Reakcja
...
Bip
...
Bip
...
Xander pov:
-- Kurwa czemu nie odbiera? -- Westchnąłem, schowałem telefon do tylniej kieszeni moich spodniach i spojrzałem jeszcze raz na drzwi domu Dantego.
-- Mam nadzieję, że nic mu się nie stało... -- powiedziałem cicho sam do siebie i wróciłem do swego samochodu.
Nie wiem czemu ale martwię się o niego, już od dawna dziwnie się zachowywał tylko nie wiem czemu. Nigdy nic o sobie nie mówił. Wiedziałem, że ma 23 lata, jest ze sierocińca, więc nie miał żadnej bliskiej mu tu rodziny.
-- Czekaj, czekaj... -- Moje oczy otworzyły się szerzej.
Olśniło mnie coś. Przypomniało mi się, że gdzieś na Paleto jest jego stary dom, w którym dawniej mieszkał, gdy jego matka go nie wyrzuciła na suchy pysk.
Sięgnąłem szybko po telefon i wybrałem numer do Alexa, który odebrał po drugim sygnale.
-- Alex przypomniało mi się, że Dantuś niegdyś mieszkał na Paleto w jakimś malutkim lesie. -- Powiedziałem na jednym tchu.
-- Dobra już wysyłam tam jednostkę poszukiwawczą. -- Oznajmił. -- Będzie dobrze Xander. -- Dodał.
-- Mam nadzieję... -- Rozłączyłem się, rzuciłem telefon na siedzenie pasażera.
-- Dante proszę cię znajdź się zdrowy i cały... -- Odpaliłem swoją furę i z piskiem opon ruszyłem w stronę Paleto.
W tym momencie wyobrażałem wiele scenariuszy. Najbardziej się bałem, że ktoś mógł zabić...
Dante był dla mnie jak brat, tylko z nim prawie rozmawiałem bo nie miał kija w dupie jak cała komenda. On jedyny nie był mustwinem. Jedyne z nim mogłem pożartować ale od jakiegoś czasu coś sie w nim zmieniło, już nie był tak otwarty jak dawniej. Cała jego aura depresji wróciła do niego i znów go nękała. Przez to cała już komenda zaczęła go wyśmiewać się jak kiedyś.
Z myśli wyrwało mnie dźwięk dzwoniącego moje telefonu. Dzwonił Alex. Szybko chwyciłem za telefon, który dalej leżał na siedzeniu pasażera i odebrałem.
-- Znaleźliśmy jego samochód. -- Powiedział spokojnie.
-- Gdzie Alex? Co z nim? Nic mu nie jest? Prosze powiedz, że żyje... -- Zalałem mojego szefa pytaniami.
-- Dam ci GPS.. -- Rozłączył się i po chwili dostałem GPS.
Odrazu pojechałem w to miejsce.
Już oddali widziałem światła sygnalizacji, która migała bez przerwy na niebiesko i czerwono.
Za drzewa wyłonił się stary już dom. i obok niego stało ze 4 radiolki i że 2 karetki. Zaparkowałem w nie podal zadzerwiałej bramy, oklejonymi taśmą policyjną. Przeszkoczylem przez nią i pobiegłem do Alexa, który gadał z lekarzem i Cezarym.
-- Co jest z nim? Gdzie on jest? -- Pytałem odychając szybko.
-- W środku budynku.. -- Powiedział Alex.
Już się miałem kierować do Wielkiej dziury, w której stało z 4 policjantów ale zatrzymał mnie dłoń Wieczorka.
-- Zostań tu, nie powinieneś iść tam... -- Powiedział spokojnie.
-- Zamknij pizdę, chce wiedzieć czy mój przyjaciel jest cały. -- Straciłem jego dłoń z mojego ramienia i szybkim krokiem poszedłem.
-- NIE XANDER ZACZEKAJ! -- Słyszałem za sobą głos Czarka ale ignorowałem go.
Przeszedłem przez gruz i zauważyłem to co najbardziej się obawiałem. Wiszącego Dantego na jakimś sznurze...
Czułem w tamtym momencie...
strach...
Smutek...
Bezsilność...
Można tego dużo wymieniać to co teraz czułem...
Zastanawiało mnie tylko jedno.. dlaczego to zrobił?
-- Masz przeczytaj... -- Dostałem od Grzesia jakąś zgniecione kartkę.
Zabrałem papier z rąk Gregorego, otworzyłem i zacząłem czytać w myślach.
To uczucie mnie dręczy
Wszystko już mnie męczy
Moje problemy mnie przerastają
Boję się na nie napotkać
Przez co bardziej narastają
Staram się strach pokonać
Ale to wszystko na próżno
Każdą noc płaczę cichutko
Smutki pod maską ukrywam
Już pomalutku umieram
Dlatego szukam życie sensu
Ale wiem, że to bezsensu
Ból jest bardzo ostry
Gdy brakuje mej siostry
Los chciał żeby tak było
Więc już me życie się skończyło
Nie widziałem, że Dante pisze... pisał jakieś wiersze...
Obróciłem kartkę w celu zobaczenia czy coś jest po drugiej stronie...
Było zdjęcie jego i prawdopodobnie siostry...
Pod zdjęciem było napisane drużkiem
Tak się zakończył żywot Madeline i Dante Capela urodzili się w tym samym domu i jak umarli.
Poczułem jak łza spływała po moim policzku...
Spojrzałem na martwe ciało przyjaciela...
Żałuję, że wcześniej nie podeszłem do niego i się nie spytałem go czy potrzebuje porozmawiać albo czy nie potrzebuje wsparcia lub pomocy...
...
655 słów :)
Za błędy naprawdę przepraszam
Z nudów i na szybko napisałem
reakcje Xandera na samobójstwo Capeli
Wiersz jest trochę dziwny ale chciałem jakiś napisać
Mam nadzieję że się trochę podoba :)
Miłego dnia / popołudnia / wieczoru! ♡
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro