Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15. Legginsy, resztka jedzenia i grzybki halucynogenne.

Perspektywa Adrienne

Nazajutrz w szkole nie mogłam się nie rumienić patrząc na Maretta. On chyba nie zwrócił na to szczególnej uwagi, sam chodził jakiś zamyślony. Na przykład na matematyce zupełnie nie mógł się skupić na wzorach... Chwila, do systemu wdarł się błąd.

Nikt nie mógł się na tym skupić.

Nauczycielka królowej nauk sama w sobie była powodem rozkojarzenia: stereotypowa feministka o różowych włosach, damskim wąsie i obwodzie talii będącego równocześnie miarą jej wzrostu. A do tego ubierała się w legginsy. Pudrowo różowe. W panterkę.

Nic dziwnego, że wszyscy oprócz Stephena i Mandy, przyjaciółki Kimbley, jechaliśmy na samych trójkach...

Ale na plastyce? On kocha ten przedmiot! A dziś tylko machnął od niechcenia pędzlem po płótnie i nie potrafił nic stworzyć, za skarby świata. Definitywnie nie chciał wczorajszego incydentu, samego spotkania i nie pozbiera się jeszcze długo... A to wszystko moja wina!

- Rany, nie widziałem takiej depresji od czasów Starożytnej Grecji. Moim właścicielem był Herakles, no i... Zgadnij przez kogo najważniejsze zabytki Olimpu już nie wyglądają tak dobrze, jak poprzednio. Biedny dopiero uczył się posługiwać mocami, a już rozwalił pół Akropolu! Po tym zmarł jego ojciec. Na serce, ale on stwierdził że to kara od bogów i jego wina. No i sam strzelił się w pierś Kotaklizmem, chyba myślał że to odkupi jego przewinienie czy coś. No proszę was ludzie, jesteście ślepi...

Rzuciłam mu groźne spojrzenie. Fakt, chciał mnie pocieszyć, ale mówił o tym całym Heraklesie i jego nieszczęściu jak o wczorajszym camembercie! A nie, on do sera odnosi się z większą sympatią, zapomniałam. Jednak Plagg niezrażony kontynuował.

- A ty tylko całowałaś się z chłopakiem, proszę cię! Większy kłopot miała Xiyi – Czarna Kocica z dynastii Ming w Chinach; ona i ówczesny Biedron mieli ze sobą dziecko, nadal nie znając swoich tożsamości! Potem oddali je bezdzietnemu cesarzowi, więc w królewskim rodzie płynie też bohaterska krew, haha!

- Mógłbyś czasami okazać nieco empatii?

- Mogłabyś czasami dać mi nieco więcej sera? - odparował.

- Ty myślisz chyba swoim żołądkiem. Wracaj do torby, idziemy na lekcje.

Posłuchał, a ja udałam się z powrotem na szkolny korytarz. Znalazłam klasę i weszłam do środka tuż przed dzwonkiem. Zaczęła się biologia, więc nie miałam czasu na myślenie o mnie i Dupain-Chengu. Zamiast tego skupiłam się na nauce o kwasie deoksyrybonukleinowym.

Koniec końców zadzwonił dzwonek a my niczym na skrzydłach wybiegliśmy na długą przerwę. Razem z Niną, Kimbley, Mandy, Nathalie i Ivanną udałyśmy się na stołówkę. Znalazłyśmy wolny stolik i zadowolone usiadłyśmy przy nim.

Każda z nas wyciągnęła drugie śniadanie; kanapkę z serem, wafle ryżowe czy kebsa z pobliskiej budki.

- No więc co tam u was, gerls? - zagaiła Nina. - Związek jakiś?

- Mhmmm... - wybełkotała Ivanna z ustami pełnymi tureckiego przysmaku. - Haa i Miichall thoo... Nhooo whieccie.

- O, ja również zdążyłam określić swój aktualny obiekt westchnień! - dorzuciła Mandy. - No, ja też w kimś kraszyję, czy jak to się mówi.

- Kraszuję kogoś - poprawiła ją Kimbley. - I co? Kim jest ten szczęśliwiec?

- Stephen. Tylko on tak umie samą swoją obecnością w pobliżu podnieść mi poziom endorfin w organizmie... - rozmarzyła się.

Spojrzałyśmy na nią jak na kosmitkę, a Le Chiên uśmiechnęła się lekko.

- Sprawia że Man czuje się szczęśliwa. Tyle się z nią przyjaźnię, że zaczęłam rozumieć takie sprawy - wzruszyła ramionami. - No co? Nie patrzcie tak na mnie.

- Ale powinnaś w takim razie mieć... No, lepsze oceny? - zdziwiła się Nathalie.

- Rozumiem, ale sama tego nie wiem - sprecyzowała. - A co z tobą, Pomidorowa? Jakiś seksiak na horyzoncie?

- N-no... Noiwiem, z-znaczy wiem nie, no nie wiem... A-le chyba podo-doba mi się Dpaiczen...

- Kto? - dociekałam.

- Marett... - wyjaśniła, a jej twarz przybrała kolor włosów. - On jest taki pomocny, no i kreatywny i miły... Rozumiecie chyba...?

Pokiwałyśmy głowami na znak zgody. No, moje przyjaciółki pokiwały, bo ja aktualnie doznałam olśnienia. A co jeśli Marett jest tak piekielnie nieszczęśliwy, bo jemu też podoba się Nathalie? Owszem, jest miła i sympatyczna, ale czemu w takim razie to on zderzył swoje wargi z moimi? Leci na dwa fronty, czy co?

Nie, to do niego niepodobne. A może po prostu chciał się... Pocieszyć? Ale po kim, ja nie słyszałam żeby z kimkolwiek chodził? Nie, nie, nie! Ja już chyba nic nie rozumiem! Po prostu uspokoję się trochę, zaakceptuję swoją samotność, potem wyjadę do Paragwaju, zmienię imię na Carlos i zamieszkam w domku na odludziu na spółkę z dziesięcioma kotami, ale bez Plagga, bo on wypominałby mi wszystko do końca życia. Tak. To chyba najlepsze, co mogę zrobić.

- Adrienne... Adrienne? ADRIENNE!

Krzyknęłam ze strachu, a kucharka spojrzała na mnie jak na resztę jedzenia w zlewie. Zdziwienie połączone z lekkim obrzydzeniem. Opamiętałam się nieco i spojrzałam na Ninę, która przed chwilą wydarła mi się prosto do ucha.

- Nina! Co ty do diaska robisz?

- To ty odleciałaś! Pytam cię o coś i pytam, a ty patrzysz w ścianę i mamroczesz pod nosem coś o Paragwaju i kotach. To nie może być zdrowe. Ale nieważne z tym, coś cię trapi że tak się zamyśliłaś?

- Nie, nic... Po prostu myślałam o pracy domowej z fizyki, no i tak jakoś wyszło...

- Eh, nieważne - ucięła Ivanna. - Wracając do tematu; czy ty i Biedron macie coś między sobą? Słyszałam o waszym, ekhm, spotkaniu w restauracji... - cholerny blog Alana. - Znasz jego tożsamość? Jest coś pomiędzy wami?

Chyba mur, chciałam jej odpowiedzieć.

- Eee... No wiesz... Rozumiesz, to chyba jest inaczej... Ale ty... No ten... - plątałam się niemiłosiernie.

Sytuację ,,uratował" huk dochodzący ze strony sali gimnastycznej. Po chwili, niczym triumfujący władca do stołówki wkroczył nowy pionek Pani Ciem.

***

Perspektywa Maretta

Obudziłem się dzisiaj rano z dziwnym uczuciem niepewności. Jakimś cudem dotarłem do szkoły całe dwadzieścia minut przed rozpoczęciem lekcji. DWADZIEŚCIA. Jak na moje standardy, to było coś na miarę nowoczesnego cudu świątecznego (co z tego że był maj)!

Wszyscy znający mnie patrzyli, jakby zobaczyli co najmniej zielonego słonia w kigurumi jednorożca. Ktoś nawet zrobił sobie ze mną selfie i wrzucił na Snapchata z podpisem ,,Czy ja śnię?" i wklejoną obok godziną, czyli za piętnaście ósma.

Cały dzień nurtowała mnie jedna myśl – czy teraz relacje między mną a Czarną Kocicą ulegną jakiejś drastycznej zmianie?

Dosłownie wszystko mi o niej przypominało. Alan ubrał koszulkę z kocią łapką, przez drogę przebiegł mi czarny kotek, nawet moja ułomna wena dołączyła do akcji dobijania biednego nastolatka! Bowiem na plastyce mieliśmy pracować z pastelami, wyciągnąłem z pudełka dwa przypadkowe i były to akurat czarny i zielony! Zirytowałem się i spytałem czy mogę użyć farb.

Nauczycielka się zgodziła, a ja chwyciłem za narzędzia pracy i zacząłem coś bezwiednie malować. Po parunastu sekundach spojrzałem na płótno, a tam podłużna czarna plama, a na niej zielone punkty! Zupełnie jak jej zniewalające oczy...

Nie, chwila, Marett, musisz się opanować! Pamiętasz co zrobiła gdy, no... Sam Wiesz Co się stało? Przeprosiła i uciekła. Czyli teraz cię nienawidzi.

Zajebiście, mogę wpisać do CV dodatkową umiejętność. ,,Nałogowo i z powodzeniem sprawiam, że kobiety mnie nienawidzą". Jak nic przyjmą mnie do agencji reklamującej jakieś pseudokosmetyki.

Na przerwie przed biologią postanowiłem uzgodnić coś z Tikki. Nie wiem czy moi rodzice teraz pieką ciastka z grzybkami halucynogennymi, czy dlaczego magiczne stworzenie było takie szczęśliwe od samego rana.

Udałem się do łazienki i zamknąłem się w jednej z kabin. Wypuściłem kwami spod kurtki, a ona wyglądała jakby coś przedawkowała. I nie, nie mówię tu o Apapie Noc w dzień.

- Tikki, czy wszystko gra? Od rana wyglądasz jak Claudè gdy dostanie nowy żakiet od Gabrieli Agreste. Co się dzieje? Mamy iść do Mistrzyni? Może ona pomoże?

- Nie, nie o to chodzi. P-po prostu, no ty i K-kocica, tto... Pfahahahahahaha! Ja tak nie mogę, jesteście... Hahahaha! K-kretynami! - wykrztusiła między salwami śmiechu. - I... I tak, wszystko ok-kej, miahahahahaha!

Postanowiłem nie wnikać i opuściłem łazienkę razem z dzwonkiem. Przed samą lekcją zauważyłem na korytarzu Adrienne i uśmiechnąłem się do niej słabo. Ona, ku mojemu zdziwieniu, zarumieniła się i nerwowo mi pomachała.

Czemu wszystkie moje znajome blondynki zachowują się tak dziwnie?

Na biologii uczyliśmy się o DNA, a po niej nastąpiła długa przerwa. Większość z nas ruszyła na stołówkę, ale ja udałem się do biblioteki, musiałem wypożyczyć lekturę. W szukaniu książki przeszkodził mi dziwaczny huk, który nadszedł gdzieś ze strony hali. Musiałem to sprawdzić.

Pobiegłem w kierunku tego podejrzanego hałasu, ale zatrzymałem się przy stołówce. Przez uchylone drzwi zauważyłem jakaś nienaturalnie wyglądającą postać na samym środku pomieszczenia. Akuma!

Szybko wbiegłem do łazienki i zamknąłem się w kabinie.

- Tikki, kropkuj!

***

Narrator

- Ćma?

- Tsa, gadaj Ptaszku. Co znowu, podałam ci wszystko co chciałeś wiedzieć?

Stukała paznokciami w obudowę telefonu. Nie dość że zgodziła się na to szaleństwo, zna tajemnice których nikt odkryć nie powinien, to jeszcze ten dureń śmie do niej wydzwaniać! Może jeszcze Chytrego ma przejrzeć, hm?

- Sprawdziłem tezę. Miałaś rację.

- Masz coś, czego nie wiem? Zaraz wraca ten frajer z krukiem na ręce, nie chcę się tłumaczyć z pogawędki z jakimś ptakiem.

- Mam już plan. Przekonałem Blondynę co do ponownego użycia, no sama wiesz... Już niedługo, właśnie wypuściła Dywersję w miasto - rozmówca zaśmiał się złowieszczo. - Jeszcze trochę, odzyska tego tam, jak mu było... Nieważne z tym, a potem wprowadzamy plan ,,Władca". I wszystko jasne.

- Aha. A co jeżeli ci dwaj dadzą radę? Nie zapominajmy...

- Dość - uciął poirytowany. - Nie dadzą, Ćmo. W razie co mamy jeszcze Broń Ostateczną. Temu się nie oprą.

W słuchawce dało się zarejestrować szumy. Potem trzaski, a to wszystko znikło tak nagle, jak się pojawiło.

- Ćma! Co to było?

- Musiało mi się przesłyszeć, że Krukoręki tu wlazł. Nieważne, pamiętasz chyba co stało się z Poprzednim?

- Jestem ubezpieczony. Blondi dała mi zabezpieczenie na taki wypadek, nie bój się. W razie co to San Francisco czeka, haha...

- Super. Ale moment, czy ty czasami nie mówiłeś że nie ryzykujesz jednym razem!? Dowiedziałeś się czegoś nowego, prawda? - zapytała zrezygnowana i załamana głupotą Ptaszka.

- Po trzech naraz człowiek nie wytrzyma. Wszystko wina tej pieprzonej klątwy. Cholerny cesarz.

- Ale ty używasz raz.

- Tak w razie co o tym myślę, idiotko! Nie myśl, że skażę się sam na śmierć, najpierw plan...

- Dobra, nieważne. Muszę kończyć - i rozłączyła się.

Do mieszkania wszedł wysoki chłopak, a ona fałszywie i zarazem słodko się uśmiechnęła.

- O, tak wcześnie wróciłeś, Jurij?

*****

Tadam! I co, macie podejrzenia co to za ,,tajny agent"?

Co ja mówię, jasne że macie.

Ja nie umiem w zatajanie spraw :'(.

Nieważne, potrzebna mi akuma. @kakokina777, przyzywam cię! Ale innymi też nie pogardzę, doncz łori.

Do nexta!

PS: zabrałam się już za special świąteczny 😏

PPS: #spoilerarlet głównym bohaterem będzie Gabryś i znajdą się tam małe nawiązania do Ebenezera Scrooge'a.

DOBRA, TERAZ JUŻ NA SERIO. PA <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro