Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

50


Pov Harry

Viviane pojechała kłócić się ze swoim ojcem zostawiając tu tego swojego ochroniarza. I dobrze od pewnego czasu miałem zamiar z nim poważnie pogadać. Od tej rozmowy zależy to czy on zostanie w tym domu. Nie zamierzam trzymać u siebie kogoś kto nie jest mi w żaden sposób przydatny. Vi go lubi, ale długo nie będzie się gniewać o zwykłego ochroniarza.

- Zbliż się tutaj - mówię jakby tylko go dostrzegam. On się praktycznie całe dnie obija, ale póki nie będzie sprawiał kłopotów tak nie będzie mi to przeszkadzać.

- Pani Viviane pojechała do swoje ojca, stwierdziła, że chce tam jechać sama.

- Wiem. To Louis ci płaci?

- Tak - komunikuje mi nie patrząc w oczy.

- A powiedz mi za co dokładnie dostajesz wynagrodzenie. Nie jestem taki głupio by uwierzyć że za samo wożenie Viviane. I chcę wiedzieć jaki on wydał ci rozkaz - komunikuje głosem nie znoszącym sprzeciwu.

- Mam przede wszystkim dbać o jej bezpieczeństwo. I reagować w razie potrzeby, obojętnie kto ją zaatakuje - czyli jednak Louis bardziej martwi się o swoją córeczkę niż się tego spodziewałem. Szczerze to wolałabym żeby miał ją gdzieś.

- Nawet i przede mną? - kiwa głową na tak.

No i mam teraz jasność. Zdobył już zaufanie mojej żony, więc muszę to wykorzystać.

- Teraz i tak nie mam zamiaru jej atakować. Nasze relacje bardzo się poprawiły, a skoro już u mnie mieszkasz to byłoby lepiej byś pracował dla mnie, a nie dla Louisa. Oczywiście odpowiednio cię wynagrodzę.

Udaje zmieszanego, ale wiem, że jak tylko usłyszał o kasie to od razu moja propozycja mu się spodobala. Przecież nie chodzi za Viviane dla hobby.

- Na czym by to miało polegać?

- A to, że masz przekazywać Louis'owi tylko to co ja ci pozwolę. I dalej utrzymywać go w przekonaniu, że pracujesz tylko dla niego - jeśli chce się pozbyć Louisa to muszę go utrzymywać w świadomości, że nad wszystkim panuje.

Gdyby tak bardzo nie wtrącał się w sprawy między mną, a swoją córką to nic takiego nie miałoby miejsca. Sam sobie na to zapracował.

Adrian marszcz czoło i widać, że się zastanawia. Zdaję sobie sprawę z tego, że Louis pewnie porządnie wystraszył nim przysłał. Jeśli jednak będzie miał trochę rozumu to się zgodzi. Inaczej będę musiał się go pozbyć nim zdradzi to co mu powiedziałem.

- Dobrze - odpowiada po chwili. - Tylko co z panią Viviane?

- Nic, dalej będziesz ją wozić tam gdzie będzie chciała. I dbać o jej bezpieczeństwo.

- Więc się zgadzam - uśmiecham się na jego słowa. I jak zwykle wszystko poszło po mojej myśli.

- Możesz już odejść, dziś nie będziesz potrzeby. Masz wolne - wychodzi, a ja nalewam sobie drinka. Teraz tylko wystarczy czasem podać Vi ekstazy jak będzie marudzić i wszystko się jakoś ułoży. Ona pod wpływem narkotyku robi się dużo bardziej przyjemna.

A skoro i tak życie jest trudne tak czemu go sobie nie ułatwiać jak jest taka możliwość.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro