Fifty Shades of Styles || Larry
Pomysł od DominikaTomczak ♥
Harry - 24 lata
Louis - 22 lata
2,5 tyś słów
Louis POV
- Louis proszę, to dla mnie bardzo, bardzo ważne! Załatwiałem ten wywiad pół roku temu i nie mogę tak po prostu go olać! - błagał Liam.
- Nie mogłeś bardziej uważać na swoje zdrowie? - jęknąłem.
- To znaczy, że mi pomożesz? - spojrzał na mnie czekając na moją odpowiedź.
- Ehh tak Liam pomogę Ci. - pokręciłem głową.
- Kocham Cię Louis! - przytulił mnie.
- Już, już odsuń się, ja nie chcę być chory. - odsunąłem się od chłopaka.
- Jasne. Tu masz teczkę z informacjami i pytaniami do pana Stylesa, a w środku jest karteczka z adresem, który musisz wstukać sobie w GPS. Zaraz wyślę maila z informacją, że przyjedziesz za mnie. - wytłumaczył.
- Będziesz musiał mi się za to porządnie odwdzięczyć. - westchnąłem.
- Na pewno to zrobię. - uśmiechnął się i opatulony w grupy koc usiadł znowu na łóżku.
Ubrałem się w obcisłe czarne spodnie i granatowy sweter, którego rękawy podwinąłem do łokci, poprawiłem fryzurę w lusterku co dużo mi nie dało bo dalej każdy włos żył swoim życiem. Wziąłem teczkę którą dał mi Liam i kluczyki od jego samochodu, bo mój był w dość opłakanym stanie i wolałem nie ruszać nim w dłuższą trasę. Pożegnałem się z przyjacielem i wyszedłem z naszego mieszkania, Liam i ja jesteśmy na jednym roku studiów, oboje studiujemy literaturę angielską, a on sam aktywnie działa w uczelnianej gazetce, która cieszy się sporą popularnością. Poznaliśmy się na wykładach i tak od dwóch lat wynajmujemy razem mieszkanie, jest dla mnie jak brat i tylko dlatego zgodziłem się pojechać dziś na ten wywiad za niego. Wstukałem dane w GPS'a i jęknąłem na sam widok ilości kilometrów, wiedziałem że podróż nie będzie krótka, ale dopiero gdy na wyświetlaczu pojawiła się informacja - Początek trasy San Diego, koniec trasy Los Angeles, szacowana odległość 193km - dotarło do mnie, że przede mną dobre 2,5 godziny drogi. Samochód Liama gładko sunął po wyznaczonej przez nawigację trasie, a widoki po mojej lewej stronie były oszałamiające, jednak ja musiałem całą swoją uwagę skupić na drodze. Po trzech godzinach dotarłem pod cały oszklony budynek z napisem Styles International Corporation, poczułem się bardzo nie na miejscu, zaparkowałem całkiem blisko wejścia i zabierając ze sobą teczkę wyszedłem z samochodu i udałem się do recepcji. Wnętrze budynku tylko mnie przytłoczyło, wszędzie było szkło i marmur, wszyscy dookoła mnie ubrani byli drogie garnitury i garsonki. Podszedłem do recepcji, gdzie siedziała blondynka w czarnej marynarce, białej koszuli, do tego wszystkiego jej paznokcie były krwisto czerwony, a włosy upięte były w ciasnego koka.
- Dzień dobry ja na wywiad do pana Stylesa. - odparłem, a kobieta coś wystukała w komputerze.
- Pana godność? - spojrzała na mnie.
- Louis Tomlinson. - odchrząknąłem - W zastępstwie za Liama Payn. - dodałem.
- Ah tak oczywiście. - odeszła na chwilę ze swojego miejsca i wróciła - Oto pański identyfikator, proszę wsiąść do windy po prawej stronie i wjechać na 18 piętro, tam już pana poinstruują co dalej. - uśmiechnęła się i ręką wskazała kierunek do drzwi.
- Dziękuję. - także się uśmiechnąłem i poszedłem tam gdzie mi wskazała.
Założyłem na szyję identyfikator, przeszedłem przez bramki i dotarłem do wind, razem z kilkoma osobami wsiadłem do jednej z nich i nacisnąłem guzik z numerem 18. W końcu dotarłem do celu, w holu powitała mnie kolejna blondynka w idealnie dopasowanym stroju, włosy i paznokcie były identyczne jak u blondynki numer jeden, ale jej ubrania były ciemnoszare.
- Dzień dobry, pan Styles jeszcze ma spotkanie, proszę usiąść i poczekać na niego. Mogę panu coś podać? Kawy? Herbaty? Wody? - zaproponowała.
- Woda wystarczy. - odparłem.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu, kolory i materiały były identyczne jak na dole, podziękowałem skinieniem głowy za wodę i dalej przyglądałem się wnętrzu.
- Panie Tomlinson. - blondynka zwróciła moją uwagę - Pan Styles prosi pana do gabinetu, proszę wchodzić bez pukania. - odparła.
Wstałem, otrzepałem swoje spodnie i przyciskając teczkę do piersi poszedłem w stronę wielkich drewnianych drzwi, wziąłem głęboki oddech i pchnąłem ich skrzydło, które ustąpiło mi lżej niż się spodziewałem przez co potknąłem się i prawie upadłem, w ostatnim momencie utrzymałem równowagę i szybko się wyprostowałem. Okazało się, że drzwi z drugiej strony otworzył inny mężczyzna, który wychodził z gabinetu pana Stylesa, uśmiechnął się do mnie i opuścił pomieszczenie. Spojrzałem w głąb gabinetu, który był na prawdę ogromny, pan Styles stał przy swoim biurku patrząc się na mnie uważnie, w umyśle przekląłem moją niezdarność i podszedłem nieśmiało do mężczyzny, wydawał się dość młody jak na właściciela tak poważnej firmy dawałem mu maksymalnie 26/27 lat.
- Pan Payn? Był pan bardzo zaborczy wobec mojej sekretarki umawiając ten wywiad. - odparł mężczyzna wyciągając w moją stronę rękę, moją skórę pokryła gęsia skórka po tym jak usłyszałem jego głęboki zachrypnięty głos.
- Tomlinson, Louis Tomlinson jestem w zastępstwie za Liama, znaczy pana Payn ponieważ te zachorował. - wytłumaczyłem się ujmując jego rękę i miałem wrażenie jakby jakaś iskra przeskoczyła między naszymi dłońmi.
- Oh w porządku, w takim razie proszę usiąść panie Tomlinson. - wskazał na skórzany fotel.
Wyciągnąłem telefon komórkowy i włączyłem dyktafon tak jak prosił mnie Liam, otworzyłem teczkę i wyjąłem plik kartek, który był tam przygotowany.
- Będzie miał pan coś przeciwko jeśli rozmowa będzie nagrywana? - spytałem.
- Już pan włączył nagrywanie, więc mam coś do gadania? - uniósł brew, a ja momentalnie spaliłem buraka.
Cholera ten facet tak mnie onieśmielał, a fakt że był cholernie przystojny wcale, ale to wcale mi nie pomagał, idealnie skrojony garnitur, kręcone włosy do ramion i szmaragdowe oczy, które bacznie mi się przyglądały.
Odetchnąłem wyłączając dyktafon, to było najcięższe zadanie z jakim miałem do czynienia od dłuższego czasu, oczywiście strzeliłem parę gaf, ale pan Styles miał na prawdę dużo cierpliwości w stosunku do mnie. Chciałem oddać mu ołówek, który mi pożyczył bo oczywiście mój długopis się wypisał, ale pozwolił m zostawić go sobie na pamiątkę oraz stwierdził, że odprowadzi mnie do windy. Gdy wyszliśmy z jego gabinetu blondynka numer dwa automatycznie poderwała się ze swojego krzesełka, ale mężczyzna nawet nie uraczył ją swoim spojrzeniem, podszedł ze mną do windy i wcisnął guzik przywołujący ją.
- Jest pan pewien, że nie chce pan wycieczki po firmie? - spytał.
- Byłbym na prawdę zaszczycony, ale przede mną jeszcze trzygodzinna podróż do domu, więc muszę podziękować. - odparłem.
- No cóż, szkoda. Więc do widzenia panie Tomlinson. - odparł gdy otworzyły się drzwi dźwigu.
- Do widzenia pani Styles. - odpowiedziałem, po czym drzwi się zamknęły.
Wypuściłem powietrze, które nieświadomie wstrzymywałem, nie mogłem cały czas uwierzyć, że ten mężczyzna jest tylko dwa lata starszy ode mnie, ma 24 lata, wielką firmę i jest cholernie bogaty. Droga powrotna była strasznie męcząca, gdy dotarłem do domu zostałem oczywiście poddany inkwizycji Liama, ale zbyłem go jak tylko mogłem, oddałem mu materiały i zgrałem nagraną rozmowę na laptopa, później poszedłem do swojego pokoju, przebrałem się w domowe ciuchy i opadłem na łóżko, w moich myślach przez cały czas krążył Harry Styles, jego głos słyszałem w uszach, a dotyk niemal czułem na dłoniach.
***
Nie powiem, że nie zdziwiła mnie wczorajsza wiadomość od pana Stylesa z prośbą o spotkanie, bardziej od samej prośby zdziwił mnie fakt skąd ten człowiek miał mój adres mailowy. Zdziwiłem się, że akurat jest w okolicach San Diego, ale cóż jest biznesmenem, więc pewnie co chwilę podróżuje. Umówiliśmy się w niewielkiej kawiarni oddalonej o dwadzieścia minut spacerkiem od mojego i Liama mieszkania, gdy dotarłem na miejsce spostrzegłem pana Stylesa w rogu pomieszczenia, gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały zobaczyłem cień uśmiechu na jego ustach, a on sam wstał i poprawił rękawy swojej śnieżnobiałej koszuli.
- Panie Tomlinson. - przywitał mnie.
- Wystarczy Louis panie Styles. - uścisnąłem jego rękę.
- Dobrze Louis. - uśmiechnął się i usiedliśmy.
Szczerze mówiąc myślałem, że nasze spotkanie będzie dotyczyło czegoś związanego z wywiadem, ale pan Styles nawet raz o tym nie wspomniał za to cała nasza rozmowa miała charakter bardzo prywatny, ja w sumie więcej mówiłem o sobie, moich studiach, mojej rodzinie, ale pan Styles był świetnym słuchaczem. W kawiarni było coraz bardziej gwarno, więc mężczyzna usiadł tuż obok mnie, spiąłem się gdy poczułem jego dłoń na moim kolanie, an sam pochylił się w moją stronę i szepnął mi do ucha.
- Gdyby nie ci wszyscy ludzie wokół nas, położyłbym Cię na tym stoliku i rżnąłbym Cię do nieprzytomności. - odparł.
Dosłownie odjęło mi mowę, moje policzki piekły jak nigdy, a on tylko uśmiechał się zadziornie, zapewne widząc jak to na mnie podziałało. Odchrząknąłem i przeprosiłem go mówiąc, że muszę się już zbierać, próbował mnie zatrzymać, ale grzecznie mówiłem, że niestety nie mogę zostać. anim wyszedłem wepchnął w moje ręce wizytówkę na której najpierw coś napisał, schowałem ją pospiesznie do portfela i opuściłem lokal. Na szczęście, gdy dotarłem do domu Liama nie było w środku, bo zapewne nie dałby mi spokojnie zaszyć się w moim pokoju.
***
Nim się obejrzałem byłem już po ostatnim egzaminie na studiach, razem z grupką znajomych postanowiliśmy iść do baru i uczcić to. Miałem ochotę rozluźnić się po tym całym stresie i najzwyczajniej w świecie się upić, gdy dotarliśmy do baru każdy z nas wziął od razu po dwa drinki i usiedliśmy przy niewielkim stoliku. Po opróżnieniu obu szklanek ruszyłem do baru po trzecią, tam zaczepił mnie dość przystojny chłopak z którym nawiązałem całkiem miłą rozmowę, a on stawiał mi co chwilę kolejny alkoholowy napój, jego ręka wodziła po moim udzie, a potem złapał mnie za dłoń i pociągnął tak, że wstałem z krzesełka barowego. Myślałem, że idziemy zatańczyć, ale zdziwiłem się gdy wepchnął mnie do męskiej łazienki, która akurat była pusta, zacząłem się szarpać, ale wepchnął mnie do jednej kabin i zamknął mnie w niej, chociaż nie wiem jakim cudem to zrobił od zewnątrz. Spanikowałem próbowałem zadzwonić do Liama, ale ten musiał nie słyszeć swojego telefonu, w mojej głowie pojawił się pomysł, wyjąłem z portfela wizytówkę i zobaczyłem na niej dopisany długopisem prywatny numer pana Stylesa. Byłem tak pijany, że miałem gdzieś że jest druga w nocy, wpisałem numer w komórkę i zadzwoniłem do niego.
- Halo? - usłyszałem seksowną chrypkę.
- Panie Styles. - starałem się powiedzieć poważnie, ale chichot pokonał mnie.
- Louis? Gdzie Ty jesteś? I czemu dzwonisz do mnie o drugiej w nocy? - spytał.
- Na imprezie? - dalej się śmiałem.
- Czy Ty jesteś pijany? - spytał.
- Może tak odrobinkę. - przewróciłem oczami - Ale mam mały problem, bo jakiś typek uwięził mnie w łazience i chyba chce się do mnie dobrać.
- Zaraz tam będę. - rzucił i się rozłączył.
Zaraz będzie? To znaczy, że jest w San Diego bo raczej nie mówiłby tak będąc w LA. Swoją drogą jakim cudem ma mnie znaleźć? Nawet nie powiedziałem mu gdzie jestem. Po piętnastu minutach usłyszałem otwieranie drzwi i do kabiny wszedł koleś, który mnie w niej zamknął, zaczął mnie obmacywać i całować, a ja próbowałem się wyrwać, ale był dużo silniejszy ode mnie, ostatnie co pamiętam to jak pcha mnie na ścianę, gdy ktoś wyważa drzwi.
Obudziłem się przez pulsujący ból głowy, otworzyłem oczy i zamrugałem parę razy przez światło które wpadało do pokoju, podniosłem się do pozycji siedzącej i rozejrzałem, nie miałem pojęcia gdzie, jestem bo to na pewno nie był mój pokój. Zdziwiłem się widząc na szafce sok pomarańczowy i tabletki przeciwbólowe, ale wziąłem je bo moja głowa dawała się we znaki. Dopiłem do końca sok, a drzwi od pokoju otworzyły się i wszedł przez nie sam pan Styles. Ma na sobie luźne dresy i był bez koszulki.
- Jak się czujesz? - spytał.
- Dziękuję, lepiej niż na to zasłużyłem. -westchnąłem.
- Masz kiepską głowę Louis. - stwierdził.
- Wiem, dziękuję za pomoc i przepraszam za kłopot. - odparłem, ubrałem spodnie, które musiał mi zdjąć i chciałem wyjść z pokoju.
Mężczyzna złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie, wpił się w moje usta co mnie cholernie zdziwiło jednak oddałem jego gest. Jego usta były na mojej szyi, a ja jęknąłem, więc uznał to za zielone światło do działania i popchnął mnie na łóżko z którego zdążyłem wstać. Nie umiałem powiedzieć mu nie i chwilę później leżałem nagi, a on przywiązywał moje ręce swoim krawatem do ramy łóżka. Całował moje całe ciało przy okazji podgryzając moje sutki przy czym za każdym razem prawie krzyczałem, uniósł moje nogi do góry i wymierzył mi dość mocnego klapsa w pośladek, sięgnął do szafki nocnej i wyjął z niej lubrykant, wylał go na swoje palce i zaczął mnie rozciągać, było to dość brutalne, ale podobało mi się. Gdy uznał, że już wystarczy założył prezerwatywę na swojego członka, rozsmarował na nim nawilżacz, znowu wymierzył klapsa i brutalnie we mnie wszedł, krzyknąłem na ten ból, a on niemal natychmiast zaczął się poruszać we mnie, dość szybko przywykłem do jego długości w sobie. Mój penis był całkowicie twardy, boleśnie pulsował i ociekał preejakulatem, byłem sfrustrowany nie mogąc się dotknąć, ale to widocznie podobało się panu Stylesowi. Prawie płakałem, gdy trafił w moją prostatę, ale potem trafiał w nią za każdym razem, dochodząc zacisnąłem się na nim i poczułem rozlewające się we mnie ciepło i usłyszałem jego gardłowy jęk. Nasze oddechy jeszcze dłuższą chwilę uspokajały się, mężczyzna podniósł się i zaproponował mi prysznic, a później śniadanie na co przystanąłem, nie wspominaliśmy już więcej tego co stało się rano. Zacząłem czuć coś do niego, ale cholernie się tego bałem, mój poprzedni chłopak strasznie mnie skrzywdził i od tamtego czasu nie potrafiłem nikomu zaufać, jednak w obecności Stylesa czułem się niebywale bezpiecznie, moje uczucia są strasznie mieszane, ale mam nadzieję, że w końcu będę wiedział na czym stoję.
Harry POV
Podjąłem decyzję pod wpływem chwili, nie byłem w stanie pracować przez myśli krążące wokół tego słodkiego chłopca, dlatego właśnie jadę na uroczystość zakończenia jego studiów, chwalił mi się tym niedawno, więc postanowiłem wykorzystać tą sytuację. Gdy podjechałem pod uczelnie trwał poczęstunek na świeżym powietrzu, zacząłem rozglądać się po studentach i cholera, miałem niebywałe szczęście znajdując go po zaledwie dziesięciu minutach. Złapałem go za nadgarstek i pociągnąłem w stronę mojego samochodu, po czym go do niego wsadziłem. Zająłem miejsce kierowcy i ruszyłem w drogę.
- Do Ty do cholery robisz? - warknął w moją stronę.
- Muszę z Tobą porozmawiać. - burknąłem.
- Nie mogłeś zrobić tego normalnie? A nie zabierasz mnie z uroczystości i wywozisz nie wiadomo gdzie? - prychnął.
Mówił tak i narzekał przez kolejne pół godziny, kiedy to wyjechaliśmy już z miasta, mimo tych niewyparzonych usteczek dalej był uroczy.
- Czy Ty do kurwy możesz mi w końcu wytłumaczyć co tu się dzieje? - wydarł się.
Nie wytrzymałem i zjechałem na pierwszą lepszą leśną ścieżkę, wsiadłem z samochodu i zacząłem nerwowo chodzić, chłopak wysiadł z pojazdu, założył ręce na wysokości klatki piersiowej i czekał na moje wytłumaczenia.
- Ja sam nie wiem jak to się stało, nigdy czegoś takiego nie czułem, nigdy w życiu się nie zakochałem, ba! Ja nie wierzyłem w miłość. - wydusiłem z siebie - Aż w końcu poznałem Ciebie, gdy przekroczyłeś drzwi mojego gabinetu wpadłem po uszy, ale cholera nie żałuję, nie żałuję że Liam się rozchorował i to Ty przyszedłeś przeprowadzić ten wywiad. Kocham Cię Louis, całym moim sercem. - położyłem dłoń na klatce piersiowej i spojrzałem na chłopaka, z jego oczu leciały łzy czego zupełnie nie rozumiałem.
- Nie mogłeś normalnie tego powiedzieć, cholera Harry też Cię kocham! - pociągnął nosem - Bałem się tego uczucia, ale czuję się przy Tobie bezpiecznie i Twoje wyznanie tylko mnie w tym upewniło. - zmniejszył odległość między nami - Kocham Cię najbardziej na świecie. - wyznał.
- Kocham Cię najbardziej we wszechświecie. - odparłem i połączyłem nasze usta.
**************************************************************************
Okej oficjalnie skrzynka na prompty zostaje zamknięta bo mam ich sporo ;p
Zapraszam >>>>
♥Sweet lies || Ziall
♥Holiday madness || Ziall
ziallxziall
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro