...ponieważ Cię do tego zmusze.
Te dwa dni dłużyły się i dłużyły. Czuł jakby to była wieczność. Od dwóch dni był przygnębiony. Jak i zły na siebie przez tą kłótnie z Tsunade, ale jednak po chwili cała złość uciekła, gdy przy przypomniał sobie, że za przynajmniej 3 godziny obudzi się Sasuke. A skąd to wiedział? Sakura przyszła z samego rana do jego domu waląc w drzwi, aż Naruto zwlekł się z łóżka i to sprawdziła, jednak nie mogła zostać i poczekać do jego obudzenia, bo została wezwana do kliniki.
Siedział przy oknie patrząc na ludzi, którzy zatrzymywali się przy stoiskach. Nagle jego wzrok przykuła kobieta z dzieckiem.
Od początku byłeś samotny. Więc co Ty możesz o tym wiedzieć?! Cierpimy z powodu naszych więzi... Nie wiesz jakie to uczucie ich stracić!
Te słowa, które wypowiedział, gdy odchodził bolały go jak sztylet wbity w serce. Może na początku był sam jak palec, ale gdy trafił do akademii poznał Chouji'ego, Shikamaru, Kibe, Hinate, Sakure i aroganckiego dupka, a zarazem najważniejszą osobę w jego życiu, Uchiha Sasuke, którego stracił. Dupka, który leży na jego łóżku leżąc sobie w najlepsze, gdy Naruto spał na futonie na zimnej podłodze.
Nagle usłyszał dźwięk trzeszczącego materaca.
- Przecież zostały jeszcze co najmniej 3 godziny! - powiedział szybko zrywając się z miejsca biegnąc do pokoju obok.
Co to zobaczył, sprawiło,że na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Przed jego oczami widniał Sasuke siedzący na łóżku, obserwujący pomieszczenie.
- Sasuke... - szepnął cicho Naruto.
Wzrok Uchiha powędrował na blondyna stojącego w progu pokoju.
- Usuratonkachi... - powiedział Sasuke. - Byłeś, aż tak zdesperowany, aby mnie sprowadz... - mówił pozbawionym uczuć głosem celując w niebieskie oczy Naruto, jego tysiąc razy ciemniejszym spojrzeniem, wstając z łóżka, jednak po chwili znów na nie opadł.
Odwrócił szybko głowę, ale widząc przypiętą do jego prawej dłoni i do metalowego obramowania łóżka kajdanki, szybko szarpnął ręką, by pękły, jednak nic takiego się nie stało.
- Ty razem nie pozwolę ci uciec, Sasuke.
- Chyba nie myślisz, że mnie to powstrzyma. - powiedział z kpiną.
- Ja nie myślę, ja to po prostu wiem. Nie jestem taki jak kiedyś - jestem bardziej ostrożny. - powiedział pozwalając sobie na drwiący uśmiechem. - Widocznie czegoś jeszcze nie zauważyłeś...
- Niby czego? Kajdanek obcierających nadgarstki.
- Nie. - powiedział opierając się o framugę. - Nie możesz stworzyć ani Chidori ani użyć Sharingana, a raczej wszystko do czego jest potrzebna czakra. - wytknął mu język puszczając oczko.
- Jednak nadal jesteś tym samym idiotą.
- Kogo nazywasz idiotą, dattebayo! - krzyknął Naruto.
Sasuke spojrzał na niego, mierząc wzrokiem po pokoju. Na komodzie stała ramka z ich wspólnym zdjęciem. Jego oczy momentalnie zabłysły. Pamiętał ten dzień kiedy wykonywali to zdjęcie. Byli wtedy drużyną, rywalami, przyjaciółmi, wrogami... Nagle zrozumiał, że właśnie stoi przed swoim wrogiem. Jego oczy znowu straciły jakiekolwiek emocje. Na twarzy pojawił sie pogardzający wyraz.
Naruto widzać to, że wzrok jego przyjaciela spoczywający na ich wspólnym zdjęciu i widząc jego oczy, które wyglądały tak samo jak podczas ich wspólnych wypadów na misjach, poczuł to znajome ciepło. Zapomniał o wszystkich troskach. Zapomniał o sytuacji z Tsunade i śmierci Danzou. Lecz gdy już przestał wspominać znowu zobaczył ten wyraz. Tą pogardę. Chciał go przytulić, powiedzieć, że wszystko bedzię dobrze, że wie co się wydarzyło. Chciał żeby został w Konosze. Żeby został z nimi. Już chciał coś powiedzieć, gdy nagle usłyszeli, że ktoś otwiera drzwi i kroki zmierzające w ich stronę. W progu pokoju...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro