Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

37


Pov Viviane

- Idź już - poganiam Aidena. - Pamiętaj, że masz powiedzieć, że straciłam przytomność i mnie tu przyniosłeś.

- Dobrze, tylko postaraj się by ci uwierzył, bo kilka dni które moglibyśmy by spędzić tylko razem brzmią bardzo kusząco - zbliża się do drzwi i na chwilę odwraca. - Pamiętaj, że cię kocham.

- Ja ciebie też - wychodzi, a na pocieram twarz dłońmi, muszę wyglądać na zmęczoną. Oby to wystarczyło.

Dopiero po jakichś dwudziestu minutach pojawiają się Harry i tata.

- Słońce Aiden powiedział mi, że się źle poczułaś - ojciec zbliża się do mnie. Styles na razie zachowuje pewną odległość. - Jeśli chcesz to możesz tu jeszcze trochę u mnie zostać. Zaopiekuje się tobą.

- Nie ma takiej potrzeby, wezmę Viviane ze sobą i zadbam o to by się lepiej poczuła - Kurwa, czemu on nie może sobie mnie odpuścić. Dużo bardziej wolałabym zostać w tym domu, z Aidenem gdy nie musielibyśmy niczego udawać.

- Tak dbasz o moje dziecko, że ona czuję się coraz gorzej, a nie raz ci mówiłem, że nie masz prawa dręczyć Vivi. A ty widocznie nic sobie z tego nie robisz. Dlatego zabieram ci na trochę moją córkę, będziesz mógł ją odzyskać dopiero jak nabierzesz rozumu i uświadomisz sobie, że Viviane nie jest twoją zabawką - jestem naprawdę zdziwiona słowami mojego ojca. Chyba pierwszy raz wziął otwarcie moją stronę.

Harry także nie wygląda na zadowolonego tym atakiem w jego osobę.

- Szkoda, że się nią tak nie przejmowałeś gdy mi ją sprzedawałeś. A teraz już nie ma odwrotu - zbliża się do łóżka i wyciąga rękę w moją stronę. - Kochanie wstań, w domu sobie odpoczniesz - chociaż stara się mówić miło to wiem, że jest wściekły. I tą złość przeleje na mnie.

To jednak była zła decyzja.

Podnoszę się do pozycji siedzącej. Robię to powoli, bo nie chcę by zauważył, że udawałam.

- Dobrze, niedługo Adrian mnie zawiezie do domu, będę najdalej za dwie godziny.

- Nie, jedziesz teraz ze mną - mówi i ciągnie mnie za sobą.

***
- Twój tatuś ostatnio na za dużo sobie pozwala - mówi do mnie Harry jak wchodzimy do domu. - Nie ma prawa mi rozkazywać i wtrącać się do naszego małżeństwa.

Nic do niego nie mówię, liczę na to, że sobie pogada i da mi spokój.

- A ty też masz przestać ciągle do niego jeździć, wcześniej nie widziałaś go tyle lat to teraz też dasz radę wytrzymać bez tatusia. - po moim dalszym milczeniu mówi wyraźnie zirytowny. - Może byś wreszcie coś powiedziała?

- Raz na zawsze się ode mnie odczep - wymijam go i idę w stronę schodów.

- Naprawdę jestem dla ciebie za dobry skoro na tak wiele sobie pozwalasz, ale to da się zmienić - szybko mnie dogania i łapię mnie za nadgarstek. Jego uścisk jest bardzo mocny. - Dziś będę cię tak pieprzył, że jutro nie wstaniesz z łóżka. Zaraz poczujesz co to jest prawdziwy ból.

- Nie masz prawa mnie krzywdzić!

- Oczywiście, że mam, a ty zrobiłaś się za bardzo odważna. I to mi się nie podoba - teraz to on zaczyna mnie ciągnąć na górę.

Nie chcę by wziął mnie siłą, szybko się rozglądam i zauważam wazon. Chytam go i zdzielam Harry'ego po głowie. Dość skutecznie, bo on upada.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro