Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

80


Pov Viviane

- Czternasty tydzień to ostatni czas gdy się samoistnie traci dziecko. Lecz wyrzuciłaś je z siebie w całości, więc nie czeka cię żaden zabieg. A i podobno nie będziesz miała kłopotów z ponownym zajściem w ciążę. Nie jest tak źle - mówi do mnie tata, ale ja nie zwracam na uwagi tylko patrzę się przed siebie.

Może gdybym nie pojechała do Aidena i nie naraziła się na tak wielki stres to nadalbym nosiła mojego dziecko. Początkowo jakoś bardzo się nie cieszyłam, że będę mieć dziecko, ale teraz to już naprawdę mocno je pokochałam.

- Vivi jak się poczujesz na siłach to powiedź to wrócimy do domu. Tylko, że lepiej wrócić teraz do mnie.

- A jakie to ma znaczenie? - spoglądam na ojca. - nie Harry obiecał, że mnie zamorduje jak tylko coś się stanie jego dziecku, a ono teraz umarło. Nie ma już żadnej siły na tym świecie żeby mnie uratowała przed śmiercią. Ty wracaj do siebie, a ja do niego. Jak wróci to po prostu mnie zabije i wszystko wróci do normy. Już nie będziesz musiał się mną przejmować.

- Nigdy więcej tak nie mów - warczy. - Nie jestem aniołem, ale jesteś moim dzieckiem i bardzo cię kocham. I możesz być pewna, że nie pozwolę by stała ci się jakąkolwiek krzywda. Jest tylko jeden problem, za nami przyjechał David, a z tego co wiem to on jest jednym z najwierniejszych ludzi Harry'ego. Na pewno dopilnuje byśmy wrócili do domu twojego męża.

- Dzwonił do Harry'ego? - chciałabym już to wszystko mieć za sobą, ale z drugiej strony to boję jego wyrzutów. Jestem praktycznie pewna, że oskarży mnie o to co się stało.

- Nie, nie ma pojęcia co jest z tego poza tym powiedziałem, że sama go o wszystkim poinformujesz. Zróbmy, więc tak, pojedziemy tam, a ja spróbuję go na miejscu zabić i wtedy uciekniemy do mnie. Tak zabezpieczę swój dom, że on nie będzie miał tam wstępu. Ty sobie odpoczniesz, zapomnisz i dojdziesz do siebie.

- Dobrze - nie jestem do końca przekona do tego pomysłu, ale nie mam siły na sprzeciw. Niech już będzie tak jak postanowił. - Podasz mi spodnie - podaje mi niebieskie spodnie, które nie mam pojęcia kiedy ze sobą zabrał.

Podnoszę się do pozycji siedzącej, a następnie wyciągam je na tyłek.

Po powrocie do domu idę od razu na górę żeby się położyć. Nie mam pojęcia ile tacie zejdzie z pozbyciem się tego pracownika. Kładę się do łóżka i dość szybko zasypiam.

Budzi mnie postrząsanie ramieniem. Powoli otwieram oczy i widzę przed sobą Harry'ego. To on już wrócił?

- Wstawaj ty nic nie warta kretynką! - wrzeszczy na mnie. - Zostawiłem cię na zaledwie półtorej dnia, a ty już w tym czasie zdążyłaś zamordować moje dziecko!

- Ja naprawdę nie chciałam - tłumaczę. - Kochałam je.

- Wcale nie, gdyby tak było to byś na siebie uważała i dziecko nadal by żyło. Teraz za to zapłacisz.

Czyli się zaczęło.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro