Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Cz 2.1


Pov Viviane

Czuję się jakbym dostała obuchem w głowę. Powinnam teraz skakać z radości, a następnie ucałować dziadka w policzek i jak najszybciej stąd uciec. Ja jednak tego nie robię zostaje, bo coś czuję, że jak tylko wyjdę to oni zabiją Harry'ego, a ja mimo swojej początkowej niechęci do nie ma teraz nie życzę mu śmierci.

- Ktoś mi wreszcie wytłumaczy co się tu dzieje, nic nie rozumiem!

- Spokojnie Vivi - tata klepie mnie po ramieniu. - Zaraz stąd wyjdziemy i zabiorę cię do naszego domu.

- Żebyś znowu znalazł kogoś kto zechce ją od ciebie kupić. Zawiodłem się na tobie synu, jak mogłeś poświęcić własne dziecko i to tylko po to by na niej zarobić! - krzyczy dziadek. Szczerze to zbyt dobrze go nie pamiętam, bo tata za często nie organizował nam spotkań, a mama to już w ogóle nie znosiła rodziny mojego ojca tak jak jego samego. - Viviane wróci do domu swojej matki, która podobno zaginęła, a ty dasz jej spokój.

- Macie mnie puścić do jasnej cholery i wypierdalać z mojego domu! - wrzeszczy Harry, który to nadal jest powalony na ziemię. - To jest moja żona i nie macie żadnego prawa nas rozdzielać!

- Zamknij się gówniarzu bardzo dobrze cię znam, ktoś kto uczestniczył w krwawych orgiach na pewno nie umie uszanować kobiety.

Krwawe orgie? Chyba nawet nie chce wiedzieć co to takiego jest.

- Vi powiedź im, że chcesz zostać ze mną, a oni obaj mają sobie stąd iść. Skarbie przecież się pogodziliśmy, sama mówiłaś, że jest ci już ze mną dobrze - cholera gdyby Harry tyle nie mówił, a co ważniejsze na mnie się w ten sposób nie patrzył to naprawdę wszystko byłoby łatwiejsze. A tak to sama nie mam pojęcia co z tym wszystkim począć.

- Viviane to jest moje dziecko i ona chce być ze mną. Jestem ci wdzięczny tato za uwolnienie nas od tego wariata i sadysty, ale na tym się kończy twoja rola i możesz sobie już wracać do Los Angeles - czyli dziadek mieszka na innym kontynencie. - Chodź słoneczko - chwyta mnie za rękę i wyprowadza z jadalni. Dziadek ma jednak gdzieś to co powiedział tata i podąża za nami.

- Louis ja mówiłem szczerze nie pozwolę ci tak traktować twojej córki.

- Jak dobrze zauważyłeś Viviane to jest moja córka. Ostatnio przez to co razem przeżyliśmy trochę się do siebie zbliżyliśmy.

Słyszę z kuchni jeszcze krzyki Harry'ego. Wiem, że gdybym miała trochę rozumu to, to by mnie nie interesowało, lecz najwidoczniej ja jestem bardzo głupią. No nic już na to nie poradzę.

- Co się z nim stanie? - zwracam się do dziadka, bo w obecnej chwili to on tu podejmuje decyzje.

- Zostanie zabity, bo tylko w ten sposób zdołasz raz na zawsze się od niego uwolnić. Viviane wiem, że to ci się wydaje zbyt radykalne, ale naprawdę nie ma innego wyjścia.

- W tym to ja się akurat zgadzam - wtrąca mój ojciec.

- Ale ja nie. I nie zezwalam na zabicie mojego męża - komunikuje dosadnie. Tak by oni obaj zrozumieli.

Tu będzie kontynuowana druga część, bo nie mam pomysłu na tytuł. Liczę na waszą opinię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro