Adoption|| Mashton
Pomysł od DominikaTomczak 💖
Michael 16 lat
Ashton 32 lata
Uwagi: duża różnica wieku
1,6 tysiąca słów
Ashton POV
- Jest Pan pewien Panie Irwin? - spytała mnie kobieta.
- Jestem pewien, to nie jest pochopna decyzja, rozumiem takie dzieciaki, miałem przyjaciela z domu dziecka, chciałbym przygarnąć jakiegoś nastolatka, który nie ma już szans na adopcje pełnej rodziny. Widziała Pani mój dom, mam warunki do mieszkania i zapewnienia porządnej nauki. - odparłem pewnie.
- W takim razie zapraszam do części z sypialniami, wybierze Pan podopiecznego. - wstała.
- Chwileczkę, nie jesteśmy w jakimś schronisku, niech pani przydzieli mi wychowanka, który jest tutaj najdłużej ze wszystkich. - oznajmiłem, a kobieta wyraźnie się speszyła.
- W porządku, w takim razie sprawdzę w dokumentach, kto jest u nas najdłużej. - powiedziała i zaczęła zagłębiać się w dokumentach, po czym wstała, podeszła do wielkiej szafy i wyciągnęła szarą kopertę - Dobrze Panie Irwin mam tu dla Pana podopiecznego.
- Zamieniam się w słuch. - pochyliłem się nad biurkiem.
- Michael Clifford, lat szesnaście, trafił do domu dziecka gdy miał coś koło roku, ale nigdy nie miał szczęścia, były wa podejścia do jego adopcji, jedno gdy miał 3 lata, drugie gdy miał 7, ale rodziny w ostatnim momencie się wycofywały. Jest trochę zbuntowany, ale dobry z niego chłopak. - pokiwała głową.
- Ja nie mam zamiaru się wycofywać. - odparłem pewnie.
- Dobrze w takim razie pójdę po Michaela, polecę mu się spakować i przyjść tu, a my zaraz wypełnimy dokumenty. - stwierdziła.
Kupę papierkowej roboty później, akurat jak podpisywałem się w ostatnim miejscu do pokoju wszedł drobny chłopak o włosach w różnych odcieniach fioletu i zielonych oczach, miał na sobie wąskie, czarne spodnie i tanktop Blink-182. Spojrzał na dyrektorkę placówki znudzonym wzrokiem i usiadł na swojej walizce.
- Dobrze to jest właśnie Michael, a to Michael jest Twój nowy opiekun Pan Ashton Irwin. - przedstawiła nas sobie kobieta.
- Świetnie, ciekawe jak szybko mu się znudzi opieka nad nastolatkiem. - prychnął.
- Michael! - zwróciła mu uwagę dyrektorka.
- Nie ma problemu proszę Pani, ja rozumiem zachowanie Michaela, musi mi zaufać, nie dziwię się jego reakcji. - odparłem spokojnie.
- Dobrze Panie Irwin, wciągu pierwszego miesiąca nasz pracownik będzie przychodził raz w tygodniu na kontrolę, a później raz w miesiącu póki nie uzna, że już nie jest to konieczne. - poinformowała mnie kobieta.
- Dobrze w takim razie do zobaczenia. - podałem dyrektorce dłoń po czym otworzyłem drzwi i przepuściłem w nich nastolatka.
Poprowadziłem go do mojego audi i otworzyłem bagażnik, żeby mógł wpakować tam walizkę, wszedł do samochodu trzaskając drzwiami trochę za mocno, na co się skrzywiłem, ale postanowiłem nie reagować. Usiadłem na miejscu kierowcy i ruszyłem do mojego apartamentu, spojrzałem na chłopaka który siedział z głową odwróconą do szyby i rękami założonymi na wysokości klatki piersiowej.
- Czym się interesujesz? - spytałem, ale odpowiedziała mi głucha cisza - Ustaliłem z dyrektorką, że będziesz dalej chodził do tej samej szkoły co wcześniej. W porządku?
- Co za różnica jak za kilka dni będę z powrotem w domu dziecka. - wzruszył ramionami.
- Tylko wtedy, gdy to Ty tego będziesz chciał. - westchnąłem - Chcę dla Ciebie dobrze Michael.
- Zawsze tak mówią, a kończy się jak kończy. - powiedział sucho.
W końcu dojechaliśmy na miejsce, zaparkowałem w podziemnym parkingu i po wyjęciu walizki Michaela poszliśmy do windy, która zawiozła nas na 14 piętro budynku. Po wejściu spojrzałem na nastolatka, który przyglądał się wszystkiemu z wielkimi oczami, uśmiechnąłem się i poleciłem, żeby szedł za mną.
- Tu są drzwi do mojej sypialni. - wskazałem na prawą stronę - A tu po lewej jest Twój pokój.
- Pokój tylko dla mnie? - widziałem, że ukrywa podekscytowanie.
- Cały dla Ciebie. - uśmiechnąłem się.
Wszedłem za nim do pomieszczenia, byłem zadowolony z efektu który uzyskali fachowcy, biało-granatowe ściany, dobrze wyposażona łazienka, garderoba i wyeksponowane okno z widokiem na miasto.
- Garderoba jest pusta, zostawię Ci kartkę żebyś zapisał jaki rozmiar ubrań nosisz i zorganizuje Ci coś na początek, a później sam będziesz wybierał, tak samo z łazienką jest w niej tylko podstawowe wyposażenie. Jeśli chciałbyś coś zmienić w wystroju, coś dokupić mów śmiało załatwimy to. - powiedziałem i wyszedłem z pokoju chłopaka.
Poszedłem do kuchni i zrobiłem sobie kawę, na zegarku była dopiero 16:00, więc mogłem jeszcze popracować, to jest wygoda mojej posady, że mogę pracować kiedy mi się podoba i mogę robić to nie wychodząc z domu. Zaszyłem się w swoim gabinecie i nawet nie zorientowałem się kiedy wybiła 19:00, uświadomił mi to Michael pukający do mojego gabinetu.
- Panie Irwin. - zwrócił się do mnie.
- Mów mi po imieniu Michael. - poleciłem.
- Więc Ashton, nie chcę zawracać Ci głowy, ale wolę zapytać bo jestem trochę głodny i nie wiem co mogę wziąć. - odparł.
- Boże kompletnie nie pomyślałem o tym, musisz mi wybaczyć bo od zawsze mieszkam sam i muszę się przyzwyczaić. - wstałem i skierowałem się do kuchni - Bierz z lodówki ogólnie na co masz ochotę, śniadania i kolacje we własnym zakresie, a obiady są codziennie o 15:30, widziałem na Twoim planie że to w porządku, mam pomoc domową panią Martin i dogadasz się z nią co do sprzątania Twojego pokoju, czy chcesz sam to robić czy ona może. - odparłem, a jego zamurowało.
- O-okej. - odparł.
- Masz ochotę na tosty? - zaproponowałem widząc zakłopotanie ba jego twarzy.
- Chętnie. - przytaknął.
To dość śmieszne w tak krótkim czasie z pyskatego nastolatka zrobił się nieśmiałym chłopcem, co w sumie jest kompletnie urocze. Mam nadzieję, że spodoba mu się u mnie i w miarę szybko się zaaklimatyzuje.
***
Trzy tygodnie później siedziałem w salonie, było już kilka minut po piętnastej, usłyszałem otwierające się drzwi i wyjżałem zza tabletka na którym sprawdzałem dzisiejsze wiadomości. Trzask który rozszedł sie po domu zaniepokoił mnie, wstałem i poszedłem na przedpokój, Michael zdejmował buty, a jego ręce się trzęsły.
- Michael wszystko w porządku? - spytałem.
- Tak. - odbąknął i ze spuszczoną głową próbował przejść obok mnie.
- Nie tak szybko Mikey. - złapałem go za nadgarstek.
Zdziwiłem się widokiem jaki mi sie pojawił, chłopak miał rozwaloną wargę, a z jego łuku brwiowego lekko sączyła się krew.
- Co Ci się stało? - spytałem.
- Przewrociłem się. - odpowiedział nie patrząc mi się w oczy.
- Michel spójrz mi w oczy i powiedz co się stało. - poleciłem.
Chłopak wykonał moje polecenie po czym po prostu się rozpłakał, objąłem go, a on szlochał w moją klatkę piersiową. Zaprowadziłem go do mojej łazienki, wziąłem z szafki płyn dezynfekujący i waciki, po czym oczyściłem rany, a tą na łuku brwiowym zakleiłem plastrem. Ukucnąłem przed nim i położyłem dłonie na jego udach, od jakiegoś tygodnia mam wrażenie że inaczej patrzę na Michela, darzę gobuczuciem większym niż tylko jako wychowanka, ale nie chcę go spłoszyć.
- Powiesz mi co się stało dziś? - spytałem delikatnie.
- Jeśli Ci powiem oddasz mnie spowrotem do domu dziecka. - pociągnął nosem.
- Myślałem, że przerobiliśmy już temat oddania do domu dziecka. - westchnąłem.
- Zostawisz mnie jak z resztą wszyscy. - podniósł głos - Będziesz się mnie brzydził. - dodał.
- Cholera Michael będę zaslwsze akceptował Cię takim jaki jesteś, martwię się o Ciebie. - odparłem.
- Mówisz tak bo musisz, jesteś moim opiekunem. - prychnął.
- Mówię to jako człowiek, jako ktoś kto darzy Cię bezwarunkowym uczuciem i czuje sie za Ciebie odpowiedzialny. To jak powiesz mi co się dzieje? - zakończyłem i czekałem na to aż sie przełamie.
- Dwóch chłopaków z mojej klasy znęca się nade mną regularnie. - wyznał.
- Czemu? - próbowałem popchnąć temat dalej.
- B-Bo jestem gejem. - w jego oczach pojawiły się łzy, a ja natychmiastowo go przytuliłem - Nie brzydzisz się? Nie jesteś zawiedzony? - spytał.
- Nie Mikey, cieszę się że zaufałeś mi na tyle, żeby mi o tym powiedzieć. - odparłem - Poza tym jesteśmy tacy sami. - dodałem.
- Jesteś gejem? - wytarł łzę z policzka i spojrzał na mnie błyszczącymi oczami.
- Tak. - przytaknąłem.
Po tym stało się coś czego w życiu bym się nie spodziewał, poczułem usta Michaela ba swoich, byłam w takim szoku że nie zdążyłem oddać pocałunku na co odsunął się speszony.
- J-Ja przepraszam nie powinienem był... - zaczął, ale przerwałem mu łącząc znowu nasze usta.
Tym razem to on był zdziwiony, ale oddał pocałunek, jego usta były delikatne i poruszały się w idealnej synchronizacji z moimi. Wstaliśmy i nie odrywając się od siebie przeszliśmy do mojej sypialni. Zdjąłem koszulkę chłopaka, na jego żebrach widniały liczne siniaki, tak samo jak pod rękawami koszulki. Położyłem go na łóżku i pocałowałem każdy ślad na jego ciele, potem pozbyłem się swojej koszulki i naszych spodni również, siedząc na nim okrakiem w samych bokserkach całowałem go i ocierałem o siebie nasze biodra. Michael jeczał i czułem jak zrobił sie twardy pode mną, chwilę później odsunąłem się i triumfalnie spojrzałem na bokserki chłopaka, które już były mokre w jednym miejscu, pozbyłem się naszej bielizny i pośliniłem palce.
- Czy jesteś... - chciałem go spytać, ale szybko mi przerwał.
- Nie. - widocznie się zawstydził.
Trochę mnie to dziwi bo ma dopiero szesnaście lat, ale postanowiłem o tum teraz nie myśleć. Wsunąłem w niego palec i zacząłem nim ruszać, jednoczenie drugą ręką masowałem jego erekcję, która była już pełna. Niedługo później dołączyłem drugi palec, a potem także trzeci, Michael stał się jęczącą kupką przyjemności, a mnie sam ten dźwięk doprowadzał do szaleństwa.
- A-Ashton proszę. - błagał.
- O co prosisz? - ścisnąłem go mocniej.
- Wejdź we mnie bo oszaleję! - zakrył twarz dłońmi.
- Co tylko sobie życzysz. - odparłem.
Rozprowadziłem ślinę na mojej długości i delikatnie wszedłem w chłopaka, który wydał z siebie przeciągły jęk. Przez chwilę napawałem się tym jak ciasny jest, po czym zacząłem się poruszać. Michael był idealny, jego Ciało, jego ruchy, cały on, doszedł pierwszy skomląc moje imię co tylko pomogło mi w dotarciu na mój szczyt. Opadłem na niego wyczerpany tym wszystkim, przeczesałem dłonią jego fioletowe włosy i uśmiechnąłem się.
- Myślisz, że to właściwe? - spytał.
- A żałujesz? - spojrzałem mu w oczy.
- Zdecydowanie nie. - stwierdził.
- Więc jest w porządku, tylko nikt nie może się o tym dowiedzieć dopóki jesteś niepełnoletnie, tym bardziej przy kontrolach z domu dziecka. - odparłem.
- Nie chce Cię stracić. - powiedział.
- Ja Ciebie też słoneczko. - pocałowałem go na przypieczętowanie moich słów.
*****************************
Zapraszam >>>
♥ Sweet lies || Ziall
♥ Holiday madness || Ziall
ziallxziall
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro