Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

- Mamo, Aura znowu słucha muzyki! - usłyszałam głos Joela, pomimo hałasu w słuchawkach.
- No i? - odburknęłam. Uwielbiam słuchać muzyki podczas jazdy samochodem, a ponieważ mamy z rodzicami zupełnie różne gusta słucham sama.
- Aura, kochanie proszę cię, tak rzadko jeździmy gdzieś razem, wykorzystaj ten czas. - mama stara się łagodnie zwrócić mi uwagę. Wiem, że nie powinnam tego robić, ale udaję, że jej nie słyszę.
- Aura! - tata podnosi głos. Nie dobrze. Wyciągam słuchawki z uszu.
- Tak? - pytam niewinnie, jak gdyby nigdy nic.
- Ścisz to bo ogłuchniesz. Tutaj z przodu słychać czego słuchasz. Po pierwsze to nie zdrowo, a po drugie niegrzecznie. Nie wiele czasu spędzamy razem, wykorzystaj go jak należy, a nie ignorując nas. - tata ewidentnie jest zły, nie patrzy na drogę, tylko w tylne lusterko, próbując złapać mój wzrok. Chcę zwrócić mu uwagę, że powinien patrzeć gdzie jedzie, ale nie chcę mu przerywać.

Wszystko wydarzyło się w kilka sekund, ale dla mnie trwały one wieczność. Z lasu na drogę wybiega jeleń. Słyszę krzyk mamy i Joela, widzę przerażoną twarz taty. Samochodem coś szarpnęło. Chyba krzyknęłam. Nie wiem, nie pamiętam. Każdy szczegół widziałam bardzo dokładnie, ale własnej reakcji nie pamiętam. W ostatniej sekundzie widzę samochód nadjeżdżający z przeciwka. Zderzenie. Słyszę trzask łamanej blachy, pisk kół. Wszystko mnie boli, słyszę wyjący gdzieś alarm.

Chwilę później nie ma już nic.
Zemdlałam.

_____________________________________________________________________

10 wysłanych smsów i 15 wykonanych połączeń, żadnej odpowiedzi.

- Proszę – szepcę przez łzy do słuchawki, znów próbując dodzwonić się do Isy. – Odbierz.

Bo rękach cieknie krew, łzy płyną jedna za drugą. Nowe siniaki wychodzą na plecach i brzuchu.

Nienawidzę. Nienawidzę siebie, nienawidzę swojej matki, nienawidzę ojca i nienawidzę całego swojego życia. Mam już dość.

Jedna osoba mnie tu trzyma. Isa. Dla niej tylko coś znaczę.

Ale teraz, gdy jej potrzebuję, jej nie ma. Gdzieś podświadomie wiem, że nie robi tego specjalnie, ale nie myślę teraz jasno. Ona też zaczyna mieć mnie dość. Bo ile można? Ile można wytrzymywać z taką ofiarą losu jak ja?
Mama znów wykrzyczała mi to twarz.
Jesteś niczym. Nic nie znaczysz, ofiaro. Nie powinnaś się urodzić.
Kolejne uderzenia, szarpanie i popychanie.

Ma rację – myślę, i po raz kolejny przeciągam żyletką po ręce, cały czas w tym samych miejscach, pogłębiając obie rany – jedną na lewej i jedną na prawej ręce. Jestem niczym.
Nie powinnam żyć. Zrywam się gwałtownie z łóżka, brudząc pościel krwią. Wyciągam z szafki kawałek sznurka. Nie wiem jak długo już tam leży. Chyba odkąd pojawiły się myśli samobójcze. Będzie już rok z hakiem.

Jeden koniec przywiązuję do klamki, przerzucam przez belkę w suficie i w kilka sekund wiążę pętlę na drugim końcu. Podstawiam krzesło.
Nie myślę. Nie zauważyłam nawet kiedy przestałam płakać. Nic mnie nie obchodzi, zero emocji. Nie zwracam uwagi na cieknącą po dłoniach krew i pojawiające się przed oczami mroczki. Próbuję sobie przypomnieć swój ostatni posiłek. Nie mogę. Nikt nawet nie zauważy, że nie jadłam.

Chciałam ważyć tyle ile jestem warta. 0.

Stoję i patrzę tempo na zwisającą z sufitu linę. Nie wiem czy dobrze robię. Nie wiem czy kogoś to obchodzi. Nic już nie wiem. Mnie nic nie obchodzi. Chcę tylko odpocząć.

Wchodzę na krzesło, przekładam pętlę przez szyję.

3. 2. 1.

Jak przez mgłę usłyszałam jeszcze dzwonek swojego telefonu.

Potem już nic.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: