Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

82


Pov Viviane

Spodziewam się furii z jego strony, mam ochotę jak najszybciej stąd zniknąć, ale wiem, że nie jest to możliwe. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że to szybko się skończy.

- Jak to się stało? Upadłaś czy może ktoś ci coś zrobił? Może to twój ojciec? - zadaje mi mnóstwo pytań i jeszcze bardziej się do mnie zbliża. Jego bliskość sprawia, że czuję jeszcze większy uścisk w brzuchu. - Viviane powiedz coś.

- Nie, to było samoistnie poronienie. To był ostatni tydzień, w którym takie coś mogło się zdarzyć. Dziecko wyleciało ze mnie w całości, już nic nie dało się zrobić - mówię, a następnie spuszczam głowę czekając aż zacznie na mnie krzyczeć, tak jednak się nie staje. Siada na brzegu łóżka, a następnie chwyta mnie za rękę. Robi to dość delikatnie co mnie bardzo zaskakuje.

A następnie przyciąga do siebie i zamyka szczelnie w swoich ramionach. Przez dłuższą chwilę tkwimy tak przytulenie po czym się ode mnie odsuwa.

- Wtedy jak uciekłaś to wcześniej się mocno zdenerwowałem i długo dusiłem, a ty byłaś już w ciąży. Skoro ty nie mogłaś oddychać to dziecko także, a jeszcze wcześniej dawałem ci te cholerne narkotyki. To przeze mnie ta ciąża była zagrożona i teraz poroniłaś - naprawdę spodziewałam się po nim wielu rzeczy, ale nie tego, że weźmie całą winę na siebie. Przecież zupełnie niedawno powiedział, że to ja odpowiem za wszystko co się stanie z jego dzieckiem. Co takiego się zmieniło przez te kilka tygodni?

- Lekarz powiedział, że do końca tego czternastego tygodnia to bardzo często się zdarza bez żadnej przyczyny - sama nie mam pojęcia czemu go bronię. Powinnam jeszcze bardziej go utwierdzić w przekonaniu, że jest wszystkiemu winny.

- To dodatkowo się stało jak cię zostawiłem samą. Mogłem się wstrzymać z tym wyjazdem, ale teraz to już się tym nie martw. Odpoczniesz, minie trochę czasu i znowu zaczniemy się starać o dziecko. Jesteś jeszcze bardzo młoda i nie będzie z tym problemu - delikatnie popycha mnie tak bym musiała się położyć.

Zaczynam się zastanawiać czy przypadkiem znowu nie śnie.

- Mam nadzieję, że nie zrobiłeś nic mojemu tacie. On mi bardzo pomógł - te dźwięki z dołu były bardzo niepokojące.

- Nie musisz się martwić o Louisa, nic mu nie jest. A teraz pomysł o sobie i się prześpij. Pewnie wypisałaś się na własne żądanie.

- Nie wiem, tata to załatwił, a ja chciałam jak najszybciej wrócić do domu - mam nadzieję, że się nie dowie się o tej planowanej ucieczce. Może tata jeszcze nie zdążył nikogo zamordować.

- Zapewniam cię, że tu ci będzie dobrze Vi - zamiast wyjść to ściąga tylko buty i kładzie się obok mnie, a następnie przykrywa nas oboje kocem.

Gdyby nie to, że wygląda tak samo to bym pomyślała, że ktoś go podmienił. Czuję się zupełnie tak jakbym poznała całkowicie innego Harry'ego. I liczę na to, że ten nowy już na zawsze tu pozostanie.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro