Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20


Pov Viviane

- Nie przeszkadza ci gwałcenie mnie, jak tak brakuje ci seksu to idź do jakiegoś klubu albo zamów sobie dziwkę, trochę cię to za kosztuje, ale przynajmniej zrobi to z uśmiechem na twarzy. A jeśli o mnie chodzi to mogę się stąd wynieść. Do innego pokoju, a najlepiej do domu mojego ojca.

- Wątpię by chciał się tobą zajmować, ma ważniejsze sprawy na głowie. A ja nie mam w zwyczaju dwa razy płacić za to samo, więc mimo nieudogodnień, które ciągłe stwarzasz nie zamierzam się poddać - ściąga ze mnie koc. Mam na sobie krótkie spodenki i koszulkę na ramiączka. Jest czerwiec, więc nie mogę się grubo ubierać. - Musisz wreszcie zacząć kłaść się do łóżka nago. Oszczędzisz mi sporo czasu.

- Zapomnij - próbuję wstać, ale on mi na to nie pozwala. Ja jednak choć nie nam sił staram się z nim walczyć.

- Naprawdę jesteś głupia jeśli myślisz, że ze mną wygrasz - informuje mnie. Jedną ręką ściska moje nadgarstki i umiejscawia je nad moją głową, a wolną dłonią pozbywa się moich spodni wraz z majtkami. - A tylko przysporzysz sobie dużo więcej bólu.

- Nie masz prawa mnie tak traktować! Przestań!

- Zamknij się i posłuchaj, dam ci ostatnią szansę na poprawę. Przestaniesz się wiercić, a ja zrobię tak, że nie będzie cię boleć, a nawet poczujesz przyjemność. To co kochanie, jaka jest twoja decyzja? - nic mu nie odpowiadam tylko próbuje go kopnąć tak by ze mnie zeskoczył. On jednak w porę to zauważa i mnie blokuje. - Ty naprawdę jesteś kretynką - oznajmia na mój ruch, uwalnia moje ręce by po chwili mocno i boleśnie rozszerzyć moje uda.

Nie zauważyłam wcześniej, że on ma już rozpięte spodnie. Szybko je zsuwa razem z bokserkami.

- Pożałujesz idiotko - mówi, pociera też swoją męskość i dość jednym mocnym ruchem się we mnie wbija. Choć wcześniej się tego nie spodziewałam to jest jeszcze bardziej brutalny niż za pierwszym razem. Pojedyńcze krzyki bólu opuszczają moje ust. Jego wargi są jednak zajęte całowaniem i gryzeniem mojego dekoltu. Co jakiś czas jego wstrętna łapa ściska moje piersi.

Porusza się we mnie mocnymi ruchami, a to, że jestem dość ciasna sprawia mi jeszcze większe cierpienie.

- Zamknij się - moje krzyki chyba go mocno zirytowały, bo wrzeszczy na mnie i jego dłoń spada na mój policzek w uderzeniu. Nieruchomieje przez to. Nie spodziewałam się, że to zrobi. Zamierza mnie gwałcić, a na dodatek jeszcze bić.

Odwracam, więc głowę na bok i staram się całkowicie wyłączyć na bodźce zewnętrzne.

***
- Zacznij się ruszać, nie możesz ciągle leżeć na łóżku - mówi do mnie Styles. Nawet nie mam pojęcia, która jest już godzina. Wiem jednak, że mnie to nie interesuje. Szatyn całkowicie odebrał mi chęć do życia.

Staram się jednak nie wdawać z nim w żadne dyskusje. Boję się go.

- Śniadania też nie jadłaś, kucharka mi powiedziała. Nie mam pojęcia co chcesz osiągnąć przez ten twój idiotyczny protest, ale od razu ci mówię, że to nic nie da. A jeszcze bardziej pogorszyłaś swoją sytuację - podchodzi do szafki i wyciaga z niej kajdanki.

O cholera, czemu ja wcześniej ich nie zauważyłam.

Zbliża się do ramy łóżka i po chwili szarpania przykuwa do niej moje ręce.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro