49
Pov Viviane
- Pewnie prowadzisz skarbie - mówi mi Harry podczas jazdy samochodem. Jest dla mnie dziwnie miły, a na dodatek pozwolił mi prowadzić swój samochód. Dodatkowo ciągle trzyma rękę na moim udzie ci jest mocno irytujące.
- Dziękuję.
- Mieszkasz już u mnie jakiś czas i nadal nic nie zmieniłaś w domu by lepiej się tam czuć. Nie wierzę, że wszystko co tam jest ci odpowiada - kurczę gdyby on zaczął się tak zachowywać na samym początku naszej znajomości to pewnie bym go nie pokochała, ale przynajmniej polubiła. Nie potrafię się jednak pozbyć wrażenia, że to wszystko jest zalanowane. Ma jakiś konkreny cel.
- Na razie jest okej - udzielam wymijającej odpowiedzi.
- Mam nadzieję, że już pogodziłaś się z faktem, że już ze mną zostaniesz. Nie zrezygnuje z ciebie słodki rudzielcu.
- Czemu? - po prostu muszę zadać to pytanie. Nie uwierzę, że nagle zapałał do mnie miłością. Tacy ludzie jak on nie posiadają żadnych wyższych uczuć.
- Bo pasujesz do mnie. Jesteś młoda i piękna i wspaniale będziesz się prezentować na tym spotkaniu, które odbędzie się za kilka dni - jakie spotkanie.
- O czym ty mówisz?
- Za pięć może sześć dni odbędzie się biznesowe spotkanie i ja chcę cię ze sobą zabrać. Chcę widzieć by każdy mi ciebie zazdrościł.
To kiedy on mi zamierzał o tym powiedzieć? Gdyby teraz mu się nie wymknęło to pewnie bym się dowiedziała kilka godzin przed.
- Czemu dopiero teraz się o tym dowiaduje? I jak ja mam się na to ubrać? I czy będzie tam też mój ojciec - zdaję mu masę pytań.
- Będzie. A i masz się ubrać tak by każdy z będących tam mężczyzn się w tobie zakochał, a mnie znienawidził, że nie może być na moim miejscu - uśmiecham się na jego słowa. Bądź co bądź jestem kobietą i uwielbiam komplementy.
***
Wracamy do domu, a Harry od razy idzie do swojego gabinetu twierdząc, że musi coś szybko załatwić. Jestem zmęczona, więc od razu maszeruje do sypialni.
Nagle jednak zostaje wciągnięta do pokoju gościnnego i uciszona pocałunkiem. Wiem, że to Aiden, bo tylko jego usta tak całują.
- Jesteś szalony - komunikuje mu jak się od siebie odrywamy.
- Masz rację. Zniknełaś na kilka dni i to jeszcze z tym wariatem. Przez ten czas odchodziłem od zmysłów bojąc się, że może ci zrobić krzywdę - czule głaszczę mnie po policzku.
- A wiesz, że nie było wcale tak źle. Sam mnie zaskoczył swoim zachowaniem.
- Nie mówmy o tym, bo poczuje się zazdrosny. Wymyśl jakiś wyjazd byśmy mogli spędzić wspólnie czas. To już nawet nie chodzi o seks, a o bliskość.
- Dobrze, muszę tylko szybko jechać do mojego ojca. Ty chodzi o mamę.
- To później gdzieś zajedziemy.
- Nie, ty zostajesz tu - nie mogę go zabrać ze sobą. Jak się wdam z ojcem w ostrą dyskusję to może się wkurzyć i zechcieć mu zrobić krzywdę.
- Czemu? Chce być z tobą.
- To dla twojego bezpieczeństwa. Obiecuję, że jak wrócę to wszystko ci wynagrodzę.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro