17. Pszczółka Maja, chrupki-duszki i talk show na Syberii.
Perspektywa Maretta
- Aha, lepszym tekstem rzucić nie mogłeś, co piłkarzyku? Już pewnie te piłki mają więcej komórek mózgowych od ciebie, a nie mają ich wcale!
Już od kilkunastu dobrych minut prowadziłem zaciętą walkę słowną z Foutballeurem. I co gorsza, zaczynały mi się kończyć riposty. W momencie w którym miałem zostać trafiony dzikim promykiem, ktoś odciągnął mnie na bok. Ej, chwila! Zrobił to za pomocą yo-yo, a ja przecież swoje mam przy sobie...
Zdumiony odwróciłem się i zobaczyłem Czarną Kocicę i jakiegoś blondyna w stroju łudząco przypominającym pszczołę. Przez chwilę pomyślałem ,,uff, pewnie Mistrzyni go przysłała", ale potem coś sobie uświadomiłem.
To ja miałem wybrać nowego Pszczelego Króla.
- Kocico! Co to za owad?
- Pszczeli Król! Nowy obrońca Paryża, dałam mu miraculum!
- Co? - zdziwiłem się?
- Gówno! - odkrzyknął mi antagonista, dumny ze swojej jakże dojrzałej a zarazem błyskotliwej odpowiedzi.
- Zjedz se równo!
- Przyjdź w niedzielę, się podzielę!
- Jesteś cham, żryj to sam!
Chłopak chwilowo zamilkł i całe szczęście. Miałem czas dokładniej przypatrzeć się nowemu pomocnikowi. Znałem już moce Grzebienia Pszczoły, samą biżuterię też zdążyłem zlokalizować. Czyli jednak to nowy bohater!
Na nasze nieszczęście ogarnął to także Foutballeur.
- E, Czerwona Pluskwo i Wyliniały Dachowcu! Co to za, ten no, wiecie, pszczółka?
Blondyn aż poróżowiał ze złości. Tupnął nogą niczym rozjuszony trzylatek i starał się przybrać na twarz wyraz grozy i spustoszenia. Starał się, ale coś mu nie poszło i wyglądał trochę jak malina w blond peruce.
- A czy ja ci wyglądam na jakąś pszczółkę?
- Tak, konkretnie na Maję!
- Argh! A ty... Ty to... Tania kopia Ibrahimovića!
Nie interesowałem się zbytnio piłką nożną, ale to chyba była jakaś spora obelga, bo złoczyńca poczerwieniał na twarzy bardziej niż nasz nowy pasiasty kolega. Wziął do ust gwizdek i trzykrotnie w niego dmuchnął. Wtedy wszyscy trafieni promieniem zwrócili się w naszą stronę.
- Rzuty wolne, moi drodzy! Szykujcie się, tanie robaki!
- A ja to co? Pies? - żachnęła się zielonooka.
- Nie, ty to tam kot. Do ataku!
Teraz wszyscy w piłkarskich ciuchach zaczęli z nadludzką siłą strzelać w nas piłkami (które, notabene, zaczęły się mnożyć). Żeby ich unikać, musieliśmy naraz kręcić bronią i robić normalne uniki. I jakby tego było mało, sam ich władca celował w nas stale swoimi promieniami.
- Ja tak dłużej nie wyrobię! - stwierdziłem. - Szczęśliwy Traf!
W rękę złapałem coś, co kształtem łudząco przypominało futerał na dokumenty. Zajrzałem do środka (na tyle na ile mogłem to zrobić jedną ręką) i zauważyłem... Czerwoną kartkę? Rozumiem że to piłkarze, ale to chyba ich nie powstrzyma...
Rozejrzałem się i starałem się wymyślić coś sensownego. Hmm... Pierścień Czarnej Kocicy, gwizdek Foutballeura, yo-yo Pszczelego Króla, kartka... Chyba już wiem!
Pokrótce wyjaśniłem partnerom co mam w planach zrobić, a oni przytaknęli z ulgą i zadowoleniem. Szczerze mówiąc, sam też miałem ochotę zakończyć tę walkę, bo ten przeciwnik był jednym z bardziej irytujących...
- E, piłkoświrze! Taki mądry jesteś, to przestań wysługiwać się cywilami i chodź na solo!
Jego duma (o ile takową posiadał) została najwyraźniej mocno urażona, bo ponownie zagwizdał i odwołał swoich popleczników. Wybiegłam naprzód i wyciągnąłem kartkę przed siebie niczym broń.
- A masz czerwoną kartkę, Foutballgłąbie!
On tylko zaśmiał się kpiąco.
- I ty chcesz mnie tym powstrzymać, chłopczyku?
- Nie - wzruszyłem ramionami. - Tylko cię zdezorientować - spojrzałem za niego znacząco.
Chyba zrozumiał ten jasny niczym słońce przekaz, bo sam też się odwrócił i zobaczył niebieskookiego.
- Żądlić! - krzyknął tamten, a jego broń jakby się powiększyła.
- Nie myślisz że się na to nabiorę, co?
Dmuchnął w gwizdek i skierował dłoń na chłopaka w żółto-czarnym kostiumie. Wtedy zza jego pleców wyskoczyła Kocica i krzycząc ,,Kotaklizm!" zderzyła dłoń z niebieskim promieniem. Wyglądało to imponująco, ale ważniejszym było że to zadziałało.
Blondyn korzystając z chwilowej dezorientacji piłkarzyka uderzył go swoją bronią, a tamten znieruchomiał. Posiadacz Miraculum Pszczoły uśmiechnął się zadowolony i zerwał z jego szyi gwizdek. Rzucił go mi, a ja cisnąłem nim o ziemię i na chwilę zamarłem.
Nie roztrzaskał się.
Spróbowałem go zdeptać, zgnieść w dłoniach, zniszczyć za pomocą yo-yo, Kocica uderzała go swoim kijem, ale siedlisko akumy nie rozpadało się!
- Co się dzieje? - zdziwiłem się.
I nagle mnie olśniło. Mistrzyni Fu opowiadała mi o tym ostatnim razem, kiedy u niej byłem. Podobno Wayzz wyczuł zwiększoną energię Nooroo, zupełnie jakby Pani Ciem znalazła Perłę Siły – kryształ pozwalający na zwiększenie mocy miraculum Motyla.
Każde z pięciu słabszych miraculów miało taką perłę. Miraculum Lisa miało Perłę Mnogości (większa liczba iluzji do wykorzystania), Pszczoły Perłę Jadu (można było unieruchomić więcej osób naraz), Żółwia Perłę Tarczy (ochrona dużo większego obszaru), a Pawia Perłę Cielesności (potężniejsze twory).
A wracając do kwestii Broszki Motyla, dzięki Perle Siły przedmiot w którym znajdowała się akuma, nie dawał się zniszczyć niczym innym, jak tylko bronią jednego z dwunastu zodiakalnych miraculów. Tylko jakiego?
Te rozmyślania przerwała mi jakąś postać, która wpadła z impetem do pomieszczenia. Wyciągnęła zza pasa nunchaku i zamachnęła się nim w stronę gwizdka. Rozległ się suchy trzask, a z czarnych okruchów wyleciała akuma.
- Pora wypędzić złe moce! - złapałem i oczyściłem pasożyta. - Nie wracaj na drogę zła, tym razem skończy się na upomnieniu!
Odwróciłem się z powrotem do tajemniczej postaci i natychmiast sobie przypomniałam co to za miraculum.
Postawny chłopak miał na głowie opaskę z przyczepionymi granatowymi rogami wołu, a jego twarz była ukryta za błękitną maską. W nosie miał on kolczyk w kształcie rogów byka ozdobiony drobnymi kryształkami. Jasnobrązowe włosy były potargane, a gdzieś spomiędzy nich wystawały uszy podobne do tych bawolich. Całe jego ciało pokrywał ciemnolazurowy kombinezon, a wokół bioder miał pasek, który z tyłu przechodził w ogon wołowy. Podeszwy butów były usztywniane, a za pasek było wetknięte sporych rozmiarów niebieskie nunchaku ze srebrnym łańcuchem.
- E, ty! Kim jesteś? - dociekał Pszczeli Król.
- Byk. Nowy bohater - chyba nie był gadatliwy.
- O. Gdybyś był kobietą teraz rzekłbym ,,ale z ciebie krowa". Ale że jesteś facetem i to bykiem, dlatego nie mogę.
Chłopak tylko nieznacznie uniósł brew.
- Aha. Żegnam.
Oddalił się, a my troje usłyszeliśmy ostrzegawcze pikanie klejnotów. Każde z nas udało się w swoją stronę.
***
Narrator
Byk wpadł jak burza do swojego lokum przez otwarte okno i szybko je zamknął. Podbiegł do drzwi i upewniwszy się że są zaryglowane, wrócił na środek pokoju.
- Niuu, odmień mnie.
Rozległ się lekki rozbłysk turkusowego światła, a z kolczyka w nosie wyleciało małe stworzonko.
Kwami było całe granatowe, z wyjątkiem rogów i oczu. Te pierwsze były w jaśniejszym odcieniu, a ślepka kolorem przypominały bezchmurne niebo tuż po burzy. Z obu stron łebka wystawały małe, jakby wole uszka, a całego wyglądu istotki dopełniał dłuższy od niego samego ogonek zakończony ciemnym pędzelkiem z futerka.
- Świetnie sobie poradziłeś! - pisnął Niuu podekscytowany. - Ale trochę przez to zgłodniałem... Gdzie masz rodzynki?
Jego nowy właściciel również poczuł głód i właśnie uspokajał żądający jedzenia żołądek sporą porcją chrupków-duszków z pobliskiego spożywczaka. Miał nimi zapchane całe usta, więc tylko wskazał dłonią na szufladę po jego prawej.
Małe stworzenie podleciało do skrytki i z trudem ją otworzyło. Wyciągnęło stamtąd małe pudełko pełne suszonych winogron i przeniosło się razem z nim na szafkę. Kwami otworzyło je i zaczęło zajadać się swoim przysmakiem, między jednym a drugim kęsem zagadując chłopaka.
- Jak ci się podobała transformacja? - chłopak uniósł kciuk w górę. - Super! Niektórzy moi poprzedni posiadacze strasznie się bali, że te rogi albo ogon im zostaną... A wogóle nie będzie ci przeszkadzało dostarczanie mi tych rodzynek i takie ciągłe ukrywanie tożsamości? - nowy bohater pokręcił głową w lewo i prawo. - Uff, to dobrze. Nie chciałbym być czymś w rodzaju balastu, rozumiesz...
Cała następna godzina upłynęła im na podobnych rozmowach. Jednakże żadne z nich nie wiedziało, że te przyjemne i relaksujące dla nich obu konwersacje niedługo dobiegną rychłego końca...
***
- Nathan? Nie udało się - mruknęła zrezygnowana Gabriela.
Brunet westchnął niezadowolony. Mimo że wysłali najlepszych i najbardziej zaufanych ludzi do Tybetu żeby odnaleźli Perłę Siły i znaleźli zaklęcie pozwalające na połączenie jej z broszką, to strażniczka miraculów przewidziała to wszystko i wysłała na misję Byka!
Mężczyzna potarł czoło w skupieniu.
- A tak wogóle, to jak wygląda teraz ta broszka? Wiesz, jakoś no... Na bardziej potężną?
Kobieta zdjęła swój ulubiony czerwono-biały fular i ukazała asystentowi nieco zmienioną biżuterię. Teraz miraculum było całe fioletowe; z wyjątkiem środka który wyglądał nieco jak diament.
- Przynajmniej coś. Nooroo? Jesteś głodny?
Małe przerażone kwami wyleciało zza blondynki i z nie takim znów lekkim niepokojem spojrzało na Sancouera. Od dawna wyczuwało coś niepokojącego w tym człowieku, ale nie potrafiło tego zdefiniować ani zdradzić swojej właścicielce.
- Tak. Trochę. Mógłbym prosić o troszkę jagód? - zapytał cicho.
- Chodźmy.
Ruszyli do jadalni, w której był już przygotowany przysmak dla małej istoty. W drodze niebieskooka z powrotem zawiązała pod szyją apaszkę i chwilę przedyskutowała z okularnikiem sprawę nowego pokazu mody w Moskwie.
- Ana Wasiliewicz! Nie przyjedzie, bo ważniejszy jest jakiś talk show na Syberii!? Nie, ja już nie wierzę w ten kraj wódką płynący... - zdenerwował się mężczyzna.
Na tę uwagę posiadaczka miraculum Motyla uniosła lekko kącik ust, co w jej przypadku było definiowane jako spory uśmiech. Nie była pewna czy dobrze robi, ponownie używając magicznej biżuterii.
Bo przecież ostatnia wizyta... Tak to chyba można było nazwać, u Emila... To wtedy doszła do wniosku że nie powinna więcej tego robić. Zagrażała sobie, otoczeniu i jedynej córce! Emil nie chciałby żeby niszczyła Paryż, nawet w dobrym celu.
Podobno dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Ano to ona chyba dziesięciopasmową międzynarodową autostradę tam buduje, no cóż.
- Ah, tak. A co z tą, no... Wiesz, ta z Sankt Petersburga.
- Ona będzie, całe szczęście. Oby tylko znowu połowa towarzystwa nie była zalana w trupa...
W końcu znaleźli się w wielkiej i pustej jadalni. Fioletowe stworzonko zajęło się pałaszowaniem owoców, a tamci dwaj znowu zawzięcie omawiali kolejny wielki plan na sukces. Nooroo i tak wiedział swoje – Mistrzyni nie podda się bez walki, a i wie więcej o tajemnicach miraculów.
Ale kolejna rzecz zwaliłaby zjadacza jagód z nóg, gdyby nie siedział. Usłyszał on bowiem, że chcą dołączyć do tej karuzeli śmiechu Duusu i Broszkę Pawia...
*****
Witam, witam!
I co? Kto by się spodziewał że dołączą do nich dwaj nowi superbohaterowie? (Cały lud: Myyy!)
Może jakieś spekulacje co do tożsamości Byka? Uwaga, w tym rozdziale ukryta jest wskazówka! I teraz już chyba wszyscy wiedzą, co to za jeden :''').
Jak wam się spodobał pomysł z tymi Perłami? Ja osobiście jestem zadowolona jak nie wiem co.
Pytania czy coś?
A, jeszcze jedno. Chcę was poprosić, żebyście napisali tu krótką recenzję tego ff. To jest; co wam się podoba, co nie, co chcecie abym rozwinęła... Zróbcie to, plz. Kocham wasze opinie XD.
To tyle, muszę iść jeść mandarynki, hehe.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro