Rozdział 2
-Co ty tu robisz?- spytała dziewczyna i popatrzyła pytająco na nóż przyłożony do jej szyi. Oderwałem ostrze.
-Dlaczego nie zostawiłaś żadnej wskazówki, nie przyszłaś? Czemu mi to zrobiłaś?- wypytywałem ją. Dziewczyna nie odpowiadała. Nagle obudziła się Nicka.
-Co jest? Która godzina? Zaraz... Jack?! Jeff?! Co jest?!
-Jest koło 3 nad ranem, może pogadamy o tym później?- spytał Jack.
-Możemy się u was dzisiaj przespać?- zapytałem.
-Okey, chodźcie- Jessy zaprowadziła nas do drugiego pokoju. Tam spaliśmy.
Wstałem z łóżka koło 11. Jack'a już nie było. Zszedłem na dół. Jak kiedyś, wszyscy siedzieli już tam, a ja spałem. No cóż.
-Cześć- przywitalem się jeszcze nieprzytomny.
-No cześć...- odpowiedziała dziwnie nieśmiało Jess. Usiadłem obok wszystkich na dużej kanapie.
-Więc...- zacząłem.
-Mam propozycję- powiedział Jack nagle.
-Jaką?- zdziwiliśmy się wszyscy.
-Ja pójdę z Nicką na górę pogadać a wy zostaniecie tutaj co?- spytał?
-No dobra...- powiedziałem.
Jack i Nicka szybko poszli na górę. Między nami przez dłuższy czas panowała cisza. Jessy nagle zaczęła płakać.
-Ej, Jessy, co się stało?- spytałem przytulając ją do siebie.
-Tęskniłam, ale coś mnie powstrzymywało przed przyjściem...- znowu wylała strumień łez.
-Przecież nie jestem zły... nie płacz, Jessy...
-Przepraszam...
Po jakiejś godzinie Jack z Nicką zeszli do nas. Wspolnie postanowiliśmy, że przejdziemy się na spacer a potem do nas do domu. Dziewczyny chciały przywitać się z Jane, Ben'em i Sally. Były jeszcze w pożarach, więc szybko poszły się przebrać.
U nich "szgbko" oznaczało jakieś 45 minut. Razem z Jack'iem siedzieliśmy na dole i czekaliśmy na nie. Wkońcu zeszły.
Wyszliśmy z domu dziewczyn. Poszliśmy powoli do parku. Tam chwilę siedzieliśmy na ławce a potem nad jeziorem. Praktycznie wcale się nie odzywaliśmy.
Niedługo po tym poszliśmy do nas. Ustaliliśmy, że napierw ja z Jack'iem wejdziemy i zawołamy wszystkich na dół, a dopiero wtedy wejdą dziewczyny. Tak zrobiliśmy.
-Jesteśmy!- krzyknąłem z progu.
-Gdzie tyle byliście?- spytała zdziwiona Jane.
-Zaraz się dowiecie ale wszyscy mają przyjść tu na dół- powiedział Jack z uśmiechem na ustach.
-Ben! Sally! Chodźcie!- krzyknęła Jane.
-Po co?!- darł się z góry Ben.
-Zobaczysz!- po chwili zjawił się Ben a za nim Sally.
-Co się stało?- spytała Sally.
-Znaleźliśmy kogoś...- powiedział Jack a ja otworzyłem drzwi.
-No cześć- przywitała się wesoło Jessy.
-Jessy! Nicka! Jesteście!- krzyczała Sally przytulając dziewczyny. Ben i Jane byli mocno zaskoczeni.
-Ale jak to??? Gdzie, jak, kiedy?!- wypytywali.
-Długa historia- powiedzieliśmy w tym samym czasie z Jack'iem.
Aż do późna rozmawialiśmy o wszystkim, o czym mogliśmy. Prawie nie ruszyliśmy tematu rozłąki. Tych całych 3 lat. Jakby ich wcale nie było. Jakbyśmy widzieli się codziennie, a mimo to mieli wiele tematów do obgadania.
*****
Rozdział 2! Wiem, dosyć krótki jak na tak długi czas ale nie mam ostatnio weny na książkę :P za to czepiły się mnie wiersze, może nie pierwszej klasy ale jak na pierwsze takie są okey :D co wy na to żeby w innej książce zbierać moje własne wierszyki? :P wiem że mocno kombinuję ale piszcie w komentarzach. Do zobaczenia :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro