Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Premiere || Larry

Pomysł od Marlena1999 ♥

Uwagi:

♥ smut
♥ 1k słów 

Harry POV

- Jak nastrój przed premierą Harry? - rzuciła do mnie dziennikarka. 

- Jestem bardzo podekscytowany. - przyznałem z uśmiechem. 

- Ten garnitur fantastycznie na tobie leży. - skomplementowała mnie kobieta.

- Wszystko zasługa mojego stylisty, a teraz przepraszam fani również na mnie czekają. - podałem jej rękę i podszedłem do barierek.

Byłem w szoku jak dużo osób przyszło tylko po to, żeby zobaczyć mnie i inne osoby z ekipy. Wiele z nich wyciągało do mnie ręce z moją niedawno wydaną płytą, więc starałem się je wszystkie podpisać.

- Harry! Kocham cię!

- Jesteś cudowny Harry!

- Jestem z ciebie taka dumna!

Uśmiechałem się za każdym razem słysząc tego typu rzeczy, dałem tyle autografów ile byłem w stanie. Musiałem jeszcze stanąć na ściance i udzielić co najmniej dwóch wywiadów. Kiedy w końcu przebrnąłem przez czerwony dywan, dopadły mnie mama i Gemma. 

- Mój przystojny i zdolny synek. - kobieta przytuliła mnie i nie kryła łez.

- Dziękuję mamo, ale nie byłbym tu gdzie jestem, gdyby nie ty. - ucałowałem jej policzek.

- Obie jesteśmy dumne Harry. - odparła Gemma i zajęła miejsce naszej mamy. 

- Macie już miejsca? - spytałem.

- Jasne, postanowiłyśmy się przejść bo jeszcze był czas, ale już wracamy na sale. - odparła siostra.

Pożegnałem się z kobietami i znalazłem moich kolegów z planu, zajęliśmy swoje miejsca i słuchaliśmy przemówień, bez których premiera nie byłaby premierą. Odprężyłem się, kiedy w końcu światła przygasły i zaczęła się projekcja. Dziwnie było oglądać siebie na wielkim ekranie, ale znałem już ten film praktycznie na pamięć. Gdzieś w połowie filmu mój telefon zawibrował i wiedziałem, że to znak dla mnie. Specjalnie usiadłem na samym brzegu rzędu. Poinformowałem kolegę obok, że wychodzę do łazienki i po cichu wymknąłem się z sali. Na moje szczęście wszyscy reporterzy są poza budynkiem, bo nie dostali pozwolenia na wejście do środka. Wszedłem do łazienki i od razu poczułem dobrze znane mi wargi na moich, bez wahania oddałem pocałunek uśmiechając się w usta chłopaka.

- Jestem z ciebie taki dumny Haz. - szatyn przyległ do mnie całym ciałem.

- Naprawdę? - zagryzłem wargę. 

- Bardzo, bardzo. - posadził mnie na blacie koło umywalki.

- Jak bardzo. - uśmiechnąłem się wyzywająco.

- Zaraz ci pokażę jak bardzo. - rzucił i poszedł do drzwi.

Zamknął je na zasuwkę i wrócił do mnie, położył dłonie na moich udał i sunął po nich w górę i w dół. Po raz kolejny poczułem jego wargi i nie mogłem się nimi nasycić, całował mnie delikatnie. Zniecierpliwiony złapałem za krawat Louisa i przyciągnąłem go bliżej siebie, dzięki czemu pocałunek zrobił się bardziej intensywny. 

- Mój zdolny chłopak. - szatyn rozpiął guziki mojej koszuli zaczął robić mi malinkę w okolicy obojczyka.

Jęknąłem i odchyliłem głowę czerpiąc przyjemność z tego kontaktu, objąłem go nogami i przycisnąłem do siebie tak, że nasze krocza się zderzyły. 

- Nie mamy dużo czasu. - mruknął Tomlinson. 

- Więc wypieprz mnie raz, a porządnie. - uśmiechnąłem się.

- Cholera Harry. - wydusił z siebie Lou - Tak, już. 

Chłopak zsunął ze mnie marynarkę i razem ze swoją powiesił na kołku obok nas, odpiął do końca moją koszulę i wyjął ją ze spodni. Przejechał opuszkami palców po mojej klatce piersiowej i brzuchu, po czym zostawił tam kilka pocałunków. Odepchnąłem go od siebie, po czym sam zająłem się jego koszulą, a potem również spodniami, ściągnąłem je do kolan chłopaka, a zaraz za nimi znalazły się tam bokserki. Oblizałem usta i wziąłem w dłoń jego już w połowie twardego penisa, pobudzałem go jeszcze przez chwilę po czym owinąłem go swoimi ustami. Szatyn warknął i wypchnął swoje biodra w moją stronę, kątem oka zauważyłem, że dłonie Louisa kierują się do mojej głowy.

- Nie dotykaj włosów, bo potem ich nie ogarnę. - rzuciłem podnosząc się.

- Odwróć się. - polecił mi.

Objął mnie od tyłu po czym sięgnął do zapięcia spodni i zsunął je razem z moją bielizną poniżej kolan, pchnął moje plecy tak, że oparłem się o blat klatką piersiową. Przed sobą miałem lustro, więc miałem cudowny widok na twarz Louisa i jego klatkę piersiową. Tomlinson sięgnął do marynarki skąd wyciągnął prezerwatywę i saszetkę lubrykantu, założył zabezpieczenie po czym rozprowadził trochę żelu po swojej erekcji, a trochę na moim wejściu. 

- Dalej Lou! - jęknąłem.

- Ktoś tu się niecierpliwi. - pokręcił głową chłopak i sprzedał mi klapsa. 

Wzdrygnąłem się i jęknąłem czując od razu dwa palce w sobie, całe rozciąganie było bardzo szybkie, po czym bez zawahania Louis we mnie wszedł. Starałem się nie jęczeć za głośno, ale kiedy znalazł moją prostatę i trafiał ją za każdym razem ciężko było mi się powstrzymać. Do tego mój penis ocierał się o balat, co spowodowało że bardzo szybko byłem na krawędzi. Tomlinson przyspieszył swoje ruchy, a ja nie wytrzymałe i doszedłem prosto na blat, zaciskając się na nim. Szatyn doszedł chwilę później, prosto w prezerwatywę. Przez chwilę jeszcze pozostał we mnie, jednak musiałem wrócić na swoje miejsce przed końcem premiery, więc leniwie ze mnie wyszedł i ściągnął prezerwatywę. Wciągnąłem na siebie spodnie i włożyłem w nie koszulę. Kiedy byłem gotowy, Lou stał tuż obok mnie z moją marynarką i pomógł mi ją założyć. Rozejrzałem się po łazience i wskazałem na bałagan, który po sobie zostawiłem.

- Leć już, ja to ogarnę, - podszedł do mnie i poprawił mi kołnierzyk.

- Widzimy się jutro? - spytałem. 

- Baw się dobrze na after party. - dał mi szybkiego całusa.

- Bez ciebie to nie to samo. - westchnąłem.

- Dasz sobie radę, a jutro poświętujemy we dwójkę. Okej? - uśmiechnął się.

- Okej. - pocałowałem go jeszcze raz i wyszedłem z łazienki.

Na szczęście nikogo nie było na korytarzu, więc szybko wróciłem do sali i zająłem swoje miejsce w rzędzie. 

- Co tak długo? - spytał mnie kolega - Już myślałem, że w ogóle nie wrócisz.

- Były małe problemy techniczne, ale już wszystko opanowane. - odparłem.

Usiadłem w fotelu i odetchnąłem, uśmiech cały czas błądził po mojej twarzy. Czasy czas czułem na sobie dotyk Louisa i nie mogłem się doczekać, aby znowu spędzić z nim trochę czasu, który i tak jest nam ograniczany. Ale ważne jest to, że zawsze kończymy koło siebie, nie przejmując się innymi i ciesząc się sobą nawzajem. 

********************************************************

Zapraszam na moje inne prace:

♥ Sweet lies|| Ziall
♥ Holiday madness || Ziall
♥Mistake || Ziall
♥ Christmas miracle || Ziall
♥ Babysitter || Ziall

ziallxziall

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro