Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

My hands press to your cheeks | 22




+3 bo was kocham <3

...

— Sehunnie, bądź tak miły i sprawdź kogoś do nas niesie, co? — Detektyw kiwnął nosem na swojego pomocnika, zajęty układaniem wieży z kart. To wcale nie tak, że spędzał godziny na graniu w mahjonga zamiast zajmować się sprawami swoich klientów. Po prostu była sobota i mało się tego dnia działo. Do czasu, aż przez drzwi biura przemieściła się dwójka jego przyjaciół, jeszcze przyjaciół, bowiem wzrok Yoongiego sugerował, że niedługo przestaną nimi być.

— O! Jak miło znowu was zobaczyć! Jak wyjazd? Wszystko u was w porządku? — Stanął przed nimi z podpartymi po boku ramionami, kolejny raz przekonując się na tym, jak dobrze wyglądali razem. Obaj byli podobnego wzrostu, a kiedy się wkurzali robili takie naburmuszone minki.

— Jest nawet lepiej — odpowiedział mu brunet. — Wyobraź sobie, że wzięliśmy ślub!

— Ś-Ślub? W ten weekend? — Jinowi zadrżała warga. Nie wiedział, czy to ptak, czy samolot, czy może naprawdę yoonminy się działy, a on powinien otwierać szampana i tańczyć lambadę z Sehunem.

— W marcu, a dokładnie, niecały miesiąc temu — dodał Jimin, ale coś w jego spojrzeniu było stanowczo nie tak. Gdyby byli po ślubie nie patrzyliby na niego jak szykujące się do ataku lamparty.

— T-To... Moje gratulacje! — Postanowił mimo wszystko się odezwać, kątem oka widząc jak Sehun stojący za nimi, przejechał w odpowiedzi palcem po swoim gardle.

— No domyślam się, że twoje, skoro byłeś naszym jedynym świadkiem. Może będziesz tak łaskawy i wyjaśnisz nam o co w tym wszystkim chodzi i dlaczego dowiadujemy się o tym ostatni?! — Yoongi podniósł głos, a wieża z kart dramatycznie zadrżała.

— To on! — Wskazał na swojego pracownika, żeby się obronić. — Od początku mu powtarzam, żeby zrobił tutaj porządek, bo wiecznie mi coś przekłada no i w końcu musiałem się pomylić! Przysięgam, że to był wypadek! Po prostu tego dnia miałem do załatwienia jeszcze jedną sprawę i pomyliły mi się papiery!

— Czyli nasz ślub to według ciebie pomyłka? — złapał go za słówko starszy z Minów. — Super! To teraz pójdziesz grzecznie do urzędu, porozmawiasz z panem, który to zatwierdził, wyjaśnisz mu co się stało i to wszystko odkręcisz!

— Byłem, pytałem, nawet błagałem na kolanach! — Podniósł dłonie w geście poddania jakby za moment miał zostać zlinczowany. — Ale ten stary piernik nie chciał mnie słuchać! Stwierdził, że nie udzielą rozwodu tak młodemu małżeństwu i polecił terapię.

— Jeśli zapiszą mnie na terapię, to wyłącznie z twojego powodu, ale najpierw wyślę tam ciebie!

— Przesadzasz! Ślub to nie koniec świata! — przekrzykiwał go, wskazując dłonią na stojącego obok niego chłopaka, który od wejścia przyjmował obojętny wyraz twarzy. — Jimin, powiedz mu, że to nie koniec świata! Jimin?

— Nie wierzę, że to dzieje się naprawdę. — Szatyn odsunął się w stronę okna. — Jak ja teraz spojrzę w oczy swoich rodzicom... Prędzej czy później jakoś się o tym dowiedzą. O tym, że ich okłamywałem i wziąłem rozwód w wieku 24 lat.

— Rozwód? Ale dlaczego od razu macie brać rozwód? Nie chcecie spróbować i przekonać się, czy od siebie pasujecie? — zapytał ich spokojnie detektyw.

— Do ciebie chyba nie dociera to, co mówisz! Żaden z nas nie chciał tego ślubu, żaden! To miała być tylko umowa na wypadek, gdybym został przez niego oszukany. A teraz ten dzieciak jest moim mężem! — Zdenerwował się, odwracając się w kierunku Jimina, który oniemiał.

— Dzieciak? Przepraszam cię bardzo, ale to, że nie mam własnej restauracji i nie robię z siebie boga w telewizji, nie oznacza jeszcze, że jestem dzieciakiem!

— Trochę jednak jesteś, skoro muszę się tobą zajmować, żebyś nie zrobił sobie krzywdy. — Spojrzał na niego z politowaniem.

— Słucham?! Ach, więc teraz to ja jestem tym winnym, tak? — zaśmiał się pod nosem. — Chciałbym ci tylko przypomnieć, że przez ostatni miesiąc robiłem wszystko pod twoje dyktando!

— To chyba słabo się przykładałeś, skoro nie udało ci się osiągnąć celu — odparował Yoongi, a on nie miał siły go dłużej słuchać, odchodząc w stronę wyjścia.

— Boże, jaki ja byłem głupi, myśląc, że możemy być razem! Co ja w tobie widziałem? Nic dziwnego, że Tae nigdy nie zwrócił na ciebie uwagi! — odkrzyknął mu "na pożegnanie", trzaskając drzwiami tak, że ludzie z piętra niżej musieli podejrzewać właśnie trzęsienie ziemi.

— Mi też miło było cię poznać, papiery przyślę pocztą! — warknął brunet i odwrócił się w kierunku Jina, który stał w ciszy z otwartymi ustami i czekał na właściwy moment, żeby się odezwać. Niestety, nie było mu to dane. — A z tobą jeszcze sobie porozmawiam.

I wraz z rozsypującą się na biurku wieżą z kart, Min Yoongi opuścił biuro detektywistyczne Kim Seokjina, wypełniając pomieszczenie ciszą i aromatem męskich perfum.

A detektyw zaciągnął się powietrzem, wypuszczając je z płuc z tajemniczym uśmiechem na ustach.

— Oh, ty też czułeś jak między nimi iskrzyło?

...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro