudowne zdjęcia Biedrona, zbite w jeden kolaż oraz tu i ówdzie doprawione serduszkami.

Moje kwami twierdzi że to chore i niepokojące, ale ja wtedy odwołuję się do jego relacji z serem pleśniowym i mam względny spokój na parę godzin. O ile Ćma nie zaatakuje, wtedy muszę ruszyć tyłek.

Nie zdziwię się, jeżeli niedługo ktoś z zemsty za brak croissantów w piekarni zostanie zakumizowany. Złoczyńcy się staczają, ostatnio ktoś postawił sobie za cel zostanie Imperatorem i wkurzył się, gdy jego matka powiedziała mu że w żaden kosmos nie wyleci.

I tak oto powstał Darth Imperator. Akuma była wtedy zagnieżdżona w imitacji miecza świetlnego. Naprawdę niezła walka, mogłeś poczuć się jak Luke Skywalker albo chociaż mistrz Yoda.

- Adrienne! Koleżanka do ciebie przyszła!

- Dobrze Nathan, już idę!

Wyłączyłam urządzenie i ruszyłam do przedpokoju, skąd dobiegał głos asystenta mojej mamy. Okazało się, że czeka tam na mnie Nina z kilkoma wielkimi arkuszami papieru pod pachą.

- Siemano Drienne! - przywitała się ze mną wysoką piątką. - Idziemy do ciebie, prawda?

- Wróżbita Maciej się znalazł. Idziemy, Sybillo.

Ruszyłyśmy długimi pustymi korytarzami, w których dominowały biel i czerń. Ewentualnie w skrajnych przypadkach szarości. Gust kolorystyczny mojej matki nie zmienił się od czasu zniknięcia taty.

W końcu dotarliśmy do mojego pokoju.

- Wow, widywałam domy mniejsze od tego pokoju! - zdziwiła się moja przyjaciółka.

- Oj, no nie przesadzaj. Lepiej powiedz, czy masz - konspiracyjnie ściszyłam głos - to coś.

- Ale czy chodzi ci o to coś?

- Tak, dokładnie o to coś. Mam nadzieję że przyniosłaś tu również Sama Wiesz Co.

- Ale że Kamień Filozoficzny? - zapytała zakłopotana.

- Ech, nieważne. Po prostu mi to pokaż.

Mulatka pokiwała głową i rozwinęła jeden z arkuszy. Był to plakat z miłością mojego życia - Biedronem. Chłopak na nim został uwieczniony podczas przeskakiwania z budynku na budynek. Włosy błyszczały mu w promieniach zachodzącego słońca, usta rozciągnęły się w uśmiechu, a jego bicepsy były tak pięknie zarysowane, że człowiek nie mógł się powstrzymać od uniesienia kącików ust.

Na kolejnym był on na tle wieży Eiffla, następny przedstawiał jego i mnie pod postacią Czarnej Kocicy machający do obiektywu, jego twarz wręcz błyszcząca optymizmem i radością, a w fiołkowych oczach przeskakiwały mu radosne iskierki.

Jeszcze chwila i byłabym mokrą, zauroczoną plamą na podłodze, ale Lahiffe na szczęście (lub nieszczęście, sama nie wiem) zwinęła plakaty i powstrzymała mnie od upadku na podłogę spowodowane nadmiernym zauroczeniem.

- Adrienne, wszystko ok?

- Tak, pewnie - odparłam marzycielskim głosem. - A masz jeszcze to?

- Ja bym nie miała? Proszę cię dziewczyno...

I wyciągnęła z torby którą miała przy sobie figurkę akcyjną (z edycji limitowanej!) mojego zamaskowanego towarzysza. Podała mi ją z szelmowskim uśmiechem na twarzy.

- Wow, dzięki, dzięki, dzięki! - przytuliłam ją mocno. - Jak ja ci się odwdzięczę?

- Proszę cię - zachichotała nieco dziecinnie. - Spiknęłaś mnie z Alanem! Uznajmy że to ja muszę ci się odwdzięczyć.

Żartobliwie machnęłam ręką.

- No wiem, wiem, że ze mnie cudowna swatka - odrzuciłam włosy do tyłu.

***

Perspektywa Niny

Wracałam właśnie od Drienne, myśląc nad tym co mi powiedziała. ,,Ze mnie cudowna swatka". Miała na myśli to, że to dzięki niej chodzę z Alanem.

I właśnie wtedy zaczął mi chodzić po głowie pewien iście diabelski pomysł. A co jeśli to ja jej zorganizuję randkę marzeń? Z Biedronem?

Szybko wyjęłam z torby telefon, wpisałam kod i szybko weszłam w konwersację z moim chłopakiem na Messengerze.

Ty:
Masz może jakiś kontakt z Biedronem?

Skarbek❤😚:
Yyymmm... A po co ci? Chcesz mnie zdradzić z moim idolem?

Ty:
Alanie Cesairè, lepiej dla ciebie abyś się zamknął
Ty:
Typy w lateksie nieszczególnie mnie pociągają
Ty:
A od kiedy ty taki zaborczy, co😏?

Skarbek❤😚:
P R Z E P R A S Z A M
Skarbek❤😚:
Jasne że mam
Skarbek❤😚:
A dlaczego chcesz się z nim skontaktować?

Ty:
Wiesz że Adrienne jest w nim zaliczana

Skarbek❤😚:
😏😏😏

Ty:
*Zakochana

Skarbek❤😚:
No tak
Skarbek❤😚:
Ale co to ma do rzeczy?

Ty:
SŁUCHAJ I NOTUJ
Ty:
Adrienne jest zakochana w Biedronie, ale nie wiemy czy to uczucie jest przez niego odwzajemnione. Musimy to sprawdzić, a konkretnie to czy nasz kropkowany kolega kogoś ma. Jeżeli ma, to możemy spróbować spotkać ją z Marettem, bo on być może będzie zainteresowany Drienne. A jeśli nie, spróbujemy go (Biedrona) wkręcić w małą randkę niespodziankę z panną Agreste. Ona będzie szczęśliwa, ja będę szczęśliwa, ty będziesz miał materiał na bloga. Wszyscy zadowoleni, możemy już rezerwować miejsca na ślub, w tle gra harfa, a z nieba lecą płatki róż.
Ty:
Zrozumiałeś?

Skarbek❤😚:
...tak
Skarbek❤😚:
Rany, szybkość piszącej kobiety mnie przeraża

Ty:
Dobra, dobra
Ty:
Podaj mi ten kontakt jak już zrobisz research

Skarbek❤😚:
Załatwione kochanie
Skarbek❤😚:
Do jutra 😘

Ty:
Pa, do jutra 😘

***

Perspektywa Maretta

Akurat dzisiaj miałem patrol, więc przemieniłem się w moją nieco ulepszoną wersję. Wyskoczyłem z mojego małego balkoniku i pognałem po dachach, wspomagając się moim yo-yo.

Znajdowałem się właśnie w pobliżu dworca kolejowego Paryż Centrum, gdy usłyszałem z dołu głos mojego najlepszego przyjaciela.

- Emm... Biedronie! Biedronie, możemy pogadać?

Zeskoczyłem z kamienicy i stanąłem twarzą w twarz z mulatem.

- O, to ty Alan. Wołałeś mnie może?

Przytaknął gorliwie.

- Tak tak tak! Słuchaj, mógłbym przeprowadzić z tobą mały wywiad?

Byłem naprawdę mile zaskoczony tą propozycją. Dziennikarze już nieraz mnie o to prosili, ale co innego usłyszeć to z ust obcej osoby, a z ust przyjaciela, prawda?

- Ależ oczywiście! Może pogadamy w parku obok College Francoisa DuPonta?

- Jasne! Ale przecież to jakiś kilometr drogi stąd... - strapił się.

- Już o to się nie martw. Trzymaj się.

Nastolatek chwycił mnie za szyję, a ja zarzuciłem yo-yo na jakiś budynek i poszybowaliśmy wysoko nad miastem. W uszach szumiał mi wiatr i głośne ,,JUCHUUUUUUU!" złotookiego.

Po mniej niż dwóch minutach dotarliśmy na miejsce. Znaleźliśmy ławkę parkową i usiedliśmy na niej. Mój towarzysz wyciągnął z kieszeni spodni mały dyktafon i cały drżał z radości, tak mi się wydaje.

Nacisnął mały czerwony przycisk na urządzeniu i podniósł je na wysokość klatki piersiowej.

- Witajcie czytelnicy Biedronobloga! Tu ja, wasz ulubiony młody reporter — Alan Cesairè! I dziś trafiła mi się wyjątkowa okazja. Bowiem przeprowadzam wywiad z nikim innym, jak z Biedronem! Biedronie, czy mógłbyś nam zdradzić chociaż trochę jak wygląda praca superbohatera? - podsunął mi dyktafon pod nos.

- No cóż... - zmierzwiłem ręką włosy. - To przede wszystkim wielka odpowiedzialność. Trzeba zachować ostrożność, zimną krew i mieć zawsze plan zapasowy. Mam na myśli plan ,,B", plan ,,C" i tak aż do końca alfabetu.

- Właśnie, czy twoje bohaterskie obowiązki kolidują czasami z życiem prywatnym?

- Czasami rzeczywiście. Ale staram się to wszystko pogodzić i mam nadzieję że mi się udaje.

- Czytelnicy mojego bloga ostatnimi czasy zastanawiają się nad interesującą kwestią. A mianowicie, czy masz kogoś, no wiesz, na oku?

I tu mnie ma. Nie powiem mu że to Adrienne Agreste, ani nie powiem mu że nie zdradzę tego ,,bo nie".

- Heh... Aktualnie mam kogoś, ale nie mogę wam wszystkim zdradzić kto to taki. Przepraszam, ale wolę trzymać życie prywatne w tajemnicy.

- Jasne, rozumiem. To co, dziękuję bardzo za wywiad!

- To była czysta przyjemność.

Szesnastolatek wyłączył dyktafon i schował go z powrotem. Patrzył uważnie w moją twarz, wzrokiem przepełnionym czystą ciekawością.

- To co? Kto to jest? Możesz mi powiedzieć. Nikomu tego nie zdradzę, przyrzekam, słowo harcerza! I nie musisz się martwić, w młodości byłem dumnym młodszym drużynowym. Zdradzisz mi? Proooszę...

W tym konflikcie serce zwyciężyło z rozumem. To przecież mój przyjaciel, mam do niego zaufanie.

- To Adrienne. Adrienne Agreste.

*****

Słaby rozdział, ale chyba wytrzymaliście, hm?

ROZPACZLIWIE POTRZEBUJĘ POMYSŁÓW NA AKUMY I FANARTÓW, POMOCY.

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro