Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

40


Pov Viviane

Nie ukrywam, że bardzo zaciekawiły mnie słowa Ewelyn. Pozbycie się Harry'ego i to w sposób taki, że nikt na czele z moim ojcem nie mieliby pojęcia, że ja za tym stoję brzmi jak piękna bajka. Zdaję sobie sprawę z tego, że poczynając ten krok stanę się mordercą, ale ja naprawdę nie widzę już innego wyjścia.

- Załatw najlepiej taką, która nie pozostawi żadnego śladu, najprościej by było gdyby zmarł na atak serca - w takiej sytuacji byłabym w ogóle nie brana jako podejrzana. Przecież nie jedna osoba na ukryte wady w organizmie o których nic nie wie.

- Zobaczę co się da zrobić - nagle jednak przytomnieje nikt tak po prostu nie składa propozycji w pomocy w morderstwie. Może to jest pułapka, a ja jak ostatnia idiotka dałam się na to nabrać?

- A co będziesz chciała w zamian? - nie jestem aż taką kretynką by uwierzyć, że zrobi to za darmo. Podjęcie tak wielkiego ryzyka kosztuje. Nie wiem czy na to wszystko uda mi się wyciągnąć kasę.

- Na początku wystarczy, że nie będę musiała już pracować dla takiego potwora, ale niech pani już je, bo im dłużej będzie czekać tym bardziej się wkurzy. A na razie nie pozostało nam nic innego jak granie nie czas - nic już jej nie odpowiadam tylko biorę się za spożywanie tych pysznych pierożków. Jakby Harry umarł to ja bym na pewno nie została w tym domu, którym spotkało mnie tyle cierpienia. Dałabym jednak Ewelyn kilka milionów funtów tak by ona także mogła rozpocząć nowe życie.

Kończę i odstawiam talerz do zmywarki.

- Zanieś trochę mojej mamie i dopilnuj by zjadła, jesteś pewna, że jej zasmakuje.

- Niestety, ale nie mogę chodzić do pokoju, w którym przebywa pani matka. Nie ma też pojęcia kto i jak ją żywi.

Przymykam na chwilę oczy ze złości. Jeszcze tego by brakowało żeby moja mama głodowała. Jutro, bo dziś i tak nic z tego by nie było spróbuję namówić Harry'ego by w tej kwestii ustąpił.

Wracam do sypialni z nikłą nadzieją, że Harry zasnął i będę miała chwilę spokoju. Jak zwykle się rozczarowywuje, bo ten siedzi wyraźnie poirytowany moim spóźnieniem.

- Dłużej to się już nie dało?

- Przepraszam - mówię dokładnie to co chce usłyszeć. Muszę myśleć o mamie.

Zbliżam się do niego, a on łapię mnie za rękę i pociąga w swoją stronę tak, że upadam na łóżko. Mocno ściska moje nadgarstki tak, że prawie odcina mi krążenie. Układa się też na mnie.

- Poczekaj nie zamierzam protestować tylko mnie puść - proszę go. Już lepiej będzie współpracować.

On jednak zachowuje się zupełnie tak jakby do niego nic nie docierało. Jest jeszcze bardziej brutalny.

- Przymknij się wreszcie do cholery! - wrzeszczy i z całej siły we mnie wchodzi. Krzyczę z bólu, bo w ogóle nie jest do tego przygotowana.

- To dopiero początek suko - mówi i jednym mocnym ruchem ręki uderza mnie w twarz.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro