Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Trip || Lilo & Lashton

Pomysł od noemiharpia

Od autorki: Strasznie mi się podobał ten pomysł i dobrze mi się pisało, mam nadzieję że wam też przypadnie do gustu♥

Uwagi:
♥2k słów


Szkolne wycieczki są ciężkie, tym bardziej te górskie, które wyciągają z człowieka resztki energii. Nauczyciele stwierdzili, że świetnym pomysłem będzie wysłać ostatnie klasy na wyjazd w celu oczyszczenia umysłu przed egzaminami końcowymi. Kim byliby uczniowie nie wykorzystując tego czasu na imprezy? Nawet jeśli mieliby przez cały kolejny dzień chodzić po górach z bólem głowy i ogromnym pragnieniem. Tak też skończyli Louis i Ashton, każdy z nich trzymał w dłoni półtoralitrową butelkę wody z której co raz brali po łyku. Ciężkie plecaki nie ułatwiały im chodzenia, więc sumując to wszystko przyznali sobie, że przesadzili ostatniego wieczoru. 

- Kurwa Louis chyba nie dam rady. - kucnął Ashton. 

- Bierz się w garść bo zgubimy się. - jęknął szatyn.

- Będę wymiotował. - chłopak zakrył dłonią usta i odszedł kilka kroków od przyjaciela.

Liama i Luke'a też męczył kac, ale dużo lżejszy niż tamtą dwójkę, suchość w ustach była dość męcząca, ale ból głowy ustąpił po pierwszej tabletce przeciwbólowej. Luke starał się znaleźć chodź kreskę zasięgu i wysłać sms do mamy z informacją, że wszystko jest w porządku. Niestety niezdarność blondyna dała się we znaki i runął jak długi przez rozwiązane sznurówki w jego butach. Szatyn westchnął i pokręcił głową, w czasie gdy jego przyjaciel wiązał buty on zbierał rzeczy, które wysypały się z plecaka. 

- Nie mogłeś porządniej zawiązać tych butów? - skrzywił się Liam - Albo chociaż oderwać ten wzrok od komórki? Co Ty w niej w ogóle robiłeś?

- Szukałem czegoś co odstraszy kleszcze? - powiedział Luke jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie - Wiesz ile tego cholerstwa tutaj jest?

- Dobra jak skończyłeś to idziemy dogonić resztę grupy. - postanowił szatyn i razem zaczęli iść przed siebie.

Po chwili dotarli do miejsca, które rozchodziło się na trzy inne drogi, Liam spojrzał na każdą i starał się też prześledzić ślady na piasku, które mogłyby wskazać, gdzie poszła ich grupa. Niestety na nic się im to nie zdało, szatyn wziął kilka głębokich oddechów, ponieważ w innym wypadku Hemmings dostałby opierdol roku. 

- To jakiś pieprzony żart prawda? - rzucił szatyn właściwie do nikogo - Zaraz ktoś ogarnie, że nas nie ma i przyjdą po nas. 

Payne spojrzał na przyjaciela, który usiadł na zawalonym pniu drzewa i panicznie szukał czegoś w swoim plecaku.

- No tak bo przecież wielki pan Irwin nie mógł się powstrzymać przed piciem. - zza zakrętu wyszło dwóch chłopaków, których Liam kojarzył z równoległej klasy.

- Chcę ci przypomnieć, że ty też piłeś! - fuknął Ashton. 

- Ale ja nie rzygałem jak kot przez kolejne piętnaście minut. - Louis spojrzał na dwóch chłopaków - Chwila wy jesteście od nas ze szkoły. - rzucił - Gdzie reszta grupy?

- Zaraz wy też się zgubiliście? Myślałem, że ktoś was wysłał po nas. - jęknął Payne.

- Co kurwa? Czyli zgubiliśmy się w pieprzonym lesie? - Tomlinson przetarł dłońmi twarz.

- Bez gówna Sherlocku. - bąknął Liam.

- Aaaaa. - nagle rozniósł się krzyk Ashtona.

Gdy chłopcy odwrócili się, Luke stał nad chłopakiem przerażony, a Irwin leżał na ziemi zwinięty w kłębek z dłońmi pocierającymi oczy.

- Co się stało? - spytał Louis.

- J-Ja niechcący. Znalazłem odstraszacz na kleszcze i w momencie kiedy otworzyłem go, on mnie przestraszył i psiknąłem mu nim prosto w oczy. - powiedział spanikowany Hemmings.

- To będzie długa wycieczka. - westchnął Liam. 

- Musimy iść tędy. - powiedział pewnie Louis i zaczął iść jedną z dróg. 

- Nie byłbym tego taki pewny. - stwierdził Payne.

- A masz jakiś lepszy pomysł? Gdzieś musimy pójść, takie stanie w miejscu nic nam nie da. - przewrócił oczami Tomlinson.

- A ty którą drogą byś poszedł? - Ashton skierował pytanie do Liama.

- Tędy. - wskazał zupełnie przeciwną drogę. 

- Czyli pójdziemy prosto. - odparł Irwin.

- Co? - wyrzuciło z siebie dwóch chłopaków.

- Jestem za! - uniósł rękę Luke.

- Świetnie. - westchnął Liam.

- Cudownie. - dodał Louis.

Chłopcy wzięli swoje plecaki i ruszyli w drogę, próbowali parokrotnie skontaktować się telefonicznie z ludźmi z grupy, ale cóż środek lasu nie był miejscem, gdzie zasięg daje możliwość kontaktu z kimkolwiek. 

- Jestem głodny. - zaczął marudzić Luke. 

- Też bym coś zjadł. - westchnął Ashton. 

Tuż po tych wyznaniach usłyszeli chrupnięcie i odwrócili się momentalnie, Louis zaparł z wafelkiem tuż przy ustach.

- Louis powiedz, że masz tego więcej. - rzucił błagalnie Irwin.

- Może? - uśmiechnął się niezręcznie.

- Ile? - spojrzał na niego Liam.

Tomlinson westchnął, zdjął z siebie plecak i wyciągnął siatkę, która jak się okazało była pełna słodyczy.

- Skąd ty tyle tego masz? - zachwycił się Luke.

- Zawsze noszę ze sobą słodycze. Mam siostry i często je nimi przekupuję, ale sam też sobie nie szczędzę. - wzruszył ramionami.

Chłopcy zatrzymali się przy punkcie, gdzie była możliwość rozpalenia ogniska, usieli przy drewnianym stole i poczęstowali się słodyczami Louisa. Może nie był to pełnowartościowy posiłek, ale lepsze niż nic.

- Jaka urocza wiewiórka! - rzucił Ashton.

Liam zajęty jedzeniem czekoladowego batonika dopiero po chwili spojrzał na stół, gdzie zobaczył rudego prześladowce i dosłownie wskoczył na kolana Louisa, który siedział tuż obok niego. 

- Zbierzcie ją! - pisnął, a Tomlinson zaczął śmiać się na głos, przez co wiewiórka przestraszyła się i uciekła - Skąd te cholerstwa się biorą. - rozejrzał się Liam zanim zszedł z kolan Louisa.

- No nie wiem może jesteśmy w lesie. - prychnął Irwin.

- Nie śmieszne. - rzucił Payne.

Ku nieszczęściu Liama to nie był ostatni gryzoń na jego drodze, Louis za każdym razem podśmiewał się z szatyna, ale widząc panikę w jego oczach zaczęło robić mu się go szkoda i starał się zwrócić uwagę chłopaka na siebie, żeby nie rozglądał się. Payne za to za każdym razem kiedy skacowany Louis zwalniał kroku czekał na niego i informował towarzyszy o tym.

Ashton westchnął słysząc po raz kolejny dźwięk sprayu na owady, Luke wylał już chyba z trzy czwarte opakowania. 

- Luke wiesz, że masz już na sobie taką warstwę tego środka, że żaden kleszcz, komar czy inne ustrojstwo nie przebije się nawet przez to? - Irwin położył dłoń na ramieniu blondyna.

- Widzę je cały czas i są po prostu straszne. - odparł znowu używając sprayu.

Ashton starał się wspierać Luke'a i zapewniał go, że jest bezpieczny, Hemmings nawet oddał mu specyfik na owady, dzięki czemu raz na zawsze ucichł ten frustrujący dźwięk psikania. 

- Robi się ciemno. - mruknął Liam.

- Może zatrzymamy się gdzieś? Nie wiem czy dobrym pomysłem jest chodzenie po nocy. - skrzywił się Ashton.

- Spróbujmy znaleźć jeszcze jedno miejsce takie z ogniskiem, rozpalilibyśmy je i jakoś przetrwali tę noc. - zaproponował Luke.

Blisko czterdzieści minut później dotarli do takiego miejsca, Liam z Louisem nazbierali drewna i rozpalili ognisko, natomiast Ashton siedział ze spanikowanym Luke'iem, ponieważ ilość owadów wokół nich znacznie wzrosła. Chłopcy wyciągnęli z plecaków śpiwory, wiedzieli że mała szansa jest na to że zasną, ale przynajmniej byli pewni, że będzie im choć trochę cieplej. 

- Ten dzień nie mógł skończyć się gorzej. - westchnął Luke.

- Ej, ale spójrzcie jaką przygodę mamy. Razem w lesie, szukając swojej grupy, damy radę. Bo jak nie my to kto? - uśmiechnął się Liam.

- Na pewno zapamiętam to na długo. - zaśmiał się Louis wyciągając torbę ze słodkościami.

Wszyscy jak na rozkaz odwrócili się słysząc szeleszczące krzaki, spojrzeli po sobie i znów w to samo miejsce.

- No tak, haha, przygoda, te sprawy. - wydusił z siebie Liam.

- Jesteśmy przy ogniu, spokojnie to jakiś zając pewnie albo wiewiórka. - rzucił Ashton.

- Co? - Liam okrył się mocniej śpiworem.

Louis objął szatyna i gdyby mógł mordować wzrokiem Irwin leżałby właśnie trupem przy ognisku. Chłopcy całą noc przesiedzieli przy ognisku, Payne nawet na dłużą chwilę zasnął na ramieniu Tomlinsona, ale dźwięki które uznał za odgłosy wydawane przez wiewiórki obudziły go. 

Z samego rana Luke mając trochę szczęścia wyciągnął z plecaka Ashtona swój spray na owady, na którego dźwięk wszyscy jęknęli jak jeden mąż. 

- Idziemy dalej? W końcu jakoś uda nam się wydostać z tego lasu. - westchnął Liam.

- Nie mamy wielkiego wyboru. - rzucił Irwin.

Chłopcy byli bardzo zmęczeni praktycznie nie przespaną nocą, ale dzielnie szli przed siebie.

- To jakiś pieprzony żart, prawda? - prychnął Louis widząc schronisko na wzniesieniu.

- Serio? Byliśmy dosłownie pięć minut drogi od schroniska? - jęknął Luke.

Cała czwórka czym prędzej poszła do budynku, przed nim stała znajoma nauczycielka, która widząc ich opadła z ulgą na krzesełko. 

- Boże jak dobrze widzieć was żywych. - kobieta poderwała się z miejsca i przytuliła każdego z nich.

- Nawet pani nie wie jaką ulgę odczuliśmy znajdując schronisko. - odparł Ashton.

- Chodźcie, na pewno jesteście głodni. Zjecie coś i pójdziecie do pokoju, który będziecie mieli razem. Możecie dziś w nim zostać, bo skoro znaleźliście się my będziemy dalej realizować plan zwiedzania, a i tak dziś też śpimy tutaj. - poinformowała ich.

Chłopcy dostali porządnie śniadanie oraz został im wskazany pokój, były w nim dwa dwuosobowe łóżka, łazienka, telewizor i dwie szafy. Luke pierwszy dorwał się do łazienki krzycząc, że musi zmyć siebie to całe leśne robactwo, kolejny był Louis, potem Ashton, a na końcu Liam, który był na tyle miły aby przepuścić resztę. Ku zdziwieniu szatyna, gdy wyszedł z łazienki Hemmings chrapał, leżąc na ramieniu Ashtona.

- Zasnęli podczas rozmowy. - rzucił Tomlinson grzebiąc w komórce.

- Cholera szkoda mi ich budzić. - westchnął Liam.

Louis poklepał miejsce obok siebie i uchylił kołdrę, Payne bez wahania zajął miejsce w łóżku i odwrócił się plecami do chłopaka obok. Tomlinson odłożył komórkę na szafkę nocną i wsunął się pod kołdrę, nie mógł się powstrzymać i delikatnie objął Liama, będąc dużą łyżeczką. Wszyscy dosłownie padli jak muchy po swoich wczorajszych i nocnych wojażach. 

Przespali prawie cały dzień, gdy grupa skończyła wycieczkę, do ich pokoju wpadła reszta znajomych na których składali się Niall, Harry, Zayn, Michael i Calum. Rozmowy nie miały końca, chłopcy odpowiedzieli o ich małej przygodzie zajadając się słodyczami. Niall wpadł na świetny pomysł zagrania w twistera, podzielili się na grupy i zaczęli grę. Nie obyło się bez dość bliskich spotkań między chłopakami, ich przyjaciele rzucali sobie znaczące spojrzenia i może, a może i nie ustawiali grę tak, aby mieli ze sobą jeszcze większy kontakt. Po kilku rundach Michael dopił napój, który mieli w pokoju i postanowili zagrać w butelkę na prawdę lub wyzwanie. Mieli wyśmienity humor, tym bardziej po kilku głupich pytaniach i zadaniach, które musieli wykonać.

- Prawda czy wyzwanie? - Zayn spytał Louisa.

- Oczywiście, że wyzwanie. - powiedział pewny siebie szatyn.

- Okej w takim razie całuj się z Liamem przez dwie minuty. - uśmiechnął się chytrze.

Chłopcy spojrzeli się na siebie, Louis na czworaka podszedł do Payna i kucnął tuż przy nim. Spojrzał prosto w oczy Liama szukając w nich pozwolenia, ten delikatnie kiwnął głową, więc po chwili ich usta były złączone, usłyszeli gwizdy w około siebie, ale zignorowali to bo teraz liczyli się dla nich tylko oni. 

- Okej, okey wykonaliście zadanie. - zaśmiał się Zayn.

Louis niechętnie wrócił na swoje miejsce i gra zaczęła toczyć się dalej, Calum niemal pisnął ze szczęścia, kiedy butelka wskazała Hemmingsa.

- Prawda czy wyzwanie? - spytał patrząc prosto na przyjaciela.

- Umm, ja chyba.... Prawda. - westchnął.

- Czujesz coś do Ashtona? - rzucił.

Luke spojrzał się na Irwina, praktycznie cały trząsł się bo nie było to dla niego komfortowe, tym bardziej, że nie był pewien uczuć tego drugiego, bo on wiedział czego chce. Ashton splótł ich palce dając wsparcie Hemmingsowi, Luke uśmiechnął się szczerze do chłopaka i spojrzał na Caluma.

- Tak, definitywnie tak. - wyznał. 

Takim sposobem wszystko wyszło na wierzch, chłopcy nie ukrywali swoich relacji, gry tylko pomogły im w otworzeniu się na siebie. Po powrocie z wycieczki ich relacje nie zanikły, wręcz przeciwnie one się umocniły, a ich przyjaciele wspierali ich całym sercem.

*************************************************

Zapraszam na moje inne prace:

♥ Sweet lies|| Ziall
♥ Holiday madness || Ziall
♥Mistake || Ziall
♥ Christmas miracle || Ziall

♥ Babysitter || Ziall

ziallxziall

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro