Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

...bo moje serce Cię oczekuje.


Coś mi się pokićkało. Chyba Tsunade była już przytomna lub nie, ale mój pomysł mojej pustej łepetyny.

Byli już przed wejściem do wioski.
- W końcu jesteśmy w domu! - wyznał Naruto z uśmiechem.
Kakashi z Sakurą uśmiechnęli się i przytaknęli. Nagle podbiegli do nich strażnicy wioski: Izumo Kamizuki (27 lat) i Kotetsu Hagane ( również 27 lat).
- Kakashi, Naruto Tsunade-sama się obudziła. - powiedział Kotetsu.
- I co z Tsunade-obachan? - zapytał Naruto z ulgą. Cieszył się, że w końcu się obudziła. Przecież była częścią jego rodziny.
- Wiemy tylko, że jeszcze nie powróciła dopełni sił, ale już wróciła na stanowisko Hokage. - powiedział Izumo.

Izumo i jak Kotetsu odeszli po czym Kakashi, Sakura i dwójka głównych bohaterów weszła do wioski.
- ,,W końcu wróciłeś. Może nie z własnej woli, ale ciesze się, że mogę w spokoju zobaczyć Cię po tych długich 2 latach lecz myśl, że w każdej w chwili uciekniesz i cię więcej nie zobaczę" - pomyślał Naruto przyglądając się twarzy ciemnookiego. Zawsze pozbawioną uczuć i tę czarne oczy, w których gdzieś tli się światło proszące o pomoc w trudnych chwilach i zbitych w kłębek w nich uczuć przyćmionych żądzą zemsty.

Nawet nie zauważył kiedy Kakashi-sensei poszedł zdać raport, a Sakura szła o bok niego zerkając raz na niego, a raz na Sasuke ,gdy nagle się odezwała.
-Naruto?
-Tak?
Zatrzymała się.
-Przepraszam. - powiedziała wpatrując się w ziemię.
-Niby o co, Sakurcia? - powiedział zatrzymując się.
-Prosiłam Cię abyś sprowadził
Sasuke-kuna do wioski, a ja, jak ostatnia idiotka nie chciałam, żebyś  niósł ten ciężar przez tą porąbaną obietnice. - podniosła gwałtownie głowę i spojrzała na niego swymi zielonymi oczami. - Chciałam zabić Sasuke-kuna lecz zawahałam się i prawie przy traciłam to swoim życiem, a ty mnie uratowałeś. Cały czas utrudniam każdemu życie. Jestem bezużyteczna. Każdy musi mnie ratować tracąc prawie przy tym swoje. - wykrzyknęła.

Wszyscy przechodnie w pobliżu spojrzeli na nich.
-Mógłbym stracić życie i co z tego! Wolę umrzeć niż patrzeć jak mój przyjaciel zabija swoją przyjaciółkę. Jesteście moją rodziną. - powiedział zaciskając pięści​.
- Naruto jednak nie miałam racji mówiąc, że jesteś tym samym idiotą co kiedyś. - powiedziała posyłając mu kuksańca.

-Ejj...~ Teraz chodź. 
-Gdzie? - spytała.
-Do mnie.

Dotarli pod dom Naruto, aby już po chwili do niego wejśc. Pierwszą rzeczą, którą zrobił, to położenie swoje przyjaciela na łóżko, przykrywając go kołdrą.
-Ale chyba wiesz, że jak się obudzi to ucieknie i wszystkie twoje starania pójdą na marne. - powiedziała przygładzając kołdrę i przyglądając się szatynowi.
-Myślę, że jakoś go przekonam. Oczywiście moim urokiem osobistym. - uśmiechnął się i wskazał na swoją piękną twarz.
-Za dużo czasu spędzasz z Kibą. - zaśmiała się. Spojrzała za okno, wpatrując się w zachodzące słońce. - Muszę już iść.
Zaczęła zmierzać do drzwi, gdy Naruto zawołał.
-Poczekaj mogłabyś sprawdzić, ile czasu będzie nie przytomny!
-Oczywiście.

Podeszła do łóżka Natuto i przyłożyła dłoń na czoło Sasuke, po czym jej ręka zaświeciła na zielono,
-Obudzi się za 2 dni. - powiedziała stając od łóżka i odchodząc.
-,,Zostały tylko 2 dni. Więcej czasu nie potrzebuje. Nie pozwolę zaprzepaścić tej szansy byś musiał znowu cierpieć, odczuwać ten ból utraty ważnych Ci osób, być samotnym, niezrozumiałym dla innych"- usiadł na łóżko po czym odgarnął włosy czarnowłosego padające na twarz, a ten mruknął coś niezrozumiałego i przewrócił się na drugą stronę. - Nigdy. Przenigdy"

Dobra, co tu się dzieje.Co z Karin i chłopakami? Czy są bezpieczni? No z chłopakami cacy cacy, ale Karin leży w dolinie końca i umiera. No cóż. Nigdy jej nie lubiłam

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro