Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

When we were 18 | 30


Jeśli ktoś twierdził, że rola świadka była prosta, to chyba nie brał pod uwagę sytuacji, w której znalazł się Jin. Sam detektyw nie podejrzewał, ile energii zużyje na przygotowaniach do ślubu. Na kilkadziesiąt minut przed rozpoczęciem się ceremonii, myślał, że wypluje płuca, biegając po domu, najpierw w poszukiwaniu obrączek, później telefonu Mina, a później za samym Minem, który nie potrafił wybrać się na czas z domu.

Ostatnie poprawki miały odbyć się na zapleczu uroczej kapliczki. Tuż przed samą ceremonią, obu panów młodych zaprowadzono do osobnych pomieszczeń dla jeszcze lepszego wrażenia. Mężczyzna nie wiedział jednak, czy to był dobry pomysł, patrząc na ich samopoczucie. Dla gwarancji, że żaden z nich nie wywinie niczego głupiego, poprosił Hoseoka i Namjoona o opiekę nad Yoongim, on sam zajął się Jiminem, który przechodził właśnie załamanie nerwowe.

— Jin, pożyczysz mi te leki na uspokojenie? — zapytał go niewyraźnym głosem, siedząc na krześle i ściskając się za brzuch. Był blady jak ściana, a wszystko dookoła niego wirowało.

— A mówiłeś, że nie będziesz się stresował. — Wymacał odpowiednią kieszeń marynarki i podał mu do opakowanie do rąk.

— Bo to miał być podwójny ślub! A teraz wszyscy będą skupieni tylko na nas... — Odkąd poprzedniego wieczoru Taehyung z Jungkookiem zrezygnowali ze ślubu, tłumacząc się pośpiechem, ich stres przybrał na sile. — Chyba mi niedobrze... — Zakrył usta dłonią i w pośpiechu uciekł do toalety.

— Minnie, zachowaj spokój! Zaraz zawołam do ciebie Yoongiego! — krzyczał za zamkniętymi drzwiami. 

Jeśli Jimin miał powrócić do świata żywych, to nie widział innej opcji niż zawołanie jego męża. Opuścił pomieszczenie, wychodząc na środek ogromnego holu, w którym zbierali się pierwsi goście, gdy w ich tłumie zamajaczyła się znajoma postać.

— Osz w dupę. — Zdołał wymamrotać, kiedy starszy mężczyzna ruszył pewnym krokiem w jego kierunku.

— A więc to tak! Znowu chce pan mi wmówić, że państwo Min nie chcą wziąć ślubu, tak?! — Obruszył się staruszek, a on wstrzymał powietrze, czując na sobie zdziwione spojrzenia gości. Musiał działać i to szybko.

Bez słowa pociągnął mężczyznę w stronę wyjścia, wyjmując schowane na czarną godzinę w kieszeni spodni banknoty i podał mu je bez zastanowienia.

— Trzymaj pan, na piwo i powrót do Seulu. A teraz przepraszam, spieszę się, szerokiej drogi! — Nie czekał na odpowiedź, pośpieszne wracając do środka i rozglądając się za swoim niezastąpionym pracownikiem.

— Oh, jak dobrze, że jesteś! Musisz mi pomóc. Przebierz się w to i czekaj przy ołtarzu. — Wpakował mu do rąk szaty i popchnął do zaplecza.

— Ale szefie, przecież tak nie wolno! — Patrzył za nim zmieszany, jednak detektyw nie miał zamiaru słuchać jego protestów.

— Zrobiłbym to za ciebie, ale jestem świadkiem. No i nie denerwuj się, przecież nikt cię tu nie rozpozna! Najwyżej powiesz kilka słów z pamięci, ot co! A jak się dobrze spiszesz, to pomyślę nad awansem — zachęcił go, spoglądając pośpiesznie na zegarek.

W ciągu ostatnich piętnastu minut udało mu się namówić Yoongiego na ustawienie się przed ołtarzem. Ten popatrzył na przebranego w strój kapłana Sehuna. Zaczął mieć wątpliwości, czy Namjoon aby na pewno poczęstował go zwykłym papierosem.

— A gdzie jest urzędnik? — zapytał Jina, który w odpowiedzi wciągnął nerwowo powietrze.

— Jakby ci to wytłumaczyć... Jest niedysponowany, Sehun go dzisiaj zastąpi.

— Twój pracownik?!

— No i co z tego? Dwa lata temu był jeszcze ministrantem! Wie co i jak. Wyluzuj wszystko będzie dobrze.

— Módl się o to, żeby było — syknął i zamilkł, kiedy całą kaplicę wypełnił dźwięk organów, a goście wstali ze swoich miejsc, by powitać drugiego pana młodego. Obaj już dawno doszli do wniosku, że skoro Jimin był młodszy, powinien pójść do ołtarza jako drugi. I robił wrażenie. Z bukiecikiem niebieskich kwiatów w dłoni i w jasnym garniturze wyglądał jak książę.

— Jaki on piękny... — szepnął mu na ucho Jin. 

Dziewczynki z kwiatami szły tuż przed nim, sypiąc płatki białych kwiatów. Gdyby nie wziął tych leków na uspokojenie, pewnie padłby po drodze, ale teraz uśmiechał się łagodnie do swojego przyszłego i obecnego męża. Ustawił się tuż przed nim i spoważniał, gdy melodia dobiegła końca, a przez mikrofon zaczął przemawiać stojący przed nimi Sehun.

— Zebraliśmy się tu dzisiaj wszyscy, aby połączyć tych oto obecnych przede mną panów związkiem małżeńskim. Jak powiadał mój dobry przyjaciel Luhan, małżeństwo jest jak niekończący się labirynt. Stawia nam na drodze niezapowiedziane przeszkody, jest pełen zakrętów i ślepych uliczek. Małżeństwo to jednym słowem wyzwanie, które da się osiągnąć tylko dzięki wzajemnej współpracy i miłości...

Całe szczęście, para nowożeńców nie zwracała większej uwagi na jego przemowę, patrząc sobie w oczy i czekając na tekst przemowy.

— Czy ty, Min Yoongi, bierzesz sobie tego mężczyznę za męża i ślubujesz mu miłość, wierność i dużo dużo hajsu?

— To chyba nie powinno tak brzmieć... — odchrząknął Yoongi w stronę młodszego chłopaka, który bacznym wzrokiem wpatrywał się w księgę, udając, że to z niej czerpie każde słowo.

— Yoongi, odpowiedź! — pośpieszył go Jimin, zakrywając się bukietem kwiatów.

— Ekhem... Tak! — odpowiedział do mikrofonu, a tłum odpowiedział westchnięciami.

— A czy ty, Park Jimin, bierzesz sobie tego tutaj za męża i ślubujesz mu miłość, wierność i że nie opuścisz go aż do śmierci?

— Tak. — Uśmiechnął się szerzej, czując przyjemne łaskotanie w swoim żołądku i tylko czekał na moment, aż scałuje z niego ten cały stres jaki trzymał w sobie od rana. Jak dobrze, że zawsze miał przy sobie miętowe gumy...

— A zatem ogłaszam was mężem i mężem... Możecie się pocałować!

...

— Jak my to przeżyliśmy? — zapytał kilka godzin później, z głową wciśniętą w poduszkę.

Wciąż miał na sobie garnitur, bo po kilku godzinach tańca, śpiewania i obżarstwa, był zbyt zmęczony, żeby się rozebrać. Yoongi też zaniemógł, nie mogąc zmusić się do wstania. Zdołał jedynie wyciągnąć rękę po stojący na stoliku nocnym prezent i podał go do rąk chłopaka.

— Skoro jesteśmy już sami, to najwyższy czas, żebym ci go wręczył — powiedział, obserwując jak chłopak ze zdziwienia obraca się na brzuch, żeby przyjrzeć się tajemniczemu zawiniątku.

— Co to takiego? — Udało mu się rozerwać część kolorowego papieru, a po otworzeniu niewielkiego pudełeczka w jego dłoń wpadł srebrny kluczyk.

— Małe dopełnienie naszej obietnicy. — Wyszczerzył zęby, podziwiając jego rozszerzające się źrenice i uchylone z wrażenia usteczka.

— Naprawdę to zrobiłeś?! — pisnął z podekscytowania, kiedy dostrzegł napis w środku pudełeczka, aż podniósł się na łóżku.

— Zasłużyłeś sobie. Gdyby nie fakt, że jesteśmy małżeństwem, już dawno dostałbyś główną nagrodę. Mówię serio, byłeś najlepszy z nich wszystkich!

Niestety, ku rozczarowaniu jego i Jimina, chłopak nie otrzymał pierwszego miejsca w programie. Sędziowie uznali, że byłoby to niesprawiedliwe dla reszty uczestników, skoro byli małżeństwem. Yoongi nie mógł postąpić więc inaczej jak własnoręczne wytoczyć sprawiedliwość i zrobić to, na co od dawna chłopak zasługiwał. Podarować mu jego własną szkołę marzeń.

— Yoongi, kocham cię, ale to musiało kosztować fortunę — przyznał, wahając się nad tym, czy na pewno mógł przyjąć od niego taki kosztowny prezent.

— Nie było tak źle. Akurat starczyło na miesiąc miodowy w Dubaju... A po urlopie nie chcę więcej widzieć jak przebywasz w towarzystwie swojego eks.

— Nie martw się, pomacham mu kluczami na pożegnanie. — Puścił do niego oczko, z radością machając nogami w powietrzu. — I jak ja ci się za to odwdzięczę?

— Wystarczy, że już zawsze przy mnie będziesz. — Splótł ich dłonie, przyglądając się z uśmiechem złotym obrączkom.

Bo miał już wszystko, o czym od dawna marzył.


________________


Za każdym razem jak piszę zakończenie do któregoś z opowiadań, to mam rozkminę jak bardzo mój początkowy pomysł uległ zmianie od wypuszczenia pierwszego rozdziału. Z ciekawostek mogę dodać, że pierwszy rozdział kwitł w moich szkicach od kilku miesięcy, po czym został przeze mnie przypadkowo usunięty, ale na tyle utkwił mi w głowie, że musiałam napisać go jeszcze raz i tak powstało promise! 

Ale jakbyście byli tak ciut rozczarowali, że wiecie, za dużo fluffów, miłości i brakuje wam silniejszych emocji, to don't worry (I'm not afraid), bo zamierzam popracować nad tym, aby nowe yoonminy rozruszały wasze serduszka <3

Dziękuję xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro