Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog


- Ostatnio zbyt mocno szargasz moją cierpliwość skarbie - mówi do mnie Harry. Zmusiłam jego, a także mojego tatę byśmy razem zjedli przygotowany przeze mnie obiad. Pół dnia siedziałam w kuchni by wszystko się udało tak jak zaplanowałam. Wysłałam też Aidena by załatwił nam dwa telefony przez co będziemy mogli w razie czego się bezpiecznie komunikować. Szczerze to tylko to wpadło mi do głowy, a chciałam go się jak najszybciej pozbyć by nic bez żadnego kłopotu i przerywania pogodzić męża z moim ojcem.

- Mi też siedzenie z tobą nie sprawia żadnej przyjemności, robię to tylko po to by Vivi była zadowolona - odpowiada mu tata. Jeszcze zupełnie tak niedawno rozumieli się bez słów, a teraz robią problem z zjedzenia w wspólnym towarzystwie posiłku.

Ja jednak z nie zwracając uwagi na nic muszę iść chociaż miminialnie pogodzić.

- Weźcie się lepiej za jedzenie, bo zaraz ta zapiekanka wystygnie, a ja się nad nią bardzo napracowałam - przerywam tą ich bezsensowną dyskusję. Wyciągnęłam też butelkę jakiegoś dobrego wina. A tak naprawdę to wzięłam pierwsze z brzegu, bo nie znam się na nich.

- Oczywiście kochanie i jest przepyszne - odpowiada mi tata. Posyła mi także ciepły uśmiech.

- Dobre, ale nie musisz dla mnie siedzieć w kuchni, od tego jest służba. Wolałabym byś ze mną spędzała więcej czasu - komunikuje Harry. Zamiast po prostu pochwalić to on jak zwykle musi wtrącić coś od siebie.

Nagle do moich uszu docierają dziwne dźwięki i nie tylko do moich.

- Co tam się dzieje do jasnej cholery - Harry ledwo wstaje to wpadają jacyś ludzie i powalają go na ziemię. Gdybym nie widziałam zaszkowanej miny ojca to bym pomyślała, że to on wszystko to ukartował, ale chyba on nie ma nic z tym wspólnego. - Kim wy do jasnej cholery jesteście i co robicie w moim domu! - krzyczy Harry.

Odwracam głowę w stronę wyjścia i widzę się zbliżającego do nas starszego mężczyznę i nie byłoby w tym nic dziwnego gdybym nie była przekonana, że on od przynajmniej czternastu lat nie żyje.

- Jak tylko się dowiedziałem, że mój syn gdzieś wypaprował i najprawdopodobniej dał się uwięzić jakiemuś szczeniakowi to musiałem zareagować. Widzę też, że to prawda, że sprzedałeś własną córkę.

Nagle spojrzenie dziadka zostaje skierowane na mnie.

- Pamiętasz mnie jeszcze Viviane?

- Tak chodź została mi przekazana informacja o twoje śmierci.

- To bardzo podobne do Louisa, zawsze mówił to ci mu było wygodnie.

- Daj już spokój - nareszcie głos zabiera mój ojciec. - Pomogłeś mi, a teraz możesz już do siebie wracać.

- Oczywiście, ale najpierw zwrócę wolność mojej jedynej wnuczce - znowu spogląda na mnie. - Twoja niewolna się skończyła, już nikt cię do niczego nie zmusi.

Ja chyba śnie. Czyżby to o czym tak długo marzyłam wreszcie się ziściło?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro