Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

81


Pov Viviane

Że snu wybudza mnie potrząsanie ramieniem. Zrywam się i widzę przed sobą tatę. To wszystko było tylko snem. Lecz nie wykluczone, że niedługo to się stanie faktem. Harry wróci i mnie zabije za śmierć dziecka.

- Skarbie sprawy nie są takie proste jak na samym początku liczyłem, ale nie przejmuj się. Niedługo będziemy w domu, a ty zapomnisz o tym całym koszmarze. Ułożysz sobie życie z kim tylko zechcesz i będziesz miała bardzo dużo dzieci. No oczywiście jeśli tylko będziesz chciała - jest dla mnie znowu taki jak był gdy byłam mała. Cholernie ciężko było mi wtedy zrozumieć czemu mój kochany tata z dnia na dzień ze mnie zrezygnował.

- Tato proszę uciekaj stąd póki jeszcze możesz. Ja i tak jestem już martwa, a tobie może się da w jakiś sposób przeżyć - dotyka mojego policzka i go głaszcze.

- Nie Vivi, nigdzie bez ciebie się nie ruszę. Ja cię w to wpakowałem, więc teraz cię z tego wyciągnę. Obiecuję ci, że nie umrzesz, że nie dopuszczę by on znowu cię skrzywdził - naprawdę chciałabym uwierzyć w te słowa, ale nijak nie potrafię. Wcześniej to się łudziłam, że może jeszcze jakoś odzyskać swoje dawne życie. Straciłam już tę naiwność.

- Tato przestań się łudzić. Mógłbyś mnie jednak zostawić samą. Nie za dobrze się jeszcze czuję.

- Oczywiście kochanie - nachyla się nade mną i całuję mnie w czoło. A następnie wychodzi. Wcale nie mam zamiaru spać. Nie chcę by znowu przyśnił mi się Harry w roli głównej. Już niedługo będę mogła doświadczyć jego złości na własnej skórze. Ostatnio jednak nasze relacje trochę się poprawiły, więc może uda mi się go uprościć by po prostu mnie zastrzelił. A nie dodatkowo się pastwił nade mną.

Zastanawia mnie czy to ta wizyta u Aidena spowodowała, że utraciłam dziecko czy może tak po prostu musiało być. Przeszłam praktycznie cały okres ryzyka by w ostatnim tygodniu od razu moje ciało wyrzuciło z siebie dziecko. Teraz to już nawet nie ma znaczenia kto był ojcem. Harry obwini mnie całkowicie, a Aiden też podświdomnie będzie się zastanawiał czy nie zrobiłam czegoś by zabić dziecka.

Ja jednak już tego nie dożyje.

Nagle do moich uszu docierają bardzo dziwne dźwięki z dołu. Pewnie tata zaczął rozwiązywać te sprawy. Znowu ktoś z mojego powodu ucierpi. Zupełnie tak jakby mało mi było to, że mam moją mamę na sumieniu.

Nim jednak zdążam się podnieść do drzwi do mojego pokoju się otwierają i przez nie wchodzi Harry. Jest jeszcze szybciej niż się tego spodziewałam.

- Jak tylko dostałem telefon, że źle się poczułaś i trzeba było cię zawieść do szpitala to od razu wsiadłem w samolot i przyjechałem - czyli on jednak nie zna prawdy. To ja będę musiała go o tym poinformować. - Ale skoro już jesteś w domu to chyba nie jest nic poważnego?

- Nie Harry, ja straciłam nasze dziecko.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro