...bo moje serce Cię oczekuje.
Coś mi się pokićkało. Chyba Tsunade była już przytomna lub nie, ale mój pomysł mojej pustej łepetyny.
Byli już przed wejściem do wioski.
- W końcu jesteśmy w domu! - wyznał Naruto z uśmiechem.
Kakashi z Sakurą uśmiechnęli się i przytaknęli. Nagle podbiegli do nich strażnicy wioski: Izumo Kamizuki (27 lat) i Kotetsu Hagane ( również 27 lat).
- Kakashi, Naruto Tsunade-sama się obudziła. - powiedział Kotetsu.
- I co z Tsunade-obachan? - zapytał Naruto z ulgą. Cieszył się, że w końcu się obudziła. Przecież była częścią jego rodziny.
- Wiemy tylko, że jeszcze nie powróciła dopełni sił, ale już wróciła na stanowisko Hokage. - powiedział Izumo.
Izumo i jak Kotetsu odeszli po czym Kakashi, Sakura i dwójka głównych bohaterów weszła do wioski.
- ,,W końcu wróciłeś. Może nie z własnej woli, ale ciesze się, że mogę w spokoju zobaczyć Cię po tych długich 2 latach lecz myśl, że w każdej w chwili uciekniesz i cię więcej nie zobaczę" - pomyślał Naruto przyglądając się twarzy ciemnookiego. Zawsze pozbawioną uczuć i tę czarne oczy, w których gdzieś tli się światło proszące o pomoc w trudnych chwilach i zbitych w kłębek w nich uczuć przyćmionych żądzą zemsty.
Nawet nie zauważył kiedy Kakashi-sensei poszedł zdać raport, a Sakura szła o bok niego zerkając raz na niego, a raz na Sasuke ,gdy nagle się odezwała.
-Naruto?
-Tak?
Zatrzymała się.
-Przepraszam. - powiedziała wpatrując się w ziemię.
-Niby o co, Sakurcia? - powiedział zatrzymując się.
-Prosiłam Cię abyś sprowadził
Sasuke-kuna do wioski, a ja, jak ostatnia idiotka nie chciałam, żebyś niósł ten ciężar przez tą porąbaną obietnice. - podniosła gwałtownie głowę i spojrzała na niego swymi zielonymi oczami. - Chciałam zabić Sasuke-kuna lecz zawahałam się i prawie przy traciłam to swoim życiem, a ty mnie uratowałeś. Cały czas utrudniam każdemu życie. Jestem bezużyteczna. Każdy musi mnie ratować tracąc prawie przy tym swoje. - wykrzyknęła.
Wszyscy przechodnie w pobliżu spojrzeli na nich.
-Mógłbym stracić życie i co z tego! Wolę umrzeć niż patrzeć jak mój przyjaciel zabija swoją przyjaciółkę. Jesteście moją rodziną. - powiedział zaciskając pięści.
- Naruto jednak nie miałam racji mówiąc, że jesteś tym samym idiotą co kiedyś. - powiedziała posyłając mu kuksańca.
-Ejj...~ Teraz chodź.
-Gdzie? - spytała.
-Do mnie.
Dotarli pod dom Naruto, aby już po chwili do niego wejśc. Pierwszą rzeczą, którą zrobił, to położenie swoje przyjaciela na łóżko, przykrywając go kołdrą.
-Ale chyba wiesz, że jak się obudzi to ucieknie i wszystkie twoje starania pójdą na marne. - powiedziała przygładzając kołdrę i przyglądając się szatynowi.
-Myślę, że jakoś go przekonam. Oczywiście moim urokiem osobistym. - uśmiechnął się i wskazał na swoją piękną twarz.
-Za dużo czasu spędzasz z Kibą. - zaśmiała się. Spojrzała za okno, wpatrując się w zachodzące słońce. - Muszę już iść.
Zaczęła zmierzać do drzwi, gdy Naruto zawołał.
-Poczekaj mogłabyś sprawdzić, ile czasu będzie nie przytomny!
-Oczywiście.
Podeszła do łóżka Natuto i przyłożyła dłoń na czoło Sasuke, po czym jej ręka zaświeciła na zielono,
-Obudzi się za 2 dni. - powiedziała stając od łóżka i odchodząc.
-,,Zostały tylko 2 dni. Więcej czasu nie potrzebuje. Nie pozwolę zaprzepaścić tej szansy byś musiał znowu cierpieć, odczuwać ten ból utraty ważnych Ci osób, być samotnym, niezrozumiałym dla innych"- usiadł na łóżko po czym odgarnął włosy czarnowłosego padające na twarz, a ten mruknął coś niezrozumiałego i przewrócił się na drugą stronę. - Nigdy. Przenigdy"
Dobra, co tu się dzieje.Co z Karin i chłopakami? Czy są bezpieczni? No z chłopakami cacy cacy, ale Karin leży w dolinie końca i umiera. No cóż. Nigdy jej nie lubiłam
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro