Rozdział 4
Podeszliśmy pod dom. Otworzyła nam Nicka.
-O, to wy, wchodzcie- powiedziała i wpuściła nas. Wszedłem pierwszy omijając dziewczynę, za mną Jack. Nicka zamknęła za nami drzwi.
-Gdzie Jessy?- spytałem blondynkę.
-Wyszła do sklepu, zaraz wróci- poinformowała mnie.
Teraz o tym z nią nie rozmawiamy, potem. Kiedy już przyjdzie Jessy- szepnąłem do Jack'a. Chłopak popatrzył na mnie na znak, że się zgadza.
-Chcecie coś jeść, pić?- spytała nas Nicka.
-Ja nie- odpowiedziałem i rzuciłem się na kanapę.
-Ja też nie- powiedział przesłodzonym głosem Jack podchodząc do dziewczyny.
-No cóż- powiedziała równie słodko.
-Chyba, że mogę ciebie- dopowiedział chłopak.
-Możecie tak nie słodzić?- krzyknąłem do nich.
-Ciekawe co powiesz, kiedy przyjdzie Jessy- odburknął Jack.
-Wypchaj się- powiedziałem do niego i zamyśliłem się. Albo jest głupi i zapomniał o czym mamy z nimi rozmawiać, albo na tyle dobrze ukrywa to przed Nicką. Nagle usłyszałem otwierane drzwi. Odwróciłem się w ich stronę. Do pomieszczenia weszła Jessy. Stanęła zaskoczona w progu.
-Co wy tu robicie?- spytała.
-Przyszliśmy. A co, nie możemy?- spytałem sarkastycznie.
-No możecie...- delikatnie i nieśmiało się uśmiechnęła.
-Mamy do was sprawę- powiedziałem już bardziej poważnie, a Jack przytaknął.
-Jaką?- zdziwiły się dziewczyny.
-Wiecie... ostatnio zauważyliśmy, że nie jesteście... sobą- próbował odpowiednio dobrać słowa Jack.
-Nie rozumiem- zaprzeczyła Nicka.
-Trochę was znamy, ostatnio stałyście się... dosyć smutne...- tłumaczyłem.
-Naprawdę, nic się nie stało- powiedziała radośnie Jessy próbując ukryć ten smutek, który widziałam w jej oczach. Popatrzyłem na Jack'a dając mu znak, żeby wziął Nickę na spacer, chciałem zostać z Jessy sam na sam.
-Em... Nicka?
-Tak?- spytała dosyć niepewnie dziewczyna.
-Przejdziemy się?- spytał ją Jack. Nicka popatrzyła niepewnie na Jessy.
-Okay- powiedziała po namyśle. Jack wziął dziewczynę za rękę i wyszli.
-Jessy?- powiedziałem i poklepałem miejsce na kanapie obok mnie. Dziewczyna podeszła i usiadła, a ja popatrzyłem na nią błagalnie.
-Ja... Nie wiem jak to powiedzieć...- jąkała się dziewczyna.
-Powiedz powoli, co się stało, więcej nie wymagam...- prosiłem.
-To nie takie proste...- mówiła niepewnie.
-Pomyśl, ja poczekam, ale wytłumacz mi to...
-Dobrze...
Siedzieliśmy jakiś czas w ciszy. Jessy cały czas zastanawiała się co mi powiedzieć. Nie chciała kłamać, widziałem to, ale coś leżało jej na sercu. Patrzyłam w jej ciemne, brązowe oczy.
-Jeff... bo wiesz... chodzi o to... po około roku odkąd się rozstaliśmy z wami byłyśmy poza miastem... i tam...
*****
POLSAT! Wiem, jestem jebany leń i wgl gunwo ale myślałam że będę mieć więcej pomysłów. Ale teraz motywuje się i pzynamniej kilka rozdziałów napiszę żeby zakończyć tą książkę. Za to mam pomysł na kolejną (jak znowu nie będę pisać to możecie mnie zabic).
Pozdrooo ;D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro