Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział VII

I znów ciemność. Zawsze, gdy prawdziwa ja zasypia, ta inna ja budzi się tutaj. Niby dowiaduję się co raz więcej. Ale te wszystkie informacje sprawiają, że tak naprawdę jestem co raz bardziej zagubiona. Anoreksja, rozwód rodziców, samookaleczanie i próba samobójcza. Co to ma wszystko do cholery znaczyć? Dlaczego ja tutaj tak bardzo różnię się od tej mnie w prawdziwym świecie? A może to ten tutaj jest prawdziwy? Nic już nie wiem.
Dopiero po chwili zdaję sobie sprawę, że jestem sama. Po raz pierwszy 'budzę się' a obok mnie nie ma Isy ani tajemniczego chłopaka. Wciąż nie wiem kim on jest.
Moje rozmyślania przerywają otwierające się ze skrzypnięciem drzwi. Wsłuchuję się w kroki mojego gościa. Dzięki temu, że polegam tylko na słuchu, ostatnio bardzo mi się on wyostrzył. Od razu stwierdzam, że to nie Isa weszła do pokoju. Kroki należą zapewne do mężczyzny, bo są zbyt ciężkie. Domyślam się jednak, że to nie lekarz, bo przysuwa sobie taboret i siada koło mnie.
- Dzień dobry, Auro. – tak jak myślałam jest to ten chłopak, który spędza ze mną czas, gdy moja przyjaciółka nie ma już sił. – Dziś ja będę z tobą, odciążę trochę Isę. Bardzo się o ciebie martwi. Obwinia się, choć zupełnie nie ma o co.
Dość, przestań! Mam ochotę krzyczeć. Nie mogę już tego słuchać. Tak, wiem co czuje Isa. Ale do cholery to nie jest moja wina! Boli mnie, że ona cierpi, mimo że nic nie zrobiłam. Znaczy ja nie. Ale Aura tutaj tak. To zbyt ciężkie do ogarnięcia.
I nagle wszystko wraca. Jak uderzenie, aż braknie mi tchu. Obrazy migają jeden za drugim.
Szarpanina z matką, wiadomości do Isy, żyletka i lina, krew i łzy. Ledwo słyszalny dzwonek telefonu. Oddzwoniła, uświadamiam sobie teraz. O sekundę za późno. Jednak pieprzona sekunda i można by uniknąć całej tej chorej sytuacji.
- Tak bardzo żałuję, że nie mogłem nic zrobić, że nic nie wiedziałem. – kontynuuje chłopak. – Nigdy, przenigdy nie powiedziałbym, że coś jest nie tak. Wiedziałem, że twoi rodzice się rozwiedli, ale nie sądziłem, że tak źle to zniosłaś. Schudłaś, ale nie widziałem cię ostatnio, nie sądziłem, że wymknęło ci się to spod kontroli. Blizny sprytnie ukrywałaś, wierzyłem ci,x że to kot. Dlaczego o niczym mi nie mówiłaś? Może mógłbym temu zapobiec... Może wszystko byłoby inaczej. Gdybym tylko powiedział ci prawdę...
Nie, tylko nie kolejne tajemnice. Już mi się wszystko miesza.
- Zakochałem się w tobie, wiesz? – miałam wrażenie, że rumienię się na te słowa wbrew własnej woli. Przywołało to też wspomnienia z prawdziwego świata. – Nigdy ci tego nie powiedziałem bo nie chciałem psuć naszej przyjaźni. Wydawało mi się że ty nie czujesz do mnie tego samego. –– chłopak jednak nie dał mi zastanowić się nad tym, co stało się jakiś czas temu. - Podobasz mi się mimo niedowagi i wszystkich tych blizn. Jesteś piękna, wieczne uśmiechnięta i masz genialne poczucie humoru. Znamy się od dziecka. Nie mogę pogodzić się z myślą że mogę cię teraz stracić. Mieliśmy być zawsze razem, Will i Aura.
Momentalnie mnie zatkało, moje wewnętrzne ja zachłystnęło się powietrzem. Will. Jak mogłam być tak głupia i nie rozpoznać tego głosu? Teraz od razu przed moimi oczami pojawiła się znajoma twarz. A wspomnienia napłynęły ze zdwojoną siłą. Prawdziwa ja zakochała się w Willu. I była na tyle odważna i głupia jednocześnie by mu to wyznać.
W moim świecie również nie byłam nikim ważnym w szkole, miałam Isę za przyjaciółkę i kilka koleżanek w klasie, ale nie byłam popularna. A Will był zawodnikiem drużyny futbolowej. Wszystkie dziewczyny się za nim uganiały. A on zamieniał ze mną kilka słów od czasu do czasu. Z innymi dziewczętami też, ale ja byłam zbyt zaślepiona, by zauważyć, że w jego oczach jestem nikim. Okazałam się na tyle naiwna, by wyznać mu, że mi się podoba. Wyśmiał mnie. Bez żadnych skrupułów. Pamiętam, jakby to było wczoraj, jak stałam na szkolnym korytarzu walcząc ze łzami, gdy on odszedł, śmiejąc się z kolegami. „Kolejna lalunia który myśli, że coś dla mnie znaczy" jego słowa wciąż od nowa rozbrzmiewają w mojej głowie.
Przeżyłam wtedy lekkie załamanie, nie chciałam chodzić do szkoły, prawie cały czas spałam i przez to wszystko dość mało jadłam. Jednak dzięki Isie szybko się pozbierałam. Uświadomiła mi, że to z Willem jest coś nie tak, że to on jest płytki i bawi się dziewczynami.
Czyżby tutaj sytuacja miała się zupełnie inaczej? Nie mogłam uwierzyć w to co właśnie usłyszałam.
Zakochał się. Niedowaga i blizny. Byłam niesamowicie ciekawa jak wyglądałam. Kiedy myślałam o dziewczynach z anoreksją widziałam coś nieładnego, skóra i kości. Kiedy jednak Will mówił o niedowadze przed oczami miałam po prostu mocno szczupłe dziewczyny, z nogami jak patyki i wąską talią. Ja nie byłam nigdy super szczupła, więc miałam problem z wyobrażeniem sobie siebie w którejkolwiek z tych opcji.
Nie wiem ile trwały te moje rozmyślania. Dotarło do mnie że siedzimy z Willem w kompletnej ciszy
już dłuższą chwilę. Słyszałam tylko jego miarowy oddech.
- Kocham cię, Auro. Nie możesz umrzeć. Słyszysz? Nie możesz! – niemal wykrzyczał ostatni zdanie. – Bo pójdę za tobą.
Jego ledwo słyszalny szept zmroził mi krew w żyłach. Gdyby tylko to ode mnie zależało...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: