10
Pov Viviane
Wreszcie szczęście zaczęło się do mnie uśmiechać. Udało mi się bez większych problemów wyjechać z posesji mojego ojca. Udało mi się także trafić na auto, w który jest zatankowany do pełna. Dzięki nawigacji znajadującej się w samochodzie bardzo szybko udaje mi się znaleźć najbliższą drogę do domu. Wiem, że tam nie będzie zbyt bezpieczne, ale nie mam innego wyjścia. Mając do dyspozycji jedynie samochód długo nie zdołam uciekać.
Po dwóch godzinach jazdy jestem wreszcie na miejscu. Szybko opuszczam auto i biegnę do domu. Po cichu modlę się żeby mama była w domu. I tym razem także mi się udaje. Otwieram drzwi i wchodzę do środka.
- Viviane - mówi do mnie mama gdy mnie zauważa. Szybko do mnie podchodzi i przytula. - Tak bardzo się o ciebie martwiłam, gdzieś ty się podziewała?
Czyli ojciec jej o niczym nie poinformował. To do niego podobne.
- Ojciec najpierw mnie uśpił, a później wywiózł do swojego domu - mówię jak tylko się od niej odsuwam. - Nie zrobił tego jednak z tęsknoty, a po to by wykorzystać mnie do swoich celów. Postanowił, że odda mnie swojemu współpracownikowi w zamian za jakieś porozumienie. Nie znam dokładnych szczegółów.
Na jej twarzy pojawia się wściekłość. Wiem, że to nie na mnie. Ja przecież nic nie zrobiłam.
- Dlatego tyle lat próbowałam cię chronić przed tym człowiekiem. Po nim niczego dobrego nie można się spodziewać. Nie sądziłam jednak, że posunie się do tego by ciebie aż tak krzywdzić... - coś czuję, że mama ma jeszcze dużo do powiedzenia, ale jej przerywam. Nie mamy na to czasu.
- Muszę uciekać, zabrałam jego samochód i przyjechałam prosto tutaj. Na pewno niedługo tu będzie i znowu będzie próbował mnie do siebie zabrać - jestem praktycznie pewna, że tak się stanie. Zbyt zależy mu na tym porozumieniu z Harrym by tak łatwo z niego zrezygnować. To co ja czuję się nie liczy.
- Ależ oczywiście, zaraz stąd wyjedziemy. Idź na górę i spakój swoje najpotrzebniejsze rzeczy - kiwam głową i szybko biegnę na górę do mojego pokoju. Z szafy wyciągam niebieską walizkę i nie zważając na to, że się pogną wrzucam do niej pierwsze lepsze ciuchy. Biorę też swój laptop i tablet i już jestem gotowa. Następnie schodzę ze schodów, nie tracę na nic czasu.
Mama okazała się jeszcze szybsza ode mnie, bo już czeka na mnie w salonie.
- Na razie pojedziemy do jakiegoś hotelu, muszę mieć trochę czasu by przemyśleć kilka spraw - mówi, ale nim zdążamy dojść do drzwi frontowych to one gwałtownie się otwierają. A przez nie wchodzi mój ojciec. Jak mogłabym myśleć, że jednak uda mi się przed nim uciec. Okazałam się naiwna.
- Na początku sądziłem, że uciekniesz gdzieś indziej, ale nadajnik w moim samochodzie od razu pokazał, że ty wybrałaś najbardziej przewidywane miejsce. A to znaczy, że wcale nie zamierzałaś mnie zostawiać.
Postarajcie się, bo dziś miałam dobry dzień i napisałam sporo rozdziałów, a to ile z nich dziś dostaniecie zależy od was.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro