54
Pov Viviane
Klęcze na muszlą klozetową i opróżniam swój żołądek. Chociaż tak naprawdę to nic w nim nie było. Od dwóch dni jest mi niedobrze, boli mnie głowa i brzuch. To się dzieje dokładnie od dni, w którym człowiek, który niestety mnie spłodził pozbawił życia moją ukochaną mamę. Chyba to wszystko wina tych złych emocji.
- Potrzebujesz czegoś? - pyta Harry stając w drzwiach.
- Nie i idź stąd - nie chcę by oglądał mnie w takim stanie. To jest upokarzające.
- Daj spokój, każdemu takie coś się może zdarzyć, a ty wtedy tego potrzebowałaś - Harry twierdzi, że czuję się tak źle po tym alkoholu, który wypiłam dwa dni temu. Naprawdę to musiał być ogromne ilości, bo praktycznie nic nie pamięta. Kurwa ostatnio zbyt często urywa mi się film.
Czuję, że już nie mam czym wymiotować, więc powoli się podnoszę i podchodzę do lustra. Wyglądam strasznie, blada prawie biała cera, podkrążone oczy. Rozczochrane włosy.
Wyciągam z szafki swoją szczoteczkę i pastę i zaczynam myć zęby. Jak kończę to przemywam także twarz.
- Powinnaś się na trochę położyć. Jesteś zmęczona i trochę snu ci się przyda.
- Okej spróbuję - nie zamierzam się z nim kłócić w tej kwestii. Ja naprawdę czuję się strasznie. Powolnym krokiem asekurowana przez Harry'ego.
- Powinienem z tobą zostać, ale muszę wyjść by załatwić parę spraw. A, że nadal wydajesz się słaba to każę Adrian'owi tu zaglądać.
Kiwam głową. Chociaż to będzie krępujące, że Aiden zobaczy mnie w takim stanie. Lecz przy nim na pewno poczuje się dużo lepiej.
- Zgoda. Nie musisz się śpieszyć, tak naprawdę mi nic nie dolega - nachyla się nade mną i składa pocałunek na moim policzku. Ze wszystkich sił staram się nie wykrzywić twarzy w grymasie.
***
Już prawie zasypiam gdy słyszę jak drzwi się otwierają. Od razu się wybudzam i spoglądam na Aidena. On szybko pokonuje dzielącą nas odległość.
- Martwiłem się o ciebie kochanie, ostatnio bardzo dziwnie się zachowywałaś - mówi i siada na brzegu łóżka. Tego samego dni, w którym dowiedziałeś się, że ojciec zabił ci mamę się do niego przytulałaś i siadałaś mu na kolanach.
Co? Przecież ja nie chcę mieć nic wspólnego z tym człowiekiem. Nie mogę uwierzyć, że pozwoliłam mu się dotknąć. Żaden alkohol nie jest na tyle silny bym zrobiła coś takiego.
- Kurwa ja tego nie pamiętam - podnoszę się, bo po tym co dopiero usłyszałam na pewno nie zasnę.
- To nie będę ci nawet wspominał o tym co robiłaś z Harrym w basenie. Zachowywałaś się zupełnie tak jakbyś coś do niego czuła - mówi do mnie głosem aż ociekającym pretensją. Co we mnie wstąpiło?
- Nie mam pojęcia jak to się stało. Naprawdę, w tym alkoholu musiało coś być, bo nie odwaliłoby mi tak po samej whisky.
- To wydaje się być prawdopodobne. Musisz uważać by więcej ci niczego nie podał. Nie chcę patrzeć jak robi z ciebie bezwolną lalkę, która wykonuje każdy jego rozkaz.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro