Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Cz2. 2


Pov Viviane

- Nawet tak nie żartuj, pozbędziemy się go i wreszcie będzie spokój. On nie zasługuje na życie po tym wszystkim co ci robił. Musi zapłacić za twoją krzywdę - tata mówi znowu to samo. Owszem ma w tym sporo racji, ale trzeba czasem okazać trochę współczucia. Harry też nie zrobił mi krzywdy chociaż od niego uciekłam. Mógł mnie wtedy zabić albo pobić, lecz żadnej z tych rzeczy nie zrobił.

- Nie twierdzę, że chcę tu zostać, a jedynie nie chcę dopuścić do jego śmierci. On sobie tu zostanie cały i zdrowy, a my wyjedziemy gdzie tylko będziesz chciał, oczywiście pod warunkiem, że pozwolisz mi zabrać ze sobą Aidena.

Dziadek dokładnie obserwuję naszą wymianę zdań. Dobrze, że się nie wtrąca.

- Przecież wiesz, że pragnę jedynie twojego dobra. On nie umrze.

- To nie ty o tym decydujesz - wreszcie głos zabiera dziadek. - To jest bardzo niebezpiecznym człowiek i jeśli go oszczędzimy to nigdy nie zaznasz spokoju Viviane. On spróbuję cię odzyskać tylko po to by udowodnić, że od niego nie da się odejść.

- Ale to jest moje życzenie. Tata też posiada jakąś pozycję w tym cholernym świecie i jak nie da się zaskoczyć to Harry nie będzie mógł mu nic zrobić. Wracam teraz do jadalni i sama wydam polecenie, że mają go uwolnić jak tylko stąd wyjdziemy. I nie chcę słyszeć nawet słowa sprzeciwu - mówię poważnym tonem, a następnie robię to co zapowiedziałam.

Wchodzę do pomieszczenia i widzę, że Harry nadal jest powalony na ziemię i obraża pracowników mojego dziadka. Dopiero po krótkiej chwili mnie zauważa.

- Vi nie mam pojęcia co to ma znaczyć, ale nie musisz się o sobie martwić. Dobrze wiem, że ty nie masz nic z tym wspólnego. To się szybko skończy, a winni zostaną ukarani za to, że zapewnili ci tyle nerwów.

- Jak stąd wyjedziemy to macie go puścić i co najważniejsze ma się mu nic nie stać - wydaje ten rozkaz do bruneta, który wydaje się być grubo po trzydziestce. On tylko kiwa głową, bo najwyraźniej zdaje sobie sprawę z tego kim jestem.

- Viviane o czym ty mówisz!? - pyta Harry, któremu w ogóle nie przypadły do gustu moje słowa. - Nie zgadzam się! Jesteś moją żoną, musisz zostać że mną.

Podchodzę jeszcze bliżej niego i kucam.

- Wiem, że teraz ciężko ci to zrozumieć, ale tak naprawdę będzie lepiej dla naszej dwójki. Nie mogę wiecznie żyć w strachu, że coś ci się nie spodoba i ty wtedy zabijesz mojego tatę, albo ci się z nudzę i znowu będziesz się na mnie wyżywał.

- Vi to już przeszłość, ja naprawdę cię pokochałem. Tak się cieszyłem z twojej ciąży między innymi dlatego, bo mogłem ci odpuścić tę karę i nie wyjść na słabego. Proszę nie zostawiaj mnie - mówi błagalnym tonem.

- Znajdź sobie kogoś innego, tylko proszę traktuj ją trochę lepiej - podnoszę się, a następnie wychodzę. On jeszcze coś tam krzyczy, ale nie zwracam na to uwagi.

Trzeba tylko poczekać na Aidena i można jechać by wrócić do normalności.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro