My hands press to your cheeks | 22
+3 bo was kocham <3
...
— Sehunnie, bądź tak miły i sprawdź kogoś do nas niesie, co? — Detektyw kiwnął nosem na swojego pomocnika, zajęty układaniem wieży z kart. To wcale nie tak, że spędzał godziny na graniu w mahjonga zamiast zajmować się sprawami swoich klientów. Po prostu była sobota i mało się tego dnia działo. Do czasu, aż przez drzwi biura przemieściła się dwójka jego przyjaciół, jeszcze przyjaciół, bowiem wzrok Yoongiego sugerował, że niedługo przestaną nimi być.
— O! Jak miło znowu was zobaczyć! Jak wyjazd? Wszystko u was w porządku? — Stanął przed nimi z podpartymi po boku ramionami, kolejny raz przekonując się na tym, jak dobrze wyglądali razem. Obaj byli podobnego wzrostu, a kiedy się wkurzali robili takie naburmuszone minki.
— Jest nawet lepiej — odpowiedział mu brunet. — Wyobraź sobie, że wzięliśmy ślub!
— Ś-Ślub? W ten weekend? — Jinowi zadrżała warga. Nie wiedział, czy to ptak, czy samolot, czy może naprawdę yoonminy się działy, a on powinien otwierać szampana i tańczyć lambadę z Sehunem.
— W marcu, a dokładnie, niecały miesiąc temu — dodał Jimin, ale coś w jego spojrzeniu było stanowczo nie tak. Gdyby byli po ślubie nie patrzyliby na niego jak szykujące się do ataku lamparty.
— T-To... Moje gratulacje! — Postanowił mimo wszystko się odezwać, kątem oka widząc jak Sehun stojący za nimi, przejechał w odpowiedzi palcem po swoim gardle.
— No domyślam się, że twoje, skoro byłeś naszym jedynym świadkiem. Może będziesz tak łaskawy i wyjaśnisz nam o co w tym wszystkim chodzi i dlaczego dowiadujemy się o tym ostatni?! — Yoongi podniósł głos, a wieża z kart dramatycznie zadrżała.
— To on! — Wskazał na swojego pracownika, żeby się obronić. — Od początku mu powtarzam, żeby zrobił tutaj porządek, bo wiecznie mi coś przekłada no i w końcu musiałem się pomylić! Przysięgam, że to był wypadek! Po prostu tego dnia miałem do załatwienia jeszcze jedną sprawę i pomyliły mi się papiery!
— Czyli nasz ślub to według ciebie pomyłka? — złapał go za słówko starszy z Minów. — Super! To teraz pójdziesz grzecznie do urzędu, porozmawiasz z panem, który to zatwierdził, wyjaśnisz mu co się stało i to wszystko odkręcisz!
— Byłem, pytałem, nawet błagałem na kolanach! — Podniósł dłonie w geście poddania jakby za moment miał zostać zlinczowany. — Ale ten stary piernik nie chciał mnie słuchać! Stwierdził, że nie udzielą rozwodu tak młodemu małżeństwu i polecił terapię.
— Jeśli zapiszą mnie na terapię, to wyłącznie z twojego powodu, ale najpierw wyślę tam ciebie!
— Przesadzasz! Ślub to nie koniec świata! — przekrzykiwał go, wskazując dłonią na stojącego obok niego chłopaka, który od wejścia przyjmował obojętny wyraz twarzy. — Jimin, powiedz mu, że to nie koniec świata! Jimin?
— Nie wierzę, że to dzieje się naprawdę. — Szatyn odsunął się w stronę okna. — Jak ja teraz spojrzę w oczy swoich rodzicom... Prędzej czy później jakoś się o tym dowiedzą. O tym, że ich okłamywałem i wziąłem rozwód w wieku 24 lat.
— Rozwód? Ale dlaczego od razu macie brać rozwód? Nie chcecie spróbować i przekonać się, czy od siebie pasujecie? — zapytał ich spokojnie detektyw.
— Do ciebie chyba nie dociera to, co mówisz! Żaden z nas nie chciał tego ślubu, żaden! To miała być tylko umowa na wypadek, gdybym został przez niego oszukany. A teraz ten dzieciak jest moim mężem! — Zdenerwował się, odwracając się w kierunku Jimina, który oniemiał.
— Dzieciak? Przepraszam cię bardzo, ale to, że nie mam własnej restauracji i nie robię z siebie boga w telewizji, nie oznacza jeszcze, że jestem dzieciakiem!
— Trochę jednak jesteś, skoro muszę się tobą zajmować, żebyś nie zrobił sobie krzywdy. — Spojrzał na niego z politowaniem.
— Słucham?! Ach, więc teraz to ja jestem tym winnym, tak? — zaśmiał się pod nosem. — Chciałbym ci tylko przypomnieć, że przez ostatni miesiąc robiłem wszystko pod twoje dyktando!
— To chyba słabo się przykładałeś, skoro nie udało ci się osiągnąć celu — odparował Yoongi, a on nie miał siły go dłużej słuchać, odchodząc w stronę wyjścia.
— Boże, jaki ja byłem głupi, myśląc, że możemy być razem! Co ja w tobie widziałem? Nic dziwnego, że Tae nigdy nie zwrócił na ciebie uwagi! — odkrzyknął mu "na pożegnanie", trzaskając drzwiami tak, że ludzie z piętra niżej musieli podejrzewać właśnie trzęsienie ziemi.
— Mi też miło było cię poznać, papiery przyślę pocztą! — warknął brunet i odwrócił się w kierunku Jina, który stał w ciszy z otwartymi ustami i czekał na właściwy moment, żeby się odezwać. Niestety, nie było mu to dane. — A z tobą jeszcze sobie porozmawiam.
I wraz z rozsypującą się na biurku wieżą z kart, Min Yoongi opuścił biuro detektywistyczne Kim Seokjina, wypełniając pomieszczenie ciszą i aromatem męskich perfum.
A detektyw zaciągnął się powietrzem, wypuszczając je z płuc z tajemniczym uśmiechem na ustach.
— Oh, ty też czułeś jak między nimi iskrzyło?
...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro