Larry*9*
Autorka chciała zostać anonimowa.
💗
~~~~~~~~~
Jestem Harry, mam 19 lat I jestem najszczęśliwszą alfą na świecie. Mam wspaniałego chłopaka- Louisa, ale...no właśnie ale. Obydwoje jesteśmy alfami, przez co musimy się ukrywać z naszą miłością. Wiedzą jedynie nasi przyjaciele- Liam,Zayn I Niall.
W szkole staramy sie ukrywać, to samo w domu. Kocham Louisa i nie mam zamiaru zrezygnować z niego, tylko i wyłącznie dla tego bo prawo nie pozwala. Jesteśmy szczęśliwi, czy nie to się liczy? Nie ważne jaka rasa, wiek, płeć czy religia.
Miłość to Miłość.
Nasi ojcowie, dowiedzą sie w odpowiednim czasie. Ale jeszcze nie teraz.
-Harry- zawołał mój chłopak Ahhhh. ..jak to pieknie brzmi.
-Co jest kochanie, nie wyglądasz najlepiej - spytałem, składając pocałunek na jego czole.
-Sam nie wiem. Mam wrażenie, że coś się stanie. Nie wiem co, nie wiem kiedy, ale nie podoba mi się to.
- Dramatyzyjesz.- powiedziałem, posyłając mu czuły uśmiech.
~Kilka dni później ~
Siedziałem z Louisem w lesie na polanie, który wtulał się w mój tors i co jakiś czas domaga się odemnie krótkiego, czułego pocałunku. Mógłbym spedzić tak całe moje życie, z nim. Nie ważne w jakim miejscu, byle by on był przy mnie. W pewnym momencie poczułem zapach Zayn'a i coś mi się wydaję, że nie biegnie tu z dobrymi wieściami. Tak naprawdę jesteśmy wykończeni, dopiero skończyły sie wojny miedzy nami a wrogim stadem, którzy przybył tutaj z zachodu. Chciał zdobyć całą nasza watahe oraz miejsce Alf, dwóch stad, czyli stada mojego taty i taty Louisa. Zginęło dużo osób, najwięcej bet oraz omeg. Nie zdążyliśmy wszystkich przesiedlic do bezpiecznego miejsca.
- Larry...
- Możesz nas tak nie nazywać
- To nie czas na takie rzeczy. Stada postanowiły walczyć. I nikt nie wie, jak to można zatrzymać.
- Kurwa serio, dopiero co skonczylismy walkę, oni chcą znowu kyrwa zaczynac, stracimy wiecej omeg, bet a nawet Alf.
Zdenerwowany zmieniłem się z Lou i pobiegliśmy ile sił w łapach. Martwiłem się. Bardzo. Co Im odbiło, aby nagle rozpocząć jakieś durne walki. Oba stada mają wszystkiego pod dostatkiem, więc o co mogło chodzić?
Kiedy byliśmy na miejscu, dosłownie wbiliśmy się pomiedzy dowódców stad, czyt. pomiedzy mojego ojca, a ojca Lou. Byliśmy juz pod normalną postacią.
- Co wam strzeliło do głowy !!-krzyknąłem.
- On nie chce połączyć naszych stad -warknął mój ojciec.
-Bo Louis powiedział, że z nikim się nie połączy - warknął drugi.
Spojrzałem porozumiewawczo na ukochanego.
-Tato , muszę wam coś powiedzieć - starałem się brzmieć poważnie, ale za bardzo się stresowałem. Podszedłem do Lou.
- Ja i Louis spotykamy się -kiedy nic nie mówili przestraszyłem się. Mój chłopak wtulił się we mnie bardziej.
-WIEDZIAŁEM! !!!!- krzyknął mój ojciec. Byłem mega zdezorientowany, a po minie Louisa mogłem stwierdzić, że on też raczej się tego nie spodziewał.
-Ale jak wy to sobie wyobrażacie? ?! Jesteście alfami. Przecież tak nie można. To sprzeczne z prawdem. NIE ZGA.....
- Och zamknij się już. Nie widzisz ich. Para idealna. Miłość od nich emanuje, a prawo jest po to aby je łamać, poza tym nie są pierwszą para, która składa się z samych Alf, zdarzały się już takie- odezwał się Niall.
-róbcie sobie co chcecie, ja sie w to już nie wtrącam- westchnął ojciec Lou- ale jeżeli mój syn jest szczęśliwy z tobą, niech się stanie- uśmiechnąłem sie do niższego.
~ misiąc później ~
Stałem obok kapłana, czekając na swojego przyszłego męża. Zdecydowaliśmy, że to my połączyłmy stada.
W pewnym momencie drzwi się otworzyły i wszedł on, a mi zaparło dech. Był....piękny, oszałamiający, cudowny. Kiedy do mnie podszedł, wpatrywałem się tylko w jego oczy. Nie słuchałem kapłana, bo i tak nie mówił nic ważnego.
- Kocham Cię - powiedzieliśmy jednocześnie i złączyliśmy nasze usta w namietnym, lecz spokojnym i delikatnym pocałunku, przypieczętowując nasze małżeństwo prawdopodobnie wcześniej niż powinniśmy. Jednak byłem szczęśliwy, mogłem nazywac go swoim, dziś w nocy, mamy zamiar sie połączyć. Od teraz nazywa się Louis Styles.
~~~~~~~~~~
RAK, RAK I JESZCZE RAZ RAK.
To wyszło okropnie, przepraszam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro