Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

-Co ty tu robisz?- spytała dziewczyna i popatrzyła pytająco na nóż przyłożony do jej szyi. Oderwałem ostrze.
-Dlaczego nie zostawiłaś żadnej wskazówki, nie przyszłaś? Czemu mi to zrobiłaś?- wypytywałem ją. Dziewczyna nie odpowiadała. Nagle obudziła się Nicka.
-Co jest? Która godzina? Zaraz... Jack?! Jeff?! Co jest?!
-Jest koło 3 nad ranem, może pogadamy o tym później?- spytał Jack.
-Możemy się u was dzisiaj przespać?- zapytałem.
-Okey, chodźcie- Jessy zaprowadziła nas do drugiego pokoju. Tam spaliśmy.

Wstałem z łóżka koło 11. Jack'a już nie było. Zszedłem na dół. Jak kiedyś, wszyscy siedzieli już tam, a ja spałem. No cóż.

-Cześć- przywitalem się jeszcze nieprzytomny.
-No cześć...- odpowiedziała dziwnie nieśmiało Jess. Usiadłem obok wszystkich na dużej kanapie.
-Więc...- zacząłem.
-Mam propozycję- powiedział Jack nagle.
-Jaką?- zdziwiliśmy się wszyscy.
-Ja pójdę z Nicką na górę pogadać a wy zostaniecie tutaj co?- spytał?
-No dobra...- powiedziałem.

Jack i Nicka szybko poszli na górę. Między nami przez dłuższy czas panowała cisza. Jessy nagle zaczęła płakać.
-Ej, Jessy, co się stało?- spytałem przytulając ją do siebie.
-Tęskniłam, ale coś mnie powstrzymywało przed przyjściem...- znowu wylała strumień łez.
-Przecież nie jestem zły... nie płacz, Jessy...
-Przepraszam...

Po jakiejś godzinie Jack z Nicką zeszli do nas. Wspolnie postanowiliśmy, że przejdziemy się na spacer a potem do nas do domu. Dziewczyny chciały przywitać się z Jane, Ben'em i Sally. Były jeszcze w pożarach, więc szybko poszły się przebrać.
U nich "szgbko" oznaczało jakieś 45 minut. Razem z Jack'iem siedzieliśmy na dole i czekaliśmy na nie. Wkońcu zeszły.

Wyszliśmy z domu dziewczyn. Poszliśmy powoli do parku. Tam chwilę siedzieliśmy na ławce a potem nad jeziorem. Praktycznie wcale się nie odzywaliśmy.

Niedługo po tym poszliśmy do nas. Ustaliliśmy, że napierw ja z Jack'iem wejdziemy i zawołamy wszystkich na dół, a dopiero wtedy wejdą dziewczyny. Tak zrobiliśmy.
-Jesteśmy!- krzyknąłem z progu.
-Gdzie tyle byliście?- spytała zdziwiona Jane.
-Zaraz się dowiecie ale wszyscy mają przyjść tu na dół- powiedział Jack z uśmiechem na ustach.
-Ben! Sally! Chodźcie!- krzyknęła Jane.
-Po co?!- darł się z góry Ben.
-Zobaczysz!- po chwili zjawił się Ben a za nim Sally.
-Co się stało?- spytała Sally.
-Znaleźliśmy kogoś...- powiedział Jack a ja otworzyłem drzwi.
-No cześć- przywitała się wesoło Jessy.
-Jessy! Nicka! Jesteście!- krzyczała Sally przytulając dziewczyny. Ben i Jane byli mocno zaskoczeni.
-Ale jak to??? Gdzie, jak, kiedy?!- wypytywali.
-Długa historia- powiedzieliśmy w tym samym czasie z Jack'iem.

Aż do późna rozmawialiśmy o wszystkim, o czym mogliśmy. Prawie nie ruszyliśmy tematu rozłąki. Tych całych 3 lat. Jakby ich wcale nie było. Jakbyśmy widzieli się codziennie, a mimo to mieli wiele tematów do obgadania.

*****
Rozdział 2! Wiem, dosyć krótki jak na tak długi czas ale nie mam ostatnio weny na książkę :P za to czepiły się mnie wiersze, może nie pierwszej klasy ale jak na pierwsze takie są okey :D co wy na to żeby w innej książce zbierać moje własne wierszyki? :P wiem że mocno kombinuję ale piszcie w komentarzach. Do zobaczenia :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: