19. Żyje w wolnym kraju!
Opowiedziałyśmy sobie co przytrafiło się każdej z nas a Toni, która dołączyła do nas nie mogła przestać się śmiać.
- Toni to nie jest śmieszne!- powiedziała obrażona Jul.
- To prawda rozumiem sytuację Alice to naprawdę nie jest śmieszne z jej punktu widzenia, ale ty masz focha na faceta tylko dlatego, że ma ładny pokój- złapała się za brzuch i zaczęła jeszcze głośniej śmiać.
- W sumie Toni ma rację- również się roześmiałam.
- Ta trochę to głupie, ale i tak nie powiem mu tego- spokrzałyśmy na dziewczynę i wszystkie trzy wybuchneliśmy jeszcze większym śmiechem.
- Okey ja jestem głodna a wy?- powiedziałam gdy się trochę uspokoiliśmy.
- Ja też- powiedziały razem.
Zeszłyśmy na dół do kuchni, ale niestety przed wejściem do niej spotkaliśmy Ivana.
- Witaj kochanie- mrugnął do mnie z kamiennym wyrazem twarzy- Dzień dobry dziewczęta.
- Uuuuu kochanie czy my o czymś nie wiemy- Julia poruszyła do mnie sugestywnie brwiami.
- Nie powiedziałaś dziewczyną o sobotnim ślubie?- zapytał z teatralnym zaskoczeniem.
- Jakim ślubie?- zapytałam wyzywająco.
- Naszym kochanie- wskazał na mnie a następnie na siebie.
- Po moim trupie. Nie znam cię koleś- powiedziałam słodko.
- Nie dobra dziewczynka.... Mamusia nie uczyła, że nie całuje się nieznajomych- powiedział machając mi palcem przed twarzą. Dobra teraz to mnie wkurzył.
- Buziak był bez mojej zgody i ślub też ma być?!- krzyknęłam- Zapomnij powinnam mieć prawo głosu! Żyje w wolnym kraju!
- Dopóki mieszkasz pod moim dachem ja ustalam zasady, ale jestem łaskawy jeśli przejdziesz próbę możesz decydować jeśli nie szykuj suknie ślubną.- powiedział niewzruszony moim wybuchem co wkurzyło mnie jeszcze bardziej.
- Zgoda- wycedziłam przez zęby.
- Max przyjdzie po ciebie jutro o 10:00- rzucił krótko odchodząc.
Odwróciłam się do dziewczyn i.... No tego to bym się nigdy nie spodziewała. Stały z opakowaniem popcornu i zajadały się w najlepsze. Posłałam im pytające spojrzenie.
- No i dupa seans się skończył a miałam nadzieję na jakiś romans... albo pogrzeb- powiedziała Jul z udawaną rozpaczą.
- Niezła rozbieżność- zaśmiała się Toni.
- Dzięki za wsparcie takie przyjaciółki to skarb- przewróciłam oczami widząc ich głupie uśmiechy.- Chodźmy w końcu coś zjeść.
- Ej a na czym polega ta próba?- zapytałam w połowie posiłku.
- To zależy, którą dostaniesz- powiedziała Toni odkładając widelec obok talerza.
- Jest ich kilka?- zakrztusiłam się spaghetti z krewetkami, które jadłam.
- Tak... Pierwsza to pokój z pułapkami, druga to labirynt a trzecia to wytrzymanie weekendu w lesie.- odezwała się Julia, która skończyła już swój posiłek.
- Weekend w lesie brzmi nieźle- powiedziałam rozmarzona dwoma dniami w samotnym domku zdala od Ivana.
- To jest tylko dla mate wilkołaków. Ivan zapewne nie da ci również labiryntu bo zna twoją orientację w terenie- przyjaciółka popatrzyła na mnie a ja się zarumieniłam ze wstydu- Najpewniejszy jest pokój z pułapkami, który jest bułką z masłem dla wilkołaków, ale ludzie mają z nim problem.
- Dzięki Jul ty to potrafisz pocieszyć- przewróciłam oczami i wróciłam do jedzenia.
Dziewczyny się jeszcze roześmiały i zaczęły mówić o próbie jakiegoś wilkołaka o imieniu Will. Starałam się je słuchać, ale nie mogłam myśleć o tym w co się wpakowałam. Jeśli nie zdąży się cud to zostanę żoną Ivana. Nie była to wielką tragedia, ponieważ ten wielki zły i podły burak potrafi być słodki i kochany, ale nie przy ludziach. Głupi palant. Przewróciłam oczami. Czemu ja wogóle o nim myślę? Westchnęłam i spojrzałam na przyjaciółki:
- Jakieś pomysły żeby dopiec Ivanowi gdybym nie wygrała?
- Wiesz zawsze można niechcący pożyczyć klucze od tego pokoju i coś wymyślić- Jul mrugnęła do mnie.
- Niechcący pozwalam- roześmiałam się- Dobra a teraz pójdę do pokoju.
- Spoko ty bądź grzeczna i miła a my wszystko załatwimy- powiedział Toni.
Wyszłam z kuchni i ruszyłam do swojego pokoju. Weszłam na 14 piętro i skręciłam w lewo. Ta labirynt to jednak byłby zły wybór. Okey tylko teraz, w którą stronę teraz skręcić. Błąkałam się po korytarzach aż wpadłam na czyjeś plecy. Mężczyzna odwrócił się do mnie i powiedział:
- Czyli labirynt odpada?
- Ivan to nie jest śmieszne- powiedziałam starając się nie roześmiać.
- Naprawdę nawet biorąc pod uwagę, że twój pokój jest pierwszy po lewo.- roześmiał się.
- Okey to jest zabawne- śmialiśmy się przez chwilę- Ta próba nie będzie zbyt trudna?
- Dla mnie to bułka z masłem, ale nie wiem jak dla ciebie.
- Umrę?- zapytałam.
- Nie powinnaś... Chyba, że jesteś wybitnie głupia- powiedział i ruszył przed siebie, odwróciłam się do niego- Idziesz? Czy nadal chcesz błądzić?
- Idę- ruszyłam za nim.
Po drodze do mojego pokoju nie rozmawialiśmy ze sobą. Gdy byliśmy przy drzwiach chłopak odezwał się jeszcze na koniec:
- Podczas próby uważaj na siebie. Nie mogę być z tobą tam w środku, ale mogę cię obserwować i z tobą rozmawiać.- pocałował mnie jeszcze w czoło i odszedł.
Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko.
- Dlaczego nie możesz być taki zawsze? Czemu musisz być gnojem? Gdybyś zachowywał się tak zawsze nie miałabym nic przeciwko żeby zostać twoją żoną.- powiedziałam sama do siebie.
Ułożyłam się wygodnie na łóżku i zasnęłam. Mimo że jest jeszcze wcześnie jutro czeka mnie ciężki dzień, dlatego muszę się wyspać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro