32
Pov Viviane
- Gdzie my idziemy? - pytam trochę przestraszona, bo Harry prowadzi mnie kretymi ścieżkami. Znajdujemy się w piwnicy, która jest tak samo wielka jak ten dom, a dodatkowo wygląda bardzo dobrze. Jest podzielona na kilka lub kilkanaście pokojów. Zupełnie tak jakby ktoś tu mieszkał.
Może Harry ma mnie już dość i postanowił mnie tu zamknąć? Szczerze to nie miałabym żadnych oporów co do tego jeśli nie będę musiała oglądać Stylesa.
- Zaraz się przekonasz skarbie - mówi i przyśpiesza kroku. Ledwo daje radę za nim nadążyć. - Już prawie jesteśmy na miejscu.
Otwiera drzwi, a ja widzę moją mamę. Z przykutymi łańcuchami rękami do ściany. Czuję się zupełnie tak jakbym grała w jakimś filmie. W thrillerze lub horrorze.
- Co to ma być? - pytam drżącym głosem i zbliżam się do mamy. Ma potargane włosy i rozmazany makijaż.
- Vivi uciekaj stąd, nie pozwól by on cię zniewolił, ratuj się córeczko - potwarza mama. Ma załzawione oczy. Moje także robią się mokre. Odwracam głowę i spoglądam na tego potwora, który zrobił to mojej mamie.
- No co kochanie? Sama chciałaś się zobaczyć ze swoją mamą, więc ci to ułatwiłem, powinnaś się z tego cieszyć. Liczę na to, że mi się odwdzięczysz jak wrócimy na górę - specjalnie ze mnie kpi. Sprawia mu przyjemność dręczenie mojej osoby. A teraz krzywdzi nie tylko mnie, ale także moją mamę. Osobę, którą tak bardzo kocham.
- Dobrze, wygrałeś, wypuść moją mamę, a ja obiecuje, że nie będę już chciała się z nią spotkać... - chcę dalej mówić, ale przerywa mi matka.
- Nie ulegaj jego szantażowi!
- Przymknij się, bo zaraz każę cię zakneblować! - wrzeszczy, a następnie odwraca się w moją stronę i zaczyna milszym tonem. - Mów dalej słoneczko.
- Zerwę wszelki kontakt z mamą, ale muszę wiedzieć, że ona będzie bezpieczna.
- Bardzo chętnie, ale niestety to niemożliwe, twoja matka jak ostatnia kretynka starała mi zaszkodzić, robiła to w bardzo otwarty i głupi sposób. Nie mogę dłużej na to pozwalać, najlepszym rozwiązaniem jest śmierć, ale...
- Jeśli skrzywdzisz moją mamę to ja też się zabiję, stracisz coś za co zapłaciłeś.
- Viviane nie mów tak - odzywa się mama przerażoną naszą nagłą wymianą zdań.
- Spokojnie, nie zamierzam wyręczać twojego ojca, bo właśnie o to mu chodzi. Chce bym to ja odwalił za niego ciężką robotę, lecz tym razem tak nie będzie. Twoja matka przeżyje i tu zostanie, to bardzie gwarancja dla mnie, że będziesz mi całkowicie posłuszna. Zostawię was na chwilę same, na pewno macie sobie trochę rzeczy do wyjaśnienia - mówi, a następnie opuszcza to pomieszczenie. Ja szybko podbiegam do mamy i się do niej przytulam.
- Wybacz mi, że nie potrafiłam cię ochronić przez Louis'em i jego chorymi pomyslami. Gdybym wyjechała daleko i zerwała z nim kontakt to, to nigdy nie miałoby miejsca.
- Nie przejmuj się mamo to już długo nie potrwa, jakoś to przetrwamy - szepczę do jej ucha.
- Ale jak? - pyta zdezorietowana.
- Tu jest zbyt niebezpiecznie na takie rozmowy, po prostu mi zaufaj - mówię ściszonym głosem. Nie wiadomo czy tu także nie ma jakiegoś podsłuchu. Trzeba być ostrożnym.
Jak się postaracie to dodam dziś następny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro