9.Mówi się trudno i płynie się dalej
Pov. Ivan
- Chłopcy nie kłóćcie się. - powiedziała Alice, a moje oczy wróciły do normalnego koloru. - Czemu jesteś zły?
- Nie powinnaś wychodzić z pokoju!
- Nie mogę wyjść nawet na spacer z bratem?- zapytała a mnie zatkało.
Że co proszę? Ten zapchlony zdrajca to jej brat? Nie uwierzyłbym gdyby nie to, że trochę podobieństwa między nimi jest.
- Z kim?- zapytałem zaskoczony.
To nie możliwe musiało mi się przesłyszeć, prawda?
- Z bratem.- odpowiedziała spokojnie.
- Od kiedy on jest twoim bratem?- zapytałem.
- Od wczoraj- odpowiedział kpiąco Alex.
- Nie ciebie pytałem- walnąłem na niego.
Złapałem Alice za rękę i zacząłem ciągnąć ją do jej pokoju. Przez całą drogę szłem naprawdę wkurzony a ona do tego jeszcze się szarpała. Gdy weszliśmy do jej pokoju rzuciłem ją na łóżko i zamknąłem drzwi na klucz.
Pov. Alice
Jaśnie pan najpierw ciągnął mnie przez pół domu do mojego pokoju a teraz mnie rzuca na łóżku i zamyka drzwi? Za kogo on się uważa?
- O co ci chodzi?! Czy już nawet nie można pogadać z bratem?!- zapytałam go rozgniewana.
- Skąd ta pewność że to twój brat?!- wykrzyczał.
- A ty nie wiesz kim jest twoja rodzina?!
- Wiem! Ale Alex to oszust i chcę cię wciągnąć w swoje gierki!
- Nie powinno się oceniać książki po okładce!
- Sama tak robisz a pouczasz mnie?! Dopóki nie dowiem się prawdy o twoim "bracie" nie wyjdziesz z tego pokoju!
Powiedział to i szybko wyszedł. Podbiegłam do drzwi i zaczęłam szarpać klamkę ale na próżno. Poszłam przebrać się w piżamę i położyłam się spać.
Wstałam o 9:00. Myślałam że Ivan tylko żartował z tym aresztem ale jednak nie. Na stoliku naprzeciw łóżka stała taca że śniadaniem. Westchnęłam i poszłam się przebrać. Założyłam białą sweterkową sukienkę. Miała długie rękawy przylegające do ciała oraz wszyte drobne perełki gdzie nie gdzie. Założyłam również delikatny złoty pasek by podkreślić talię oraz białe skarpetki. Nie zakładałam butów bo i tak nie mam dokąd iść. Uczesałam się w koka i wyszłam z garderoby. Podeszłam do stolika ze śniadaniem i miałam już zacząć jeść gdy usłyszałam znajomy mi głos:
- Co takiego zrobiłaś że masz areszt?
- Hej Mikuś dawno cię nie widziałam.- uśmiechnęłam się do mężczyzny stojącego przy drzwiach.
On popatrzył na mnie kpiąco.
- Ivan kazał ci powiedzieć żebyś popatrzyła przez okno. - powiedział wskazując na okno przy kanapie.
- Po co?- zapytałam zdezorientowana.
- A skąd mam wiedzieć?- powiedział wzruszając ramionami.
Podeszłam nie pewna do okna i wyjrzałam ale nic tam nie było. Gdy miałam już coś powiedzieć usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi i przekręcanego klucza. Odkręciłam się ale Mikusia nigdzie nie było. Uznałam że nie będę się tym przejmować i w końcu zjem śniadanie ale gdy tylko podeszłam do stolika na którym stało już go nie było. Bardzo się wkurzyłam i podbiegłam do drzwi:
- Jeśli ci życie miłe oddaj moje śniadanie!- wykrzyczałam zła.
- Przykro mi ale Ivan kazał mi je zabrać.- powiedział śmiejąc się.
- Ale nawet nie zdążyłam wziąć gryza- powiedziałam załamana.
- Mówi się trudno i płynie się dalej- zaśpiewał nadal się śmiejąc i odszedł.
Usiadłam załamana przy drzwiach. Po chwili jednak przypomniało mi się że przecież Mikuś nigdy się nie śmiał a tym bardziej śpiewał. Zaczęłam się zastanawiać co wprawiło go w tak dobry humor. Żeby zabić nudę poszłam dalej czytać książkę. O 14:00 przyszła Julia z obiadem dla mnie. Zaczęłam jej dziękować no bo w końcu mogę coś zjeść. Zaczęłam też pytać o dziwne zachowanie Mikusia ale powiedziała mi jedynie że dowiem się wszystkiego wieczorem od Ivana. Gdy zjadłam zabrała tace i wyszła. Nie rozumiałam dlaczego wszyscy są dziś dziwni. To znaczy Mikuś i Julia bo tylko oni mnie dziś odwiedzili. Gdy dochodziła 19:00 usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza i dźwięk otwieranych drzwi. I właśnie wtedy do pokoju wszedł...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro