Prolog
Siedział zaspany na krześle, popijając już trzecią kawę. Westchnął cicho, słysząc telefon. Podniósł słuchawkę i leniwym głosem, odezwał się:
- Słucham.- powiedział.
Yoongi dostał dokładne informacje i wstał z miejsca. Rozłączył się i powiadomił drużynę że mają sprawę. Wszyscy wyruszyli. Docierając na miejsce zbrodni, już na samym początku mogli zauważyć inne jednostki oraz karetkę w której siedział chłopak, który teraz siłował się z próbującym go opatrzeć ratownikiem.
- Nie chcę!- krzyknął.- Zostaw mnie!- zeskoczył i zaczął uciekać.
Spojrzał za siebie i nagle uderzył w coś twardego ale jednocześnie miękkiego. Odbił się, tracąc równowagę. Już prawie miał spotkać się z ziemią lecz, nie poczuł uderzenia. Otworzył oczy i spojrzał na swoją dłoń która była trzymana przez inną dłoń. Spojrzał na twarz właściciela, zauważając lekki uśmiech.
- Lepiej uważaj, bo to ramie nie wygląda dobrze.- mruknął białowłosy.
Jiminowi zapaliło się ostrzegawcze światełko. Puścił dłoń policjanta tym samym spotykając się z ziemą.
- Ugh.- przygryzł dolną wargę, próbując powstrzymać ból.
Podbiegł ratownik.- Eh...i po co się wyrywałeś..- westchnął mężczyzna.
- Teraz będzie trzeba ją odciąć.- powiedział ktoś z grupy.
- O-odciąć?!- zapytał wstraszony.- Ja nie chcę!- krzyknął płacząc.
- Więc daj sobie to zszyć.- mruknął, a chłopak posłusznie udał się za mężczyzną.
- Dobra robota Tae.- prychnął Yoongi obserwując młodszego chłopaka.
- Hehe.- zaśmiał się w odpowiedzi.
- Później wypytamy go o informacje.- szepnął Yoongi, ciągle spoglądając w stronę blondyna.
- Uuuuu, czyżby nasz Yoongiś się zakochał?- mruknął Taehyung, po czym dostał od "przyjaciela" w głowę.- Auuuu...za co to Jeongguk?!- krzyknął masując bolące miejsce.
- Za gadanie głupot.- odparł czarnowłosy.
- No już, przestańcie.- poprosił najstarszy.
- Ale to on zaczął, Jin hyung.- powiedział Jeongguk.
- Ale to nie zmienia faktu że go uderzyłeś.- powiedział.
Yoongi ruszył przed siebie, widząc że medyk skończył zaszywać ranę chłopaka.
Kiedy już przed nim stanął, młodszy spojrzał na niego, a ich oczy spotkały się.
- Może najpierw się poznajmy...- zaczął z uśmiechem.-...jestem Min Yoongi.
- Park...Jimin.- szepnął ściszonym głosem.
- Ile masz lat?- zapytał.
- Sze-szesnaście.- odparł.
- Czy mógłbyś mi opowiedzieć co się stało?- zadał kolejne pytanie.
Jimin przypomniał sobie wszystkie sceny, a w kącikach jego oczu zaczęły zbierać się łzy, które po chwili zaczęły spływać po jego policzkach.
- Tylko nie płacz.- jęknął zmęczony.
- Ah, Yoonnie doprowadził dziecko do płaczu.- mruknął przyjaciel Mina. Podszedł do chłopaka i położył mu dłoń na ramieniu.- To odcinanie ręki było kłamstwem, sorki.- puścił do młodego oczko.
Dopiero po chwili, Jimin zauważył naruszenie jego przestrzeni osobistej. Jego oddech przyśpieszył.
- Nie dotykaj mnie!- krzyknął, strącając rękę chłopaka.
- Dobrze się czujesz?- zapytał Yoongi.- Oddychaj, powoli.- szepnął.
Jimin zaczął nabierać powietrza, a następnie wypuszczać.
- Właśnie tak.- powiedział białowłosy.- Już lepiej?- zapytał, a chłopak tylko pokiwiał głową.
- To dobrze. Nigdzie się nie ruszaj, dobrze?- zapytał.
Jimin ponownie pokiwał. Yoongi i skierował się do domu chłopaka.
- Co mamy?- zapytał wchodząc w głąb pokoju.
- Mąż i żona. Pokaleczył ich tak, żeby wykrwawili się na śmierć. Przebite dłonie, stopy, kostki, rany na ramionach, nogach i twarzy. Cóż, nie nudził się.- odparł.
- A dlaczego zostawił ich syna?- zapytał.
- Według zeznań sąsiadów. Usłyszeli krzyki więc, zadzwonili na policję. Kiedy przyjechali, sprawcy już nie było.- wyjaśnił.
- Może przestraszył się syren.- mruknął Min.
- Możliwe.- odparł.- Ale jestem pewny że będzie chciał dokończyć to, co zaczął.- dodał.
- Czyli młody musi mieć ochronę.- mruknął.- Załatwicie mu coś?- zapytał.
- Niestety w tym momencie nie możemy niczego zaoferować.- odpowiedział.
- Czyli my mamy się tym zająć?- westchnął i zaczął kierować się w stronę wyjścia.
Wyszedł z domu i skierował się w stronę młodego. Spojrzał na niego i podszedł do przyjaciół.
- Słuchajcie, wyglada na to, że nasz sprawca nie dał rady dokończyć.- wyjaśnił.- Skoro on ma ranę, to znaczy że próbował go zabić, ale nie zdążył. Oznacza to jedno...ochronę osobistą.- dodał.- Kto się pisze żeby zabrać go do siebie?- zapytał.
- My nie możemy.- mruknął Jeongguk.- Mamy już plany.- dodał.
- Dobra. Namjoon? Jin?- zapytał.
- To samo.- odparli.
- Okej, no to...Hobi?- zapytał.
- Nie mogę.- powiedział.
- Dlaczego?- spojrzał na czerwono włosego.
- Moja dziewczyna wraca.- wyjaśnił.
- A ty?- zaczął Tae.
- Ja?- prychnął.- Nie nadaje się.- dodał.
- Nadajesz.- powiedzieli wszyscy równo.
- Ugh...- westchnął i wrócił do chłopaka. "Czy oni wszyscy się zmówili?", pomyślał. Stanął przed Park Jiminem.
- Więc...- zaczął wyjaśniać sytuację.-...no i właśnie dlatego potrzebujesz osobistej ochrony, jednak nie masz gdzie teraz mieszkać, więc musisz zamieszkać ze mną.- młodszy chłopak wsłuchiwał się w głos starszego.
- Nie...będę musiał iść wtedy do sierocińca?- zapytał.
- Nie.- odparł.
- No...to zgadzam się.- szepnął.
- I tak byś nie miał wyboru.- szepnął.
- Obiecujesz że mnie ochronisz?- zapytał.
- Napewno, obiecuję.- powiedział z uśmiechem.- A teraz chodź.- chciał złapać dłoń nastolatka, ale ten od razu ją odsunął. "Rozumiem", mruknął w myślach.- Nie dotknę cię...ale musisz pójść ze mną.- szepnął i zaczął kierować się w stronę auta. Uśmiechnął się, słysząc za sobą kroki. Otworzył drzwi i wpuścił Jimina do środka, a następnie sam usiadł za kierownicą.- No to do jutra chłopaki.- pożegnał się, odpalił samochód i ruszył w tylko jemu znanym kierunku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro