7. Śmierdzisz
Nie mówiąc nic znowu zacząłem iść do pokoju Alice oczywiście ciągnąć ją za sobą. Gdy już tam dotarliśmy powiedziałem nadal zły:
- Idź się umyć... Śmierdzisz
- Że co?- zapytała zła.
Pov. Alice
Co on sobie myśli to że to jego dom to nie oznacza że może mówić mi takie rzeczy.
- Powiedziałem śmierdzisz idź się umyć albo chociaż przebrać.- wycedził przez zęby.
- Po pierwsze sam cuchniesz, po drugie myłam sie jakieś trzy godziny temu, a po trzecie moje jedyne ciuchy jakie mam to to co mam teraz na sobie i spodnie i sweterek które są w praniu więc jak mam się przebrać?!- wydałam się na niego co nie było dobrym pomysłem bo zezłościł się jeszcze bardziej.
Pov. Julia
Podeszłam do drzwi, z których dobiegała kłótnia i nacisnęłam na klamkę. Gdy weszłam kłócili się ze sobą i nawet nie zwrócili na mnie uwagi.
- Ivan czy ty nie wiesz, że nie krzyczy się na kobietę?- powiedziałam stając między nimi.
Był widocznie zły i zaczął walkę na spojrzenia, która była naszym rozwiązaniem każdego sporu. Miał pecha bo przegrał. Wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą z Alice.
- Nie martw się on jest trochę porywczy, ale jak się bliżej poznacie to się zmieni.- uśmiechnęłam się do niej a ona odwzajemniła mój gest.
- On jest idiotą powiedział, że śmierdzę!- krzyknęła nadal zła.
Nie rozumiałam o co chodzi, czemu on powiedział, że ona śmierdzi?
~ Czemu powiedziałeś jej, że śmierdzi?
~ Śmierdzi innym facetem a to niedopuszczalne rozumiesz?!
Ah czyli o to chodzi nasz Ivan po prostu jest zazdrosny. Zaczęłam się uśmiechać i trochę śmiać. Dziewczyna patrzyła na mnie pytającym wzrokiem więc powiedziałam:
- Mówiłaś, że nie masz ubrań tak?
- No tak.
- No to jedziemy na zakupy!- wykrzyczałam radośnie.
Ali szeroko się uśmiechnęła a potem posmutniała.
- Co się stało?- zapytałam zdziwioną jej reakcją.
- Czy ja wogóle mogę stąd wyjść?
- Zaraz wracam.
Ruszyłam do gabinetu Ivana. Mogłabym zapytać telepatycznie ale wtedy udałby że nie słyszy. Weszłam i od razu powiedziałam pewnym i stanowczym głosem:
- Zabieram Alice na zakupy.- chciałam już wyjść ale oczywiście on musiał się odezwać.
- Nigdzie jej nie zabierasz!
- Zabieram! Bądź spokojny nie pozwolę jej uciec a przy okazji musi mieć jakieś ciuchy, chyba że chcesz żeby śmierdziała tamtym facetem?
- Jeśli ucieknie...
- Ta ta nie żyje.
Wyszłam z gabinetu kręcąc głową. Weszłam do pokoju Alice i złapałam ją za rękę a potem zaczęłam ciągnąć ją do samochodu. Nie stawiała żadnych sprzeciwów nawet jak powiedziałam jej zasady jakich musi przestrzegać podczas zakupów.
Jakąś godzinę później byliśmy przed centrum handlowym. Weszliśmy do niego i zaczęłyśmy zakupy. Po dwóch godzinach chodzenia po sklepach i dobrej zabawy postanowiłyśmy zrobić sobie przerwę. Gdy byłyśmy w kawiarni i czekałyśmy na kawę podeszła do nas jakaś dziewczyna.
- Alice tutaj jesteś nawet nie wiesz jak długo cię szukaliśmy.- powiedziała z ulgą widząc moją towarzyszkę.
Pov. Alice
- Toni część- powiedziałam i przytuliłam dziewczynę.
Toni dosiadła się do nas, obie moje koleżanki patrzyły to raz na siebie to raz na mnie z pytającym wyrazem twarzy.
- Julia to jest Toni moja przyjaciółka, Toni to jest Julia...- w sumie nie do końca wiem kim ona jest więc co mam powiedzieć?
Na szczęście Julia widząc że nie wiem co powiedzieć dokończyła za mnie:
- Jestem Julia siostra przyrodnia jej chłopaka- gdy to powiedziała zatkało mnie.
Jakiego chłopka? Spojrzałam na nią pytającą a ona tylko wyszeptała - później. Po czym zaczęła rozmawiać z moją przyjaciółką. Ja przez dłuższą chwilę siedziałam myślą nad tym co powiedziała. Ocknęłam się dopiero wtedy gdy Julia zapytała:
- A co z resztą znajomych Alice?
- Dobrze. Krystian i Blanca za trzy miesiące mają brać ślub.
Spojrzała na mnie najwyraźniej obawiając się mojej reakcji, ale mi było to obojętne.
- Przekaż im moje gratulacje- rzekłam i wróciłam do picia kawy a one do rozmowy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro