Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

Anantam unosił się pośród bezkresu, raz po raz wypuszczając z nozdrzy obłoki świetlistego pyłu. Trwając w bezruchu, przepatrywał Wszechczas; przeszłość i przyszłość przelatywały przez jego umysł, tworząc niezliczone obrazy. Oglądał je dokładnie, jednak nie przywiązywał do nich większej wagi. Do momentu, gdy jego wewnętrzne oko nie wychwyciło pozornie nieistotnego szczegółu.

Byt drgnął, a jego ciało natychmiast zafalowało, wprawiając tym samym w ruch zawieszoną w nim mgławicę. Kolorowe obłoki kłębiły się w jego transparentnym wnętrzu, nadając mu tym samym kształt i już po chwili przemierzał nieskończoność niczym ogromny wąż.

Ruch usprawniał widzenie. Ukazywał wielowymiarowość. Pomagał wychwycić anomalie, które wdzierały się do światów za każdym razem, gdy coś naruszyło barierę; pokazywał możliwe skutki.

Anantam wypuścił przez nozdrza chmurę gwiezdnego pyłu. Przemierzał bezkres będący ogromnym korytarzem Wieloświata, nie interesowały go jednak zawieszone w przestrzeni, połyskujące kule, z których ten się składał. Jego oko szukało czegoś zupełnie innego. Szukało rozdarcia. Skazy w tunelu. Dopiero gdy złowił wzrokiem refleks fioletowego światła, dotarło do niego, jak bardzo się pomylił.

Zatrzymał się i zwrócił spojrzenie na jedną z kul. Na jej gładkiej powierzchni dojrzał rysę. Zamknął oczy, pozostawiając w użyciu jedynie to wewnętrzne i naraz czerń zalała otoczenie, pozostawiając jego i ogromną kulę, wokół której przemieszczało się teraz kilka mniejszych; schwytane niegdyś anomalie, krążyły wokół świata niczym złowieszcze planetoidy.

Anantam skupił się na obrazach, jakie czas zapisał dla kuli. Widział jego wielokrotne kataklizmy. Widział ewolucję istot rozumnych. Ich rozwój technologiczny. Liczne wojny, które naruszyły siły trzymające świat w równowadze i wreszcie walkę dwóch Bestii zakończoną niemal całkowitym upadkiem panujących istot. Widział odrodzenie świata dzięki przywróconej harmonii. Pokorę rozumnych, trwającą, dopóki nie zatarła się pamięć o minionych wydarzeniach. Widział odbudowę świata, który już nigdy nie miał być taki sam.

Trzepnął uformowanym z mgławicy łbem. Nie tego szukał. Mimo wszystkich wydarzeń, których był świadkiem, ta linia zdawała się czysta. Spróbował sięgnąć do przyszłości, choć ta zawsze była w ruchu i, niczym złośliwa psotnica, lubiła wysyłać zbyt wiele możliwości. Jednak nie tym razem. To, co ujrzał, było jednym zgodnym obrazem. Historią, która miała wydarzyć się na nowo. Początkiem końca.

Anantam dmuchnął w kulę świetlistym pyłem, chcąc otoczyć ją ochroną. Sam nie mógł zrobić nic ponadto. Czuł wyraźnie jej słabnące moce. Wiedział już, że ten świat toczy choroba, która z łatwością może rozprzestrzenić się na pozostałe. Powtórzył zabieg i wtedy stało się coś, czego nawet on się nie spodziewał. Jedna z mniejszych kul po prostu pękła, rozsypując się na drobne kawałki, a uwolniony z niej fioletowo-błękitny promień wystrzelił prosto w rysę i zniknął w jej wnętrzu.

Byt z niepokojem spojrzał na pozostałe kule, które nadal krążyły w swoim nieustającym tańcu, jednak te zdawały się wyglądać na nienaruszone. Przynajmniej na razie. Nie mogąc zrobić nic więcej, ponownie zawisł w bezruchu. I czekał. Los tego świata nie zależał już od niego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro