3. Kochany Mikuś
Doszliśmy do kościoła. Nareszcie!
- Stój tu i się nie ruszaj- powiedział.
Machnęłam głową na potwierdzenie i biedny ufając mi wszedł do kościoła żeby wszystko zacząć. Na to se zaczynaj kochaniutki ale beze mnie.Szybko uciekłam z kościoła i ruszyłam do lasu (Co potem okazało się wielkim błędem). Biegłam ile sił w nogach. Wiecie musiałam wyrazie jakby zaczęli mnie gonić mieć przewagę. Biegłam tak przez chwilę aż miałam pewność że mnie nie znajdą. Chyba zapuściłam się trochę za daleko. Część lasu przy kościele była piękna jasna i zielona natomiast w tym miejscu co teraz jestem jest ciemno szaro i ponuro. Chociaż czekaj chwilę co to?Moim oczom ukazał się wielki budynek a raczej zamczysko. Obserwowałam je przez chwilę. Gdy miałam się odwrócić i ruszyć w dalszą drogę poczułam rękę na moich ustach a potem...potem była tylko ciemność.
~ No brawo dziewczyno ty to masz po prostu najcudowniejsze szczęście na świecie. Tylko go pozazdrościć. Nie dość że miałaś wyjść za faceta za którym nie przepadasz to teraz zostałaś porwana no brawo kurde.~
Nie wiem ile czasu byłam nieprzytomna i co się wtedy działo i chyba nie chcę wiedzieć ale no niestety nie umarłam i muszę wstać. Czy tylko ja uwielbiam łóżeczko i ono jest moją jedyną miłością ale niestety zawsze nam ktoś musi przeszkodzić. No ale wracając otworzyłam oczy i zobaczyłam że nie jestem w swoim pokoju.
~ No nie wierzę co za geniusz ~
~Dobra więc ruszyć się czy nie ruszyć oto jest pytanie. A może będę udawać martwą wtedy mnie zostawią w spokoju.~
- Obudziłaś się- zapytał jakiś nieznajomy głos
~ Nie opalam się... Chyba coś dziś że mną nie tak za bardzo się czepiam albo i nie~
- Yhy- wymamrotałam.
- To dobrze- powiedział a ja ruszyłam swoje szanowne cztery litery i wstałam.
- Zależy dla kogo- powiedziałam zrezygnowana.
- Jak to?
- A mogę sobie iść? - zrobiłam słodką minę z nadzieją że mnie wypuści mało ważne czy zadziała jak powinna czy go przestraszy.
- Hym... Nie... Przynajmniej dopóki nie wróci szef - rzekł
- A kiedy wróci- zapytałam z nadzieją że odpowie za góra godzinę ale wtedy byłoby za pięknie
- Za 2 dni a do tego czasu posiedzisz tutaj.- powiedział i wyszedł z pokoju słyszałam tylko jeszcze jak zamyka drzwi i odchodzi.
~ No po prostu super ~
Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam rozmyślać o moim dennym życiu. Po chwili zasnęłam.
∆∆ 2 dni później ∆∆
Moje ostatnie 2 dni spędziłam w pokoju. Nic ciekawego oczywiście się nie wydarzyło oprócz tego że dowiedziałam się że gościu który był w pokoju po moim przebudzeniu ma na imię Micky ale mówią na niego Black wiecie mówi że nazwisko brzmi groźniej. I głupiutki ma nadzieję że będę mówić do niego po nazwisku. Wiecie stare przysłowie głosi "po nazwisku to po pysku". Wcale nie będę mówić do niego Micky po to by go wkurzyć nie to nie jest prawdziwy powód.
- Z czego się rechoczesz- zapytał zdziwiony Mikuś.
- Z niczego
- Okey - powiedział podejrzliwie
- Co chciałeś to nie jest pora obiadu więc o co chodzi?
- O ten tramwaj co nie chodzi.
- Ha ha ha ale śmieszne człowieku jesteś z ery kamienia łupanego czy co?
- Dobra walić to do rzeczy rusz tyłek i chodź ze mną- rozkazał chyba się obraził
- Gdzie idziemy?
- Do Honolulu pasi?
- Ta i to bardzo wszędzie dobrze tylko nie tu - uśmiechnełam się słodko widząc że z jego uszu wychodzi dym złości
~ hi hi upsi mam nadzieję że moja mała myszka nie jest zła~
- Dobra rusz tyłek a nie uśmiechasz się jak debil
- A jak nie to co?- powiedziałam obrażona
- Zostaniesz tu na zawsze
Okey to bardzo świetny i przekonujący argument. Ruszyłam szybko swój tyłeczek tak jak o to prosił i ruszyłam za nim przez długi korytarz aż do schodów.
____________________________________________________________________________
Kolejny rozdział mam nadzieję że się spodoba. Za wszystkie błędy przepraszam i życzę miłego czytania.😘😊
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro