88
Pov Viviane
Przez całą drogę nie odzywamy się do siebie z Aiden'em. I sądzę, że tak właśnie jest lepiej. Przez blondyna znowu mam mętlik w głowie i zaczynam się zastanawiać czy przypadkiem nie popełniam kolejny raz jakiegoś błędu.
Jak dojeżdżamy na posesję Harry'ego to wysiadam z samochodu biorę swoje zakupy i idę do domu. W salonie nie ma już Stylesa tylko siedzi mój ojciec.
- Jeśli masz do mnie jakieś pretensje to sobie odpuść, bo mnie głowa boli - mówię na samym wstępie, bo jestem praktycznie pewna, że zaraz usłyszę wyrzuty w stosunku tego, że pojechałam razem z Aiden'em.
- Vivi skarbie ja czekam na ciebie, bo chcę spędzić z tobą trochę czasu. Ostatnio mało cię przytulałem i muszę przyznać, że bardzo mi tego brakuje - rozkłada ramiona, a ja puszczam torbę z butami i do niego podbiegam, a następnie się przytulam. Przez te tygodnie bardzo się przywiązałam do swojego taty.
Siada na kanapie, a ja przy nim. Głowę jednak wtulam w jego tors. Dobrze, że tu czekał, ja naprawdę potrzebuję teraz trochę czułości i zrozumienia.
- Nigdy nie myśl, że jestem przeciwko tobie, czasem się z tobą nie zgadzam, ale to jest spowodowane tym, że chcę dla ciebie jak najlepiej. A dobrze wiesz, że twoja ostatnia decyzja była bardzo niemądra i ryzykowana - mówi półgłosem na wypadek gdyby komuś przyszło do głowy nas podsłuchiwać. No tak ostrożności nigdy nie za wiele.
- Nie martw się, nie zrobię nic by cię narazić - zapewniam go.
- Vivi tu nie chodzi o mnie tylko o ciebie. Jestem twoim tatą i jesteś dla mnie najważniejsza - jak byłam małą dziewczynką to oddalałbym wszystko by mieć przy sobie tatę, móc się do niego przytulić i usłyszeć jaka to jestem dla niego ważna. Nawet teraz po tym wszystkim co się wydarzyło ogromnie miło jest mi słyszeć od niego te słowa.
- Skoro miałaś ochotę na czułości to powinnaś przybiec do mnie, czekałem na ciebie - nagle zjawia się Harry. Mieliśmy szczęście, że rozmawialiśmy po cichu. - Zostaw ojca i chodź ze mną na górę.
- A co ty chcesz z nią robić? - pyta się tata zanim mnie puszczą. To ogromnie miłe, że się o mnie martwi.
- Zająć się swoją żoną, a ty przestań mnie wreszcie irytować, bo w każdej chwili możesz znowu wrócić do tego swojego pokoju.
- Nawet tak nie mów - gwałtownie się podnoszę podchodzę do Harry'ego po drodze biorąc torbę z pudełkami butów. - Chodź już to pokażę ci to co kupiłam - muszę jak najszybciej ich rozdzielić, bo w innym wypadku Harry znowu uwięzi mojego ojca.
- Vi on się robi coraz bardziej bezczelny, nie mam pojęcia ile to jeszcze wytrzymam.
- No to go wypuść - radzę mu, a następnie wchodzimy do naszej sypialni. Wyciągam dwa pudełka i pokazuje mu buty.
- Tak długo cię nie było, że sądziłem, że przywieziesz ze sobą połowę sklepu.
- Były korki, a Adrian jeździ bardzo uważnie - odpowiadam wymijająco. - A i omówmy wreszcie kwestię mojego ojca. Tak dalej być nie może jak teraz, trzeba coś zmienić.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro