LARRY *3*
To ja bym chciała teraz cos smutnego tez Larry L jest załamany po śmierci mamy i wyjeżdża do miejsca które zna tylko on Harry jest zrozpaczony i zaczyna go szukać. Koniec końców znajduje i w tedy cukrzyca.
Prompta pisałam do piosenki, którą tu dodałam, poryczałam się w połowie.
~~~~~~~~~
Nie wierzę, że to się stało. Nie było mnie przy niej tyle miesięcy, kiedy mnie potrzebowała, trasy, wywiady, podpisywanie płyt. Zero czasu dla rodziny. A kiedy już go dostaliśmy, kiedy mogłem z nią spędzić te kilkanaście miesięcy. ONA umarła. Kobieta za którą oddał bym życie. Moja mama. To ONA patrzyła na mnie gdy stawiałem pierwsze kroki, ONA była szczęśliwa, gdy powiedziałem mama. Johannah Deakin, kobieta która miała siedmioro dzieci, wspaniałego męża.
Do tej pory mam przed sobą jej obraz, leżącej w trumnie.
Nie mogłem się opanować, nowe łzy moczyły poduszkę. Przewróciłem sie na plecy, by po chwili wstać.
-Dlaczego!!-krzyczałem- dlaczego mi ja zabrałeś- padłem na kolana.
Wiedziałem, że muszę cos ze sobą zrobić, nie wytrzymał bym tu ani chwili dłużej. Muszę wyjechać.
Nie chce robić tego Harry'emu, wiem że on tez tego lekko nie przeżył. Kochał moją mamę jak własną. Poprostu kochał swoja przyszłą teściową. Miałem się mu oświadczyć. Mama miała być na ślubie.
Wyciągłem torbę z szafy i wpakowalem do niej pierwsze lepsze ubrania, sztoteczke do zębów i ładowarkę. Wyłączyłem telefon i schowałem do kurtki. Zabralem kluczyki od starego auta mamy. Torbę położyłem na tylnych siedzeniach i ruszylem w drogę. Przy okazji wstapilem do sklepu po co kolwiek do jedzenia i picia.
Miałem przed sobą dwie godziny drogi. Mój umysł był zapełniony myślami, od mamy po Harry'ego.
Nie wiedziałem co zrobi, gdy nie zasta mnie w domu.
Miejsce do którego jechałem to mały drewniany domek, znajdujący się w lesie. Gdy byłem młodszy, spędzałem tam bardzo dużo czasu, raz nawet przyprowadziłem tam Harry'ego. W tedy powiedział mi pierwszy raz, że mnie kocha. Byłem w tedy tak cholernie szczęśliwy. Moja mama także.
Zaparkowałem na podjeździe.
Kluczyk jak zawsze znajdował się w kwiatku.
Będąc w środku, przypomnialem sobie dawne czasy. Łzy automatycznie zaczęły mi lecieć. Położyłem torbę w przedpokoju, by potem ruszyć do kuchni. Zrobilem sobie herbatę. Przenioslem się do salonu i puscilem film z ślubu mamy.
Była taka szczęśliwa.
~~Harry~~
-gdzie on jest!-krzyknąłem z rozpaczy- gdzie jest mój Boo?
-Harry, uspokój się, on wróci- pocieszała mnie Lottie.
-muszę go znaleźć- rozpłakałem się. Nie wiem co on może sobie zrobić, ostatnie zdarzenia, bardzo źle wpłynęły na wszystkich.
-nie wiemy gdzie on jest, dzwonilismy do wszystkich, nawet do chłopaków, ma wyłączony telefon- otarła swoje łzy.
Zamknąłem swoje oczy by chwile pomyśleć.
-cholera- zabrałem kluczyki od auta i szybko do niego pobiegłem.
Obyś Louis tam był. Proszę.
-Harry myśl, przypomnijmy sobie drogę- mówiłem sam do siebie.
Sama jazda zajęła mi trzy godziny. Będąc na miejscu wysiadłem szybko z auta i ruszylem do drzwi. Otwarte. Bingo.
Wszedłem do salonu. Siedział tam, otulony kocem. Jego widok złamał mi serce. Płakał.
-Loui-szepnalem.
Podeszłem do niego i mocno przytuliłem.
-dlaczego Jazz, dlaczego ona umarła- jego szloch rozrywał mi serce coraz bardziej.
-Ona umarła, ale nadal jest w twoim sercu, będzie cię wspierać, będzie przy tobie, nawet jeśli ty jej nie widzisz, kocha cię, wiem ze boli cie jej odejście, mnie też, obiecuje ci, że twoja mama tam u gory czuje się świetnie, tam nic już jej nie grozi-ledwo to powiedziałem.
Nie łatwo jest się otrząsnąć po stracie osoby, która się kocha całym soba. To taj jakby ktoś przyszedł i wyrwał ci serce.
-kocham cię słońce, pamiętaj o tym-pocalowalem go w czoło.
-Hazz-spojrzal na mnie. Wstał i wyciągnął czarne pudełeczko.
Otworzył je- wyjdziesz za mnie?
-oczywiście, ze tak- wstałem i go pocalowałem.
-proszę nie zostawiaj mnie, nigdy.
-nie mam takiego zamiaru kochanie, nigdy prze nigdy- położyliśmy się na łóżku, by chwile później zasnąć, z uśmiechem na ustach od dłuższego czasu.
Omg nie dość ze płacze po występie Lou, to jeszcze przez to. Mam nadzieje ze prompt ci się spodobał. Nie wiedziałam czy chłopcy mieli być sławni czy nie. Więc napisałam tak.
*Love*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro